poniedziałek, 10 czerwca 2019

Od Colina cd. Mirandy (+18)

- Nawet nie wiesz jak cię kocham lwico - zbliżyłem do siebie nasze ciała, które w równej mierze pragnęły takich samych doznań. Po rozpięciu paska trzymającego w ryzach jej spodnie, ułożyłem ją na wygodnym łóżku, gdzie wspaniale wyeksponowała swoje boskie ciało - Kusisz mnie skarbie - przesunąłem dłońmi wzdłuż jej brzucha, zahaczając przy tym o jej delikatnie wystające żebra. Słysząc wydobywające się z ust damy mruczenie, ucałowałem kilkukrotnie blada szyje, która z czasem przybrała różowy kolor.
- Ty też kusisz kotku - zaczęła odpinać guziki mojej koszuli, co zamiast przynieść mi rozkosz, wrzuciło mnie do świata pełnego bólu.

Siedząc na drewnianym krześle, wsłuchiwałem się w niewyraźny, niemiecki bełkot, który odbijał się od ścian niczym biała piłeczka pingpongowa. Nie mogąc się ruszyć, próbowałem wyostrzyć swój wzrok, dzięki czemu mogłem dostrzec na ziemi niewielkie plamy zaschniętej krwi. 
- Colin, Colin, Colin... Powiesz nam coś w końcu? - nieznany brunet nastawił moją twarz w taki sposób, abym spojrzał w jego brązowo-niebieskie ślepia - Chyba przesadziliśmy z dawką Andrew. Oni wszyscy wyglądają jakby naćpali się dużo gorszego syfu niż im zapakowaliśmy - westchnął zdegustowany, pocierając kciukiem mój policzek - Colin no powiedz nam coś - nie odpuszczał, pragnąc wydusić ze mnie niezwykle długie informacje - Do cholery! Musisz nam coś powiedzieć! - kopnął mnie w brzuch, co zapewniło mojemu ciału upadek na zimną posadzkę.

- Colin? Wszystko dobrze? - Miranda złapała mnie za nagie ramiona, na których widniało już kilka krwawych malinek - Dziwnie osłabłeś... Jeśli nie chcesz, nie musimy tego robić - rzekła z zamiarem wycofania się, lecz moje zwinne ręce stanowczo jej na to nie pozwoliły.
- Chcę - szepnąłem kusząco do jej ucha, pozwalając przy tym sobie na pozbawienie mojej ślicznotki stanika - Po prostu miałem chwilowe zawieszenie. To już się nie powtórzy - skierowałem rękę w stronę ostatniej przeszkody, która zakrywała jej przepiękne ciało - Zaufaj mi.
- Ufam ci - odparła automatycznie, unosząc z lekkością swoje biodra, co pomogło mi w spełnieniu aktualnej czynności. Czarna bielizna wylądowała na samym środku zaciemnionego pokoju, który z ogromną starannością zakrył popełnioną "zbrodnię". Całując z czułością jej brzuch, błądziłem wolną ręką po jej wrażliwych strefach, które pod wpływem dotyku, przyniosły światu pierwsze jęki jasnowłosej. Zadowolony z takiego obrotu spraw, wróciłem palcami do jej kobiecości, w której stopniowo się zagłębiałem.
- Kocham cię - zetknąłem swoje usta z jej czołem, kiedy mój sprzęt wślizgnął się do jej ciała, idealnie ją wypełniając. Uważając na jej delikatne wnętrze, poruszałem powoli biodrami, wsłuchując się w towarzyszącą temu symfonię rozkoszy. Zadowolony ze swoich poczynań, delektowałem się obecną chwilą, która mogłaby trwać dla mnie wiekami.

- Bądź grzeczny chłopcem i powiedz nam gdzie są magazyny - kolejne uderzenie wymierzone prosto w brzuch, spowodowało wyplucie na podłogę niewielkiej ilości krwi - Powiesz nam grzecznie wszystko co chcemy, a my wypuścimy ciebie na wolność. To jak? Umowa stoi? - posmyrał mnie palcem w okolicy skroni, co nie wywołało u mnie żadnej reakcji. 
- Daj mu spokój - odezwał się jego towarzysz, odciągając go ode mnie - Jest nawalony w trzy dupy, a ty nadal chcesz coś z niego wycisnąć? Daj spokój! Mamy przecież dwóch innych do przesłuchania, którzy myślą trzeźwiej niż on. No chodź już - pogłaskał go czule po ramieniu, co mogło wskazywać na to, iż łączy ich nieco głębsza relacja niż zwykłe koleżeństwo.
- Zake, daj mi jeszcze pięć minut. Obiecuję, że z niego coś wycisnę. Potrzebujemy jedzenia, a oni mają go stanowczo za dużo. Powinni się z nami podzielić - zacisnął chwilowo pięści - Jak tak dalej pójdzie to wszyscy pomrzemy z głodu, a na to pozwolić nie mogę - dorzucił, stopniowo się rozluźniając.
- Wiem, wiem. Damy sobie radę - niższy posłał mu szeroki uśmiech - Bądź po prostu cierpliwy.
- Będę - podszedł do mnie jeszcze raz, lecz tym razem zamiast stanąć za moimi plecami, ukucnął tuż przed moimi nogami - Colin, proszę... Chociaż jedna informacja...
- Aubum... Aubum... - powiedziałem cicho, męcząc się jeszcze bardziej niż zwykle. 

- Jesteś cudowny Col - moja miłość wplotła dłoń w moje przydługawe włosy, aby ułożyć je w artystycznym nieładzie. Ponownym powrót do świata żywych, był dla mnie równie szokujący, co zobaczona przed chwilą scena. Jak mogłem zdradzić własny obóz?! Przecież to takie nie logiczne. Ci ludzie potrzebowali pomocy, ale nie w taki sposób. Czułem się teraz niczym oszust, który potrafi zdradzić sekret najlepszego przyjaciela.
- Ty byłaś cudowniejsza - rzekłem, ukrywając w głębi swojej duszy wszystkie, towarzyszące mi niepokoje - Wiesz... Chciałbym zacząć jutro poszukiwania tych ludzi... Co prawa nie wiemy kim oni są, ale warto ich odszukać. W końcu nie wiadomo czego od nas chcieli - rozmasowałem zaczerwieniony kark, który pod wpływem nacisku cicho chrupnął.
- To będzie niebezpieczne... Martwię się o ciebie... -  przywarła do mojego boku, oplatając mnie przy tym swoimi nagimi nogami - Nie chce, żeby stała ci się krzywda.
-  Nie stanie mi się - objąłem ją ramieniem, przyciskając ją mocniej do swojego ciała - Jeśli nas wypuścili, to oznacza, że może nie są do końca tacy źli... Może potrzebowali tylko czegoś do przeżycia? Musimy ich odnaleźć. Po prostu musimy.

<Miranda? ^.^ W końcu jest! :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz