On chyba kompletnie oszalał! Nie dość, że poszedł ubić
to cholerstwo, naraził się na ogromne niebezpieczeństwo, został ranny,
to teraz jeszcze nosił mnie na rękach po budynku. Głupek, no głupek!
Próbowałam się mu jakoś wyrwać, ale trzymał mnie zbyt mocno. Wolałam
odpuścić. Zawsze był uparty. Więc przestałam.
**
Nawet
nie zdążyłam go zatrzymać kiedy szybko, ale delikatnie wsunął się we
mnie. Jęknęłam cicho z rozkoszy i oplotłam jego kark rękoma. Był taki...
Doskonały. Nie umiałam tego inaczej określić.
- Wredny gadzie - syknęłam, przyciągając go do siebie, by mieć go jak najbliżej.
- Twój wredny gadzie - odparł i pocałował mnie namiętnie. Nie pozostając mu dłużna, oddałam pocałunek z całą mocą.
- Twój wredny gadzie - odparł i pocałował mnie namiętnie. Nie pozostając mu dłużna, oddałam pocałunek z całą mocą.
Po
chwili zaczął delikatnie poruszać biodrami, a ja nie mogłam się
powstrzymać, żeby cicho nie jęknąć. Był taki czuły i delikatny, a ja tak
bardzo go teraz potrzebowałam. Czułam, jak z każdą chwilą pożądam go
coraz bardziej, a moje ciało całkowicie mu się poddało. Rafael patrzył
na mnie takim wzrokiem, że wiedziałam, że i on mnie pożąda. W tej chwili
byliśmy jednością. Jednością, której nikt nie mógł rozdzielić. Jedno
bez drugiego istnieć nie mogło.
Ujęłam delikatnie jego twarz w dłonie i pocałowałam namiętnie. Czułam, że jego oddech przyspiesza, a jego męskość jakby jeszcze bardziej nabrzmiała we mnie, delikatnie, lecz stanowczo wzmagając swoje ruchy. Syknęłam cicho i całowałam go dalej, czując jego dłonie błądzące po całym moim ciele. Przyciągnął mnie bliżej siebie, a ja dopasowałam się do jego powolnego, ale mocnego rytmu. Był doskonałym kochankiem.
Delikatnie opadliśmy na łóżko, a ja oplotłam go nogami w pasie. Wisiał nade mną, wpatrując się we mnie swoimi słodkimi oczyma. Uśmiechnęłam się i delikatnym ruchem ręki zaprosiłam jego usta do swoich. Usłuchał i wpił się w nie. Odwzajemniłam pocałunek i przyciągnęłam go ręką do siebie. Dalej się we mnie poruszał, zadając mi taką rozkosz, że nie mogłam się powstrzymać od cichego jęczenia. Splótł swoje palce z moim, unosząc moje ręce za głowę, jednocześnie pieszcząc moje piersi. Nie przerywając lekkiego poruszania biodrami, ucałował jedną z brodawek. Syknęłam cichutko, a on zachęcony moją reakcją, lekko possał sutek. Z rozkoszy moje ciało wygięło się w łuk, a ja wbiłam mu paznokcie w plecy, na co on odpowiedział mocniejszymi pchnięciami bioder.
Po chwili znów podniósł mnie do pozycji siedzącej. Obejmowałam go mocno, żeby mieć go jak najbliżej siebie.
Ujęłam delikatnie jego twarz w dłonie i pocałowałam namiętnie. Czułam, że jego oddech przyspiesza, a jego męskość jakby jeszcze bardziej nabrzmiała we mnie, delikatnie, lecz stanowczo wzmagając swoje ruchy. Syknęłam cicho i całowałam go dalej, czując jego dłonie błądzące po całym moim ciele. Przyciągnął mnie bliżej siebie, a ja dopasowałam się do jego powolnego, ale mocnego rytmu. Był doskonałym kochankiem.
Delikatnie opadliśmy na łóżko, a ja oplotłam go nogami w pasie. Wisiał nade mną, wpatrując się we mnie swoimi słodkimi oczyma. Uśmiechnęłam się i delikatnym ruchem ręki zaprosiłam jego usta do swoich. Usłuchał i wpił się w nie. Odwzajemniłam pocałunek i przyciągnęłam go ręką do siebie. Dalej się we mnie poruszał, zadając mi taką rozkosz, że nie mogłam się powstrzymać od cichego jęczenia. Splótł swoje palce z moim, unosząc moje ręce za głowę, jednocześnie pieszcząc moje piersi. Nie przerywając lekkiego poruszania biodrami, ucałował jedną z brodawek. Syknęłam cichutko, a on zachęcony moją reakcją, lekko possał sutek. Z rozkoszy moje ciało wygięło się w łuk, a ja wbiłam mu paznokcie w plecy, na co on odpowiedział mocniejszymi pchnięciami bioder.
Po chwili znów podniósł mnie do pozycji siedzącej. Obejmowałam go mocno, żeby mieć go jak najbliżej siebie.
-
Kocham cię, Rito - szepnął mi nagle do ucha i przyspieszył do takiego
stopnia, że zacisnęłam się wokół niego z niewyobrażalnej przyjemności.
Czułam, że oboje jesteśmy blisko końca.
- Ja ciebie też, Rafael - powiedziałam ledwo słyszalnie, wpijając się w jego usta.
- Ja ciebie też, Rafael - powiedziałam ledwo słyszalnie, wpijając się w jego usta.
Po
chwili poczułam, jak ostatecznie wbija się we mnie, szepcząc moje imię i
szczytując. Nie pozostając mu dłużna, doszłam w tym samym momencie,
wymawiając jego imię.
Padliśmy wymęczeni, lecz szczęśliwi na łóżko. Wysunął się ze mnie i położył naprzeciw mnie tak, żeby na mnie patrzeć. Ucałował mnie czule i wpatrywał się we mnie.
Padliśmy wymęczeni, lecz szczęśliwi na łóżko. Wysunął się ze mnie i położył naprzeciw mnie tak, żeby na mnie patrzeć. Ucałował mnie czule i wpatrywał się we mnie.
- Jesteś głupi, wiesz? - bardziej stwierdziłam, niż spytałam, wodząc palcami po jego ramieniu.
- Wiem - uśmiechnął się głupio.
- Twoja rana... - dotknęłam jego boku. Syknął lekko, więc cofnęłam rękę.
- To nic. Złożyłem ci obietnicę i musiałem jej dotrzymać. Widzisz, szwy są całe - pocałował mnie czule, chwytając mnie za dłoń.
- To wszystko przeze mnie... - odparłam cicho i czułam, jak po policzkach płyną mi łzy.
- Rikito, nie wolno ci płakać - odparł smutny i otarł wierzchem dłoni moje łzy. - To nie była twoja wina. To coś bardzo cię skrzywdziło. Cierpiałaś, a twoje cierpienie uderza we mnie milion razy mocniej - dodał, gładząc mój policzek.
- Poszedłeś szukać igły w stogu siana. Znalazłeś mojego stwórcę i zabiłeś go. Naraziłeś się na ogromne niebezpieczeństwo. Mogłeś zginąć! - powiedziałam z pretensją w głosie.- Tak bardzo się o ciebie bałam. Klęłam jak nigdy. Idioto ty.
- Rikita, wiem. Ale wszystko zrobiłem dla ciebie. Nie mógłbym żyć z wiedzą, że cierpisz - odparł cicho.
- Rafael, ja... Nawet nie wiem, jak ci dziękować. Tyle dla mnie zrobiłeś - przytuliłam twarz do jego dłoni.
- Już mi podziękowałaś. Swoją obecnością - uśmiechnął się i znów mnie pocałował.
- Dzban z ciebie i tyle - odparłam, opierając swoje czoło o jego.
- Dzban? Dlaczego, kochana? - zapytał smutny.
- Dzban jest równoznaczny z miłością, mój drogi - zaśmiałam się cicho. - Kocham cię, Amitachi. Kocham cię z całego serca - powiedziałam i czule go pocałowałam.
-Von Kastner, jesteś niemożliwa - odwzajemnił pocałunek. - Kocham cię, Rita. Tak bardzo cię kocham - pogłębił pocałunek, a po chwili obrócił mnie tyłem, przyciągnął do siebie i przytulił.
- Wiem - uśmiechnął się głupio.
- Twoja rana... - dotknęłam jego boku. Syknął lekko, więc cofnęłam rękę.
- To nic. Złożyłem ci obietnicę i musiałem jej dotrzymać. Widzisz, szwy są całe - pocałował mnie czule, chwytając mnie za dłoń.
- To wszystko przeze mnie... - odparłam cicho i czułam, jak po policzkach płyną mi łzy.
- Rikito, nie wolno ci płakać - odparł smutny i otarł wierzchem dłoni moje łzy. - To nie była twoja wina. To coś bardzo cię skrzywdziło. Cierpiałaś, a twoje cierpienie uderza we mnie milion razy mocniej - dodał, gładząc mój policzek.
- Poszedłeś szukać igły w stogu siana. Znalazłeś mojego stwórcę i zabiłeś go. Naraziłeś się na ogromne niebezpieczeństwo. Mogłeś zginąć! - powiedziałam z pretensją w głosie.- Tak bardzo się o ciebie bałam. Klęłam jak nigdy. Idioto ty.
- Rikita, wiem. Ale wszystko zrobiłem dla ciebie. Nie mógłbym żyć z wiedzą, że cierpisz - odparł cicho.
- Rafael, ja... Nawet nie wiem, jak ci dziękować. Tyle dla mnie zrobiłeś - przytuliłam twarz do jego dłoni.
- Już mi podziękowałaś. Swoją obecnością - uśmiechnął się i znów mnie pocałował.
- Dzban z ciebie i tyle - odparłam, opierając swoje czoło o jego.
- Dzban? Dlaczego, kochana? - zapytał smutny.
- Dzban jest równoznaczny z miłością, mój drogi - zaśmiałam się cicho. - Kocham cię, Amitachi. Kocham cię z całego serca - powiedziałam i czule go pocałowałam.
-Von Kastner, jesteś niemożliwa - odwzajemnił pocałunek. - Kocham cię, Rita. Tak bardzo cię kocham - pogłębił pocałunek, a po chwili obrócił mnie tyłem, przyciągnął do siebie i przytulił.
W jego towarzystwie czułam się
taka bezpieczna, potrzebna i kochana. Był... Jest całym moim światem.
Wtuliłam się w niego, ciasno oplatając się jego ramionami.
- Śpij, najdroższa - szepnął i ucałował mnie w ramię.
- Ty też, skarbie - odparłam, zamykając powieki.
- Kocham cię, Rita.
- Ja też cię kocham, Rafael.
- Ty też, skarbie - odparłam, zamykając powieki.
- Kocham cię, Rita.
- Ja też cię kocham, Rafael.
Po
chwili czułam, jak jego oddech się uspokaja, a on sam zasypia słodko.
Moje powieki powoli opadły i czułam, że i ja zaraz udam się w objęcia
Morfeusza. Zasnęłam równie szybko co on.
**
Obudziłam
się kilka godzin później. Czułam, jak Rafael obejmuje mnie jak skarb,
którego nigdy nie odda. Uśmiechnęłam się i delikatnie wyswobodziłam się z
jego uścisku. Zamruczał cichutko, zwinął się w kłębek i spał spokojnie
dalej. Siedziałam chwilę, wpatrując się w jego unoszącą się lekko klatkę
piersiową. Wczorajszą noc była niesamowita. Na samo wspomnienie
poczułam przyjemne ciepło w dole brzucha. Wstałam i zaczęłam zbierać
nasze ubrania z ziemi. Ułożyłam je schludnie na krześle przy łóżku i
otwarłam szafę w poszukiwaniu stroju na dziś. Oczywiście, wybrałam
czarne ubrania - koszulę oraz spodnie. Usiadłam tyłem do śpiącego
mężczyzny i zaczęłam się ubierać. Zdążyłam włożyć spodnie i bieliznę, a
po chwili poczułam, jak po plecach przesuwa się jego dłoń. Moje ciało
przeszedł przyjemny dreszcz. Czułam, że przysuwa się do mnie i całuje
delikatnie po ramieniu, a potem po szyi. Przymknęłam oczy i odchyliłam
głowę w bok.
- Dzień dobry, śpiochu - powiedziałam, łapiąc go za ręce i oplatając się nimi w pasie.
- Witaj, skarbie - obrócił mnie i pocałował słodko. Odwzajemniłam czule jego pocałunek i popatrzyłam na niego.
- Siedź tu, przyniosę nam coś do jedzenia.
- Rikita, zostań - wymruczał jak rasowy kot.
- Kochany, zjemy coś i musimy wracać do naszych obowiązków - zaśmiałam się, splatając nasze dłonie.
- No weź, możemy jeszcze zostać - pociągnął mnie na łóżko i delikatnie pocałował.
- Raf... - wymamrotałam i odwzajemniłam pocałunek. - Chciałbym, ale nie mogę - popatrzyłam na niego.
- Na pewno? - powiedział zmysłowo i wsunął dłoń pod moją koszulę, po chwili masując moją pierś.
- Torturujesz mnie - jęknęłam cicho, przygryzając wargę.
- Odrobinkę - pociągnął mnie na kolana i przytulił.
- Kocham cię, wiesz? - wymruczałam w jego szyję.
- Wiem. Kocham cię - powiedział i pogładził mnie po plecach.
Po
kilku minutach puścił mnie i pozwolił iść po śniadanie. Wróciłam do
pokoju z jakimiś konserwami i dwiema butelkami wody. Rafael był już
częściowo ubrany. Oczywiście, bez koszulki. Głuptas, zaśmiałam się
cicho. Zjedliśmy w miłej atmosferze, rozmawiając o jakiś pierdołach.
Gdy skończyliśmy, zorientowałam się, że opaska na oko ciągle leży przy łóżku. Wzięłam ją i założyłam. Od razu czułam się lepiej.
- Wiesz, że tego nie potrzebujesz, prawda? - stwierdził mężczyzna, wkładając resztę ubrań.
- Wiem, ale z tym czuję się pewniej.
- To co robimy? - zapytał, stając przede mną.
- Co powiesz na trening łucznictwa? Z twoją raną raczej ciężko będzie zrobić cokolwiek - zaproponowałam.
- Dałbym radę. Ale dobrze, niech ci będzie - zaśmiał się cicho.
Ubrałam się do końca i mogliśmy ruszyć na strzelnicę. Dzień zapowiadał się całkiem produktywnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz