Czując się rozdarty między światem żywych i umarłych, zacząłem solidnie myśleć nad tym, czy będę miał okazję wybudzić się z tego karygodnego snu. Mimo tego, że nie byłem przytomny, doskonale odczuwałem wszystkie wbicia igieł w moje ciało. W pewnym momencie byłem nawet pewny, iż się wybudzę, lecz marzenia zawsze pozostaną tylko i wyłącznie marzeniami. Po mniej więcej pięćdziesięciu minutach męki zostałem przykryty nieznanym mi materiałem, który dawał ciału złudne ciepło. W pewnym momencie swojego nic nierobienia usłyszałam przy sobie bardzo znajomy głos Rity. Zmartwionej, roztrzęsionej Rity, która wyzywała mnie od idiotów i innych dziwnych stworów. Gdybym mógł, z pewnością uśmiechnąłbym się na te wyzwiska, ale tym razem miałem zadowolić się jedynie ciepłem, przeszywającym na wskroś moje serce. Po tym wydarzeniu, przez długie godziny mogłem wysłuchiwać ciekawych historii, wydostających się z myśli czarnowłosej. Zaczęła od przypomnienia naszej młodości, szła przez ciekawe zdarzenia z naszego życia, a zakończyła wszystko dziecięcymi bajkami, jakie opowiada się niezbyt grzecznym dzieciom, aby przemyślały swoje postępowanie.
- Dobranoc kochany - pocałowała mnie w usta, powodując tym samym moje wybudzenie. Nie czując żadnego wstydu, zacząłem czule pogłębiać słodkiego całusa. Pozwalając sobie na nieco śmielsze ruchy, zjechałem prawą ręką na kobiece udo, a lewą delikatnie smagałem obolałe plecy kobiety, które pod wpływem mojego dotyku, zaczęły stopniowo się rozluźniać.
- Ale ja nie chcę jeszcze spać - rzekłem, gdy nasze wargi chwilowo się rozłączyły - Jestem strasznie wypoczęty - wymruczałem niczym rasowy kocur, który dostał się pod dłonie swojego właściciela. Widząc na jej twarzy krwiste rumieńce, przyciągnąłem von Kastner bliżej swojego ciała, aby następnie wstać i zanieść ją do prywatnych czterech ścian, gdzie nikt nie miał prawa nam przeszkodzić.
- Nie powinieneś mnie nosić Rafael - spanikowała, martwiąc się o stan mojej rany - Twoje szwy mogą strzelić... To niebezpieczne - próbowała wyrwać się z moich objęć, lecz mój stanowczy chwyt, powstrzymał jej mięśnie od dalszych, zaplanowanych przez podświadomość drgań.
- Spokojnie Rikito, nic mi nie będzie - ponownie złączyłem nasze usta, które po tej nocy będą do siebie bardzo tęskniły - To tylko zadrapania - otworzyłem łokciem drzwi, żeby wejść do wnętrza dawnego gabinetu, dostosowanego do warunków współczesnego świata. Po zamknięciu drzwi na klucz ułożyłem brązowooką na wygodnym łóżku, uginającym się pod ciężarem naszych ciał - Bez tego ci będzie dużo lepiej - mówiąc to, ściągnąłem z jej oka czarną przepaskę, skrywające pod sobą ranne oko. Akceptując ten widok, złożyłem pocałunek nad rannym narządem, przysięgając sobie w myślach, iż kiedyś spojrzy na mnie jeszcze dwiema, radosnymi tęczówkami.
- Nie patrz na mnie... Wyglądam okropnie - próbowała zasłonić swoją twarz, na co stanowczo jej nie pozwoliłem.
- Nie prawda. Wyglądasz, jak prawdziwy anioł - stwierdziłem, odpinając swój pasek, który jako jedyny blokował dostęp do guzika spodni - Nie wstydź się swojego ciała... Nie masz się czego wstydzić... - pogładziłem dłonią jej płaski brzuch, który po niecałych dziesięciu sekundach prezentował się przede mną bez żadnych okryć. Nie przejmując się złym wyglądem swojego ciała, zjechałem ręką do jej majtek, na co ta cicho sapnęła. Oczywiści nie pozostała mi dłużna, gdyż jej ostre paznokcie, odnalazły swoje miejsce na moich plecach, a kolano idealnie w miejscu krocza - Tortura, za torturę? - wsunąłem dłoń pod materiał, zaczynając instynktownie wyszukiwać wejścia do jej pochwy.
- Powiedzmy - przycisnęła mocniej nogę do mojego przyrodzenia, przez co cicho jęknąłem - Rafael! - wygięła się w łuk, gdy pierwszy palec znalazł się w jej wnętrzu. Uśmiechając się z lekka na ten widok, zacząłem powoli poruszać wspomnianą częścią ciała, wywołując tym samym jej tłumione jęki, wymieszane z głośnymi sapnięciami. Od czasu do czasu pojawiało się nawet mojej imię, co wywoływało coraz to szerszy uśmiech na mojej twarzy. Czując, jak jej zwinna rękę masuje moją męskość, ciężko było mi się skupić na wykonywaniu swojej pracy. Kiedy po trzecim palcu zaczęła się robić coraz mokrzejsza, postanowiłem zastąpić je swoim twardym już przyjacielem - Wredny gadzie - syknęła, oplatając rękami mój kark.
- Twój wredny gadzie - pocałowałem ją namiętnie, zaczynając bardzo powoli poruszać biodrami. Czując, jak nasze ciała tworzą jedność, błądziłem dłońmi po całym ciele Rity, zahaczając "przypadkowo" o jej jędrne piersi - Kocham Cie Rito - szepnąłem do ucha czarnowłosej, kiedy byłem już bardzo blisko dojścia.
<Ritaaaa? :3 No to ten tego xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz