poniedziałek, 20 maja 2019

Od Rafaela cd. Rity

- Musimy poczekać tylko na dobry moment. Teraz chcę nacieszyć się twoją obecnością... Nawet nie wiesz, jak nudno było w tej piwnicy - przejechałem dłońmi wzdłuż jej kręgosłupa, który pokrył się delikatną gęsią skórką. Nie czując żadnego skrępowania, pocałowałem jej zgrabną szyję, która bez najmniejszego zawahania wygięła się przede mną niczym rasowa żmija.
- Nie tutaj Rafael - mruknęła z zadowoleniem, zaplatając swoje ręce na moim karku - Lepiej mów, jaki masz ten plan działania - obaliła mnie na łóżko, przerywając tym samym serie pieszczot, które dla niej zaplanowałem.
- Chcę, aby złapali mnie drugi raz... Wiem, że to może być głupie zagranie, ale w taki sposób będziemy w stanie dowiedzieć się, kim oni wszyscy są. Mnie złapali i tylko uwięzili... Innego wampira mogliby już zabić. Musimy coś z tym zrobić. Jednak bez ciebie nie dam sobie rady skarbie - złapałem ją za rękę, żeby następnie spleść w jedność nasze samotne palce - Nic mi nie będzie. Obiecuję - zapewniłem ją po raz kolejny, co i tak nie uspokoiło zszarganych nerwów Rity. Doskonale rozumiałem to, iż się o mnie martwiła, lecz nie było do tego jakiś szczególnych powodów. Byłem dość odpowiedzialną osobą, dlatego podczas życia w ośrodku wszystkie ważne sprawy lądowały na mojej głowie. Przypilnuj tego, zrób tamto, przynieś siamto... Można by wymieniać w nieskończoność. Na szczęście tamte czasy rygoru już dawno odeszły, a ja mogłem zaznajamiać się z nowymi emocjami, których wcześniej mi zabraniano.
- A jak cię przejrzą i stanie ci się coś gorszego niż podejrzewamy? Nie mogę na to pozwolić. Nie mogę - ciemnobrązowe oko pokryło się warstwą wodnego szkła. Nie mając zamiaru patrzeć na jego rozbicie, scałowałem z powieki niechcianą łzę, hamując przy tym ich słoną lawinę - Musimy wymyślić coś innego. Coś innego! - powtarzała w kółko, wpatrując się w moje zbielałe od przemiany policzki.
- Zaufaj mi, wszystko pójdzie zgodnie z planem najdroższa - przytuliłem ją do swojej klatki piersiowej, w którą ta natychmiastowo się wtuliła. Uśmiechając się delikatnie na ten widok, odgarnąłem z czoła kobiety kilka niesfornych kosmyków czarnego włosa, co zezwoliło mi na późniejszy pocałunek owego czółeczka - Wszystko się ułoży. Potrzebujemy jedynie czasu i odpowiedniej chwili... Nie chcę, aby ta zgraja zagrażała innym wampirom... Boję się, że gdybyśmy puścili to w zapomnienie, pan "Życzliwy" mógłby dopuścić się okropniejszych rzeczy niż zwykłe porwania - powieliłem swoje czarne scenariusze, ponownie podkreślając powody takiej, a nie innej decyzji - Wszystko wypali. Masz moje słowo.
- Wierzę ci - westchnęła z lękiem, uspokajając stopniowo drżenie swoich rąk - Masz na siebie uważać. Nie chcę cię stracić - wyszeptała, nie mając zamiaru mnie puścić. Kiwając na to głową, pogładziłem ją kilkukrotnie po spiętych plecach, które z czasem wróciły do swojej właściwej giętkości. Och kocico... Jak ja bardzo cię kocham... - pomyślałem, pogrążając się całkowicie w miłosnych odczuciach.

*Piętnaście Godzin Później*

Szperając potajemnie w dokumentach Aniołów, bardzo dokładnie porównywałem każdy charakter pisma z tym jaki odcisnął się na znalezionej przeze mnie kartce papieru. Poszukiwania sprawcy postanowiłem zacząć od ludzi najbardziej skrzywdzonych przez naszą nadnaturalną rasę. Eh... No cóż, nie będę ukrywał, iż apokaliptyczny świat nie jest raczej przepełniony jednorożcami, cieszącymi się bachorami i srającymi tęczą ufoludkami. Zabójstwa zdarzały się tutaj dość często, a wiele z nich przypisywano mutantom genetycznym, którzy w poszukiwaniu jedzenia rozszarpywali swoje ofiary na miliony postrzępionych kawałeczków.
- No dalej, dalej - stukałem obcasem o betonową podłogę, co bez dwóch zdań, przyczyniło się do rozprzestrzenienia w pokoju cichego szmeru - Gdzieś to musi być - złapałem w ręce kolejny kolorowy papierek, potwierdzający istnienie niejakiego Nicka Johnsona. Facet miał niecałe trzydzieści lat, a kilka miesięcy temu na skutek nieszczęśliwego wypadku zmarła mu żona oraz ośmioletnia córka. Marszcząc na to brwi, namierzyłem wzrokiem podpis owego jegomościa, który idealnie trafił w przetrzymywany przeze mnie wzorzec - To ty - przygryzłem wargę swoich ust, żeby dokładniej przeanalizować sytuację w jakiej się znalazłem. Miałem już podnosić się z ziemi, gdy nagle zimna lufa mokrego pistoletu została przeciągnięta za jednym zamachem wzdłuż mojego kręgosłupa. 
- Zostaw to i łapy za głowę - męskie warknięcie rzuciło się na mój umysł niczym jadowita żmija, próbująca uśmiercić swoją przyszła ofiarę - Nie masz prawa tutaj przebywać... Nie masz prawa krwiopijco!
- Spokojnie... Chciałem tylko porozmawiać... Nie planowałem nikogo uśmiercać - zniżyłem się powoli do poziomu chłodnej posadzki, dzięki czemu uniknąłem przysłowiowej kulki w łeb - Proszę, porozmawiajmy... Rozumiem, że wiele wycierpiałeś przez wampiry, ale nie każdy z nas jest zły. Gdybym był opętany przez złe moce, już dawno wszyscy by nie żyli - mówiłem ze spokojem, co i tak pogorszyło jedynie moją sytuację.
- Zamknij się pijawko - kopnął mnie w centrum żołądka, powodując u mnie ochotę na zwrócenie całej zawartości żołądka - Nie powinni was tutaj w ogóle przyjmować! Przyciągacie jedynie problemy! Wybiję was wszystkich! Wszystkich co do joty! - wrzeszczał celując do mnie z odbezpieczonej broni, która w każdym momencie mogła wypalić.
- Nie. Nie możesz - rzekłem, wyczuwając niedaleko siebie postać Rity, której pozostawiłem resztę planu działania.

<Rita? :3 Ratuuuuuj xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz