sobota, 29 września 2018

Od Jackoba cd. Tamary

- Pójdę się umyć - uśmiechnąłem się do swojej dziewczyny głaszcząc ją lekko po głowie - Zaraz do ciebie wrócę - dorzuciłem widząc grymas niezadowolenia malujący się na jej twarzy. Nie chcąc narazić się na gniew osiemnastolatki, zniknąłem szybko za łazienkowymi drzwiami, o mało nie zabijając się na mokrych od wody kafelkach. Red ty głupku - warknąłem w myślach widząc ślady psich łap, które były niemal wszędzie. Wiedząc, że nie mogę na niego nakrzyczeć, zabrałem się za szybkie sprzątanie pomieszczenia. Gdybym chociaż zwrócił uwagę temu rudzielcowi, pani Blackfrey zapewne strzeliłaby fochem na sto albo dwieście lat, twierdząc, że jej kochany szczeniaczek nie chciał zrobić mi tego na złość. Doprowadzając wszystko do względnego porządku, zabrałem się za czynność, którą powinienem postawić na pierwszym miejscu, a mianowicie oblałem się strumieniem lodowatej wody, biorąc tym samym prowizoryczną kąpiel. Czując jak ciecz zalewa moją świeżą ranę, syknąłem cicho, zaciskając swoje oczy na tyle mocno, iż w ciemnym umyśle zacząłem dostrzegać migoczące wzorki. Nie ukazuj bólu - zganiłem się w myślach biorąc głęboki wdech, który uspokoił cały mój organizm. Nigdy nie byłem tak odporny na ból jak Reker czy reszt drużyny. Ostatnio nawet starałem się ograniczyć swój udział w przypisanych dla nas myślach, co nieco dziwiło moją partnerkę, ale jak na razie starała się nie zasypywać mnie przez to jakimikolwiek pytaniami. Wycierając się do sucha, zabrałem do ręki resztki bandaża, które umożliwiły mi zakrycie swojej "wady fabrycznej". Starając się zrobić to jak najlepiej, postanowiłem ubrać się w nieco większą bluzkę niż zwykle, co teoretycznie miało pomóc mi w zakamuflowaniu mojej zbrodni. Wychodząc z łazienki, mogłem zobaczyć jak brązowowłosa dziewczyna czyta jedną ze swoich ulubionych książek. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to coś co koło niej leżało. Półroczny husky, wyciągnięty jak struna leżał po mojej części łóżka zadowolony ze swojego życia. Karcąc go dyskretnie wzrokiem, podszedłem do otwartego okna, które pod wpływem mojej siły, zamknęło się z cichym hukiem.
- Jackob! - wymamrotała z niezadowoleniem moja piękność - Tu jest za gorąco! Masz je z powrotem otworzyć - zażądała zginając róg karki, na której skończyła swoją opowieść z literaturą.
- Jest tylko dwadzieścia stopni Tamarciu... Jesień już idzie, a ty masz mi się nie przeziębiać - stanąłem do niej przodem ze skrzyżowanymi na piersi rękami - Jak będziesz się smarkać to nie wpuszczę cię do łóżka - zaszantażowałem ją lekko, uśmiechając się przy tym chytrze niczym lis dobierający się do tłuściutkiej kury nioski.
- Prędzej ja cię nie wpuszczę - rzuciła w moją stronę poduszką, która idealnie trzasnęła mnie w twarz - Będziesz spał na podłodze i zobaczysz jak będziesz żałować - roześmiała się wracając do dobrego humoru. Przewracając na to wszystko oczami, odrzuciłem jej poduszkę, a następnie zrzuciłem z pościeli zbyt rozpieszczonego psa, który pod wpływem szoku zerwał się na cztery łapy niczym piłeczka pingpongowa.
- Wolę leżeć obok ciebie - zająłem jego miejsce, przysuwając mocno do siebie ciało swojej ukochanej - Chyba jestem lepszy od tego psa co? - odgarnąłem jej włosy z czoła, starając się nie zrobić jej przy tym żadnej krzywdy. Nie darowałbym sobie chyba gdybym zadrapał jej delikatną skórkę, która dzięki promieniom słonecznym przybrała ciemniejszy odcień - Chyba, że pchlarz jest ciekawszy ode mnie? - mruknąłem z niezadowoleniem czując na sobie grube łapska, tępego jak but syberyjczyka.

<Tamara? :3> 

czwartek, 20 września 2018

Od Reker'a cd. Kiary

A może ja się wcale do tego nie nadaję? - pomyślałem czując przez cały ten czas zimny wzrok Raula na swoich plecach. Chociaż inni może mnie akceptowali i szanowali, to wątpię, aby ten jegomość kiedyś mnie polubił. Dla niego liczyła się tylko Kiara, Kiara i jeszcze raz Kiara, a ja to mogłem najlepiej umrzeć gdzieś na torturach, gdzie spalono by moje ciało. Wtedy na pewno przygarnąłby ją na nowo gang, a nasz kochany Raul wpakowałby mi się na posadę ojca. Nie chcąc o tym zbytnio myśleć, skupiłem się na czarnej grzywie swojej klaczy, która jak na swój młody wiek szła dość ociężale. Zwykle była dość energiczna, lecz teraz nabrała humorków, które raz na jakiś czas utrudniały naszą współpracę. Będąc w okolicach obozu, w pewnym momencie do moich uszu doszło ciche dyszenie. Spodziewając się wroga, kazałem mojej żonie zatrzymać swojego ogiera, który zaczął nerwowo strzyc uszami. Patrząc w stronę drzewa, mogliśmy ujrzeć dwójkę ludzi uwięzionych na gałęzi w jakiś siatkach. Kobieta z tego co spostrzegłem była w ciąży, dlatego obecna sytuacja była nieco niebezpieczna.
- Cholera - mruknąłem zsiadając z wierzchowca, aby lepiej ocenić całą sprawę.
- Musimy im pomóc - zadecydowała od razu kobieta, szukając po sakwach Feniksa, swojego, ostrego jak diabli noża. Kiwając jedynie na to głową, całkowicie jej uległem, a następnie zabrałem się do działania.
- Zostawcie nas... - nieznajoma próbowała walczyć z moimi rękami, które próbowały zabezpieczyć jej ciało - Przecież nic wam nie zrobiliśmy - jej głos z każdym słowem łamał coraz bardziej. Starając się to zignorować, zabrałem się do przecinania splecionych ze sobą grubo lin - Zostawcie nas... - powtórzyła się znowu kiedy byłem blisko celu, jaki był przede mną postawiony.
- Nic wam przecież nie zrobimy. Chcemy tylko wam pomóc - postawiłem ją ostrożnie na ziemi, uważając, żeby nic jej się nie stało. Widząc jej małe uspokojenie, zszedłem powoli z niewielkiego kamienia, umożliwiającego mi wykonanie swojej misji. Może to wszystko było w jakimś stopniu związane z obozem Aniołów? Przez ich nieodpowiedzialność, przez grancie nas dzielące, mogły przedostawać się pojedyncze sztuki Demonów i Trupów, które tylko utrudniały nasze, codzienne życie - Wszystko dobrze? - dopytałem widząc jak ta cała się trzęsie. Nie dotknąłem nawet jej ramienia, a już w okolicach brzucha poczułem ostry, kujący ból. Dopiero teraz użyłaś noża?! - pomyślałem nerwowo uciskając krwawiące miejsce, żeby nie zejść, aż tak szybko z tego świata.
- Zostawcie nas! - wrzasnęła próbując trafić mnie jeszcze raz, lecz moja dość szybka reakcja pomogła mi tego uniknąć. Wpadając na pień drzewa, świat w mojej głowie zawirował na nowo, powodując mój dość twardy upadek - Potwory!
- I kto to mówi? - syknąłem przez zaciśnięte zęby, skupiając się nad tym, aby nie zasnąć. Człowiek wychodzi z dobrą ręką, a ci patrzą tylko by zabić... Świat już chyba nigdy nie wróci na odpowiedni tor, nawet gdy znikną zombie i gdy teoretycznie trzeba byłoby się wziąć za odbudowę naszego, zepsutego do reszty kraju. Słysząc blisko swojego ucha cichnące coraz bardziej głosy, spojrzałem w zachmurzone ciemnymi chmurami niebo. Nasza sytuacja nie prezentowała się zbyt dobrze, a gdyby dołączyć do tego zombie, to byłby istny koniec świata. Musze dać sobie radę - przeszło mi przez myśl, kiedy ostatkiem sił, namierzyłem twarz swojej ukochanej.

<Kiara? ;3 Uratuj xd>

środa, 19 września 2018

poniedziałek, 10 września 2018

Od Clancy'ego (event)

Na początku funkcjonowanie jako część obozu nie wydawało mi się czymś ciężkim - wstawanie rano, pomaganie przy drobnych pracach, okazjonalnie krótkie misje na zewnątrz obozu. Całe to wrażenie zmieniło się z dniem, w którym zostałem wyznaczony do misji odnalezienia grupy ocalałych. Tona roboty zalała mnie na długo przed samym wyruszeniem poza bezpieczny teren i odebrała godziny snu.
Poza studiowaniem map i wysłuchiwaniem zaleceń szefa operacji organizowane były spotkania, na których omawialiśmy najważniejsze kwestie. Moim zadaniem było wyznaczenie miejsc, w których najprawdopodobniej mogli znajdować się żywi ludzie i tras z dala od miejsc najliczniej chronionych przez umarłych. Dusza perfekcjonisty nakazywała mi na przemyślenie każdego szczegółu, co w efekcie końcowym dałoby idealny plan jednak czas działał na moją niekorzyść i każda kolejna część planu tworzona była na podstawie największego prawdopodobieństwa, bez uwzględniania zmiennych.
Kolejną czynnością pochłaniającą mój czas była przyspieszona nauka komunikacji za pomocą migów. Zapoznałem się z najważniejszymi gestami i powtarzałem je codziennie z różnymi osobami z grupy. Co ciekawe, osiemdziesiąt procent korepetytorów należało do płci pięknej.
Dzień wyprawy rozpoczął się wcześniej niż zwykle, co wraz z moim późnym zasypianiem doprowadziło do zmęczenia. Dwunastoosobowa załoga zebrała się punktualnie, dzięki czemu wyruszyliśmy bez żadnych opóźnień. Kierowaliśmy się na obrzeża miasta zgodnie z planem, trzymając się w grupie aż dotarliśmy do punktu, w którym pięć osób odłączało się i kierowało w przeciwną stronę. W ten sposób zwiększaliśmy szanse na powodzenie podczas poszukiwań jak i ewentualnej ucieczki.
Poszukiwania siódemki do której zaliczałem się ja okazały się bezowocne, toteż dołączyliśmy do pozostałej piątki o zachodzie słońca w nadziei, iż do końca dnia uda nam się chociaż wpaść na trop ocalałych. Odnalezienie prowizorycznego, acz pustego obozu było czystym przypadkiem. Za miejsce odpoczynku obraliśmy ten sam teren, który niewątpliwie wcześniej na noc albo dwie przywłaszczył sobie ktoś inny. Ogniska zasypane piachem, śmieci, ugnieciona trawa. Ktoś był tutaj jeszcze z rana, dokładnie wtedy, kiedy my wyruszaliśmy na tę wyprawę.
Przewidziałem nocne patrole, więc wszystko było już zaplanowane. Otrzymałem kilka słów pochwały, po czym zaprezentowałem wszystkie zmiany, warty, grupy i trasy względnie bezpieczne na nocne przechadzki. Wspomniałem też o tym, że zawsze jakiś zbłąkany trup może pojawić się na ich drodze, a w takiej sytuacji powinni usunąć bezszelestnie przeszkodę. Wyjątkiem były grupy spacerujących zombie, gdyż w przypadku napotkania ich jedna osoba powinna natychmiast udać się do obozu, gdy pozostała dwójka będzie obserwować sytuację.
Będąc mózgiem tego planu, siebie oczywiście dołączyłem do pierwszej grupy spacerujących, by potem spokojnie przespać resztę nocy. Rozbiliśmy obozowisko i od razu udaliśmy się na patrol. Towarzyszyła mi blondynka Cathy oraz najmłodszy z grupy, rudowłosy Eddie. Może byłem jakimś niesamowitym wynalazkiem ale sposób, w jaki wpatrywała się we mnie ta dwójka raczej mnie przerażał, niż dodawał skrzydeł.
Jak na trasę, której przejście normalnemu człowiekowi powinno zająć godzinę, poszło nam szybko i bez komplikacji. Ponownie nic nie dostarczyło mi wrażeń i spać poszedłem w złym nastroju. Poranek następnego dnia przyniósł od razu dużo zamieszania i roboty. Ktoś widział kilku ocalałych na spacerze, przez co cały obóz został wyrwany ze snu i zmuszony do działania. W szybkim marszu co kilka sekund przecierałem oczy i otwierałem je szerzej, żeby nie zasnąć w miejscu, którym aktualnie stałem.
W końcu znaleźliśmy się na obrzeżach miasta, niedaleko miejsca, w którym podobno widziano innych ocalałych. Facet z tamtej grupy przez całą drogę zapewniał nas, że to byli oni. Był tego pewien i myślał, że za odnalezienie ich otrzyma spory kawał zasług i podziękowań. Prawda była taka, że to moja strategia doprowadziła nas w tak krótkim czasie do ludzi, nie ważne czy tej grupy, czy innej.
Rozmyślanie przerwał mi szef operacji informujący mnie o moim następnym zadaniu. Polecenie brzmiało mniej więcej tak, że mam odnaleźć tamtych ocalałych i przekonać ich grupę o tym, że jesteśmy przyjaźnie nastawieni. Pod rozkazy otrzymałem troje ludzi oraz czas do końca dnia.
Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem tak oburzonego i jednocześnie tak zdezorientowanego, dorosłego mężczyzny. Mięśniak od znalezienia ludzi zaliczał się do tej trójki, która od teraz bezwzględnie słuchała moich poleceń. Na początku ustaliliśmy obszar, w którym mogła znajdować się grupa. Nie powinno być to za daleko ani za blisko, jeśli tamta dwójka ludzi jedynie patrolowała okolicę.
~~~
Przechodziliśmy właśnie wąską szczeliną pomiędzy budynkiem, w którym kiedyś znajdował się supermarket a dawnym kościołem, kiedy przytknięto coś zimnego do moich skroni. Rozbrzmiał dźwięk odbezpieczanego pistoletu, na co cała trójka automatycznie zwróciła się w moją stronę. W geście kapitulacji uniosłem ręce do góry. Wyrwano mi notatnik, a reszcie rozkazano wyjść ze szczeliny, gdzie czekała już pokaźna grupka ludzi o znajomych twarzach. Jeden z mężczyzn stanął krok ode mnie i przyglądał się mojej twarzy przez chwilę, jakby zastanawiając się, czy ujawnić komuś, że się znamy. Ostatecznie odszedł na słowo z szatynką, która wcześniej przystawiła mi broń do głowy. Trójka pod moim chwilowym dowodzeniem dość szybko zorientowała się, że wszystko przebiega - jak do tej pory - zgodnie z planem, toteż nie sprawiała kłopotów podczas marszu w nieznane z oczami przewiązanymi cuchnącymi szmatami.
Skradziony wzrok oddano mi na miejscu, dokładnie w jednym z namiotów w obozie. Dookoła roznosiła się nieprzyjemna woń gnijących zwłok, a chłodny wiatr przeszywał nawet wnętrze tego namiotu. Stałem przed obliczem dobrze znanego mi żołnierza, którego twarz na mój widok wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. W oczekiwaniu na kogoś bardziej odpowiedniego do spokojniej rozmowy ze mną rozejrzałem się po przewiewnym namiocie. Nieaktualne mapy, z których sam kiedyś korzystałem, kartki posklejane krwią z zapiskami o pozostałych zapasach. Nie było tutaj niczego przydatnego, jednak to była tymczasowa siedziba mózgów tej grupy.
Grupy, do której nie tak dawno jeszcze należałem.
~~~
Przed rozpoczęciem dłuższej rozmowy upewniłem się, czy moi towarzysze traktowani są po ludzku oraz odebrałem swój notes. W kilku zdaniach wytłumaczyłem swoje nagłe zniknięcie i co dziwne - chyba mi uwierzyli. Nie mieli nic do stracenia, a z pewnością śniły im się koce i materace zamiast ziemi i piachu, którymi raczyli się do tej pory. Szybko przeszedłem do konkretów tłumacząc, dlaczego i po co tu jestem. Koce i materace wystarczyły, żeby osiemdziesiąt procent grupy, liczącej obecnie zaledwie dwadzieścia pięć osób zgodziło się na natychmiastowy wymarsz. To tak, jakby za trochę tkaniny zapomnieli mi zdrady, jakiej się dokonałem i udzielili mi rozgrzeszenia z najcięższych z ciężkich grzechów.

wtorek, 4 września 2018

Czystka Wrześniowa

Czystka od 3.09.2018 do 1.10.2018


Alice Chamberi - 15.05.2018 - Zagrożenie

Brajan Hones - 28.08.18 - Bezpieczny

Clancy Gray - 31.08.18 - Bezpieczny

Daisy Harris - 31.10.17 - Zagrożenie
Darlene Kanakaris - 10.06.18 - Ostrzeżenie

Detlef Friedrich Zussman - 07.06.18 - Ostrzeżenie

Emma Frost - 20.04.18 - Zagrożenie

Eri Reyes - 18.05.2018 - Zagrożenie
Eron Black - 21.06.18 - Ostrzeżenie
Kaya Warner - Zwolnienie
Kiara Blackfrey - 25.08.18 - Bezpieczna

Laurence Daveth Hartsfield - 05.08.18 - Bezpieczny
Leon Darvino - 27.08.18 - Bezpieczny
Lisbeth O'Hara - 27.06.18 - Ostrzeżenie
Madeleine Irving - Zwolnienie
Marshall Quincy - Brak pierwszego opowiadania! - Zagrożenie
Nick Walter - 04.02.18 - Zagrożenie
Roger Turner - 11.12.17 - Zagrożenie
Rosemary Hoops - 13.10.17 - Zagrożenie
Ruslan Reznov - 20.04.18 - Zagrożenie
Samantha Anzai - 25.08.18 - Bezpieczna
Sara Stevenson - 25.08.18 - Bezpieczna
Tamara Blackfrey - 29.08.18 - Bezpieczna
Tija Amitachi - 25.08.18 - Bezpieczna
Vivienne Leslie - Zwolnienie
Will Parker - 25.08.18 - Bezpieczny


Bezpieczni: 10
Ostrzeżeni: 4
Zagrożeni: 9
Przekreśleni: Przedłużenie terminu :)

sobota, 1 września 2018

Podsumowanie Sierpnia

Liczba Postów: 29 ~Poszło nam wspaniale :)
Nowi Przetrwali: Gorąco witamy Laurence Davetha Hartsfielda! Życzymy weny i przyjemnych wątków oraz zostania z nami jak najdłużej :)
Pora Roku: Ciągle trwa Lato.
Rangi: Czekają na aktualizację.
Trwa Event: KWALIFIKACJE ZAWODOWE 
Czystka: Aktywna od 3 września do 20 września. 

Rozdanie Punktów
Clancy 260 pkt + 150 pkt
Laurence 40 pkt
Leon 80 pkt
Brajna 80 pkt
Tamara 80 pkt
Sara 40 pkt
Will 40 pkt
Tija 40 pkt
Samantha 40 pkt

Postać Miesiąca
Clancy Gray! Gratulacje napisałeś w sierpniu 6 opowiadań!