Mocne szarpnięcie wyrwało mnie ze snu.
-Ruslan!-wołał jakiś głos, a ja szybko otworzyłem oczy- Coś stało się na granicy, mamy iść to sprawdzić.
Ahh,
mój stary dobry kolega znowu nie mógł sobie z czymś poradzić sam.
Poczułem ogarniające mnie ciepło i sen. Mimo że raczej wolałem
samotniczą robotę i towarzystwo samego siebie, to jego obecność
wprawiała mnie w dobry humor.
-Ale z Ciebie ciota-mruknąłem ze złośliwym uśmiechem- Traktujesz mnie jak matkę.
Nastała
chwila ciszy, po czym po chwili dotknięty tym, co powiedziałem,
przyjaciel opuścił mój mały schowek, a ja zaśmiałem się szyderczo,
odprowadzając go wzrokiem.
Powoli wstałem, wygrzebując się ze sterty materiałów kocopodobnych.
Wskoczyłem w ciężkie buty i brudny już mundur, po czym do malej torby,
spakowałem ewentualnie potrzebne rzezy i zarzuciłem ją na ramię. W rękę
oczywiście chwyciłem Cara i z dumą wyszedłem na korytarz.
Oparty o ścianę Metra Shayen, czekał na mnie ze spuszczoną głową. Delikatny z niego dzieciak.
-Ooh no nie gniewaj się, chodź- powiedziałem, uśmiechając się z troską i trąciłem go w ramie-Ktoś jeszcze idzie?
-Nie, mamy tylko sprawdzić-lekko odwzajemnił uśmiech i razem zaczęliśmy iść w stronę stacji "sopel".
Gdy
od wyjścia z metra dzieliły nas jakieś 5 minut marszu, zauważyłem
niespotykane poruszenie wśród trupów. Niby wszystko było jak zwykle, w
centrum dużo ludzi, głośne rozmowy, gry w karty, jednak pomiędzy tym
wszystkim widać było przebiegających w tę i wewte informatorów z
czarnymi oczami, jakby zaraz na nasze metro miała spaść bomba atomowa.
Poczułem, że coś nie gra i zatrzymałem się. Shayen
szedł dalej, nie słysząc, że nie dotrzymuje mu kroku. Skupiłem się na
jednym z przebiegających informatorów i dokładnie zacząłem mu się
przyglądać. Dostrzegłem, że w dłoni kurczowo trzyma starannie złożoną
mapę i z tymi samymi pustymi oczami biegnie w stronę samej bazy.
Poczułem lekki niepokój i podejrzliwie podążałem za nim wzrokiem, dopóki
nie zniknął za rogiem. W tym samym momencie moje podejrzliwe spojrzenie
skupiło się na Tripie, który niespodziewanie wypełzł ze swojej małej
jaskini i również patrzył w moją stronę. Przez dłuższą chwilę
wpatrywaliśmy się w siebie, jednak z zamyślenia wyrwało mnie kolejne
tego dnia szarpnięcie Shayen'a.
-Co ty robisz?-zapytał podirytowany i zaczął ciągnąć mnie za pasek od torby-Idziemy!
-Coś się kroi-powiedziałem szeptem pod nosem, tak by nikt mnie nie słyszał i nadal ciągnięty przez Shayen'a szedłem w następstwie za nim.
Na
miejscu rzeczywiście zastaliśmy nie najlepsze widoki. Nocne ciemności w
połączeniu z tym, co tutaj się stało, przyprawiło mnie o nie małe
dreszcze, jednak od razu się otrząsnąłem i na zimno spojrzałem na całą
sprawę.
-Dobra ty patrzysz tutaj, ja w środku-rozkazałem, nie czekając na żadne słowa sprzeciwu i przygotowując broń, wszedłem do środka.
Czysto.
Znaczy
brudno jak chuj, ale chociaż nikt nie strzelał. Opuściłem karabin i
kucnąłem obok jednego z ciał. Spojrzałem na twarz zmarłego i zmrużyłem
oczy. Złapałem za jego mundur i obróciłem tak, żeby móc zobaczyć jego
ramię.
-Znak przemytników-pomyślałem i zamyśliłem się- Po co przemytnicy mieliby nas atakować?
Poczułem,
jak podejrzliwość przesiąka przez każdy kawałek mojego ciała. Zacząłem
przeszukiwać ciało. Miotające się światło latarki zbijało moje myśli z
tropu. Nagle zza okna usłyszałem głośny trzask i szybko zerwałem się na
równe nogi. Chwyciłem za broń i wyskoczyłem z budynku gotowy do strzału.
Jednak moim oczom ukazał się jedynie Shayen, który leżał obok przewróconych beczek i cicho jęczał.
-Kurwa, pojebało cię do reszty?-syknąłem przez zęby i rzuciłem mu wrogie spojrzenie-Jak idiota..-przerzuciłem oczami i wróciłem do środka. Znowu kucnąłem obok tego samego ciała i kontynuowałem przeszukiwanie.
W jednej z kieszeni munduru wyczułem coś twardego. Jakaś kartka.
-Wow
odkrywamy skarby- pomyślałem, ze wzrokiem pełnym ironii otworzyłem
kartkę, spodziewając się jakichś zbędnych zapisek i niestety nie myliłem
się, na kartce była jedynie jakaś bezsensowna notka. Mimo wszystko
schowałem ją do torby. Zabrałem się za przeszukiwanie kolejnego ciała.
Mały szczegół przykuł moją uwagę, mundury. Były jakieś..
Dziwne. Biorąc latarkę w zęby, wyciągnąłem z kieszeni nóż i sprawnym
ruchem odciąłem kawałek materiału z ramienia nieżywego przemytnika i
schowałem do torby.
Po dłuższym czasie w końcu trafiłem na coś
ciekawego. W mundurze jednego z ciał znalazłem zapieczętowaną, małą
kopertę. Lekko uśmiechnąłem się, jednak po raz kolejny moją głowę
przepełniły pytania, jednak zdecydowałem się zachować je do czasu
dostarczenia tego wszystkiego Tripowi. Wstałem i wrzuciłem wszystkie
zdobycze do torby. Ostrożnie wyściubiłem głowę z budynku i rozejrzałem się. Wyszedłem z budynku i wzrokiem zacząłem szukać Shayen'a. Po chwili dostrzegłem go, w dłoni trzymał jakby.. Fiolkę? Jakiś mały podłużny pojemniczek.
Spojrzałem
na niego pytająco, jednak ten tylko wzruszył ramionami. Zbliżyliśmy się
do siebie i razem bezpiecznie wróciliśmy do bazy.
Bez tracenia czasu zdecydowałem, że idziemy do Tripa. Bez większych problemów dostaliśmy się przed jego drzwi i w ciszy czekaliśmy na pozwolenie do wejścia.
-Może
lepiej nie teraz, zajęty jest- mruknął strażnik i w tej samej chwili
drzwi gwałtownie otworzyły się i ze środka wyleciał informator.
Szybko skoczyłem do zamykających się drzwi i przytrzymałem je dłonią.
-Reznov się melduje, można wejść?-zapytałem głosem wypranym z emocji, w mojej głowie właśnie działa się prawdziwa wojna myśli i przeczuć. Ciężko było mi wykrztusić z siebie jakiekolwiek słowo.
-Nie teraz Reznov!-warknął
nieco i już chciał trzasnąć drzwiami, jednak przytrzymałem je w
miejscu-Co jest kurwa?- wysyczał wściekły, a ja tylko wślizgnąłem się
szybko do jego małego pokoiku i przedstawiłem zebrane rzeczy i zdałem
raport.
Po całej rozmowie zaniepokojony Trip siedział z głową opartą o
ręce i patrzył w stół, myśląc, co to wszystko może znaczyć. Zawartość
odpieczętowanej koperty zżerała mnie od środka.
Co tam jest?
Trip ciężko westchnął i przeniósł wzrok na mnie.
-Podejrzewam coś-zacząłem jednak przerwał mi gest dowódcy, mówiący, że mam być cicho.
-Kurwa to ważne-powiedziałem w myślach zdenerwowany-Nabierasz się.
-Wyjdź na chwilę, muszę coś przemyśleć-wskazał
na drzwi, a ja posłusznie opuściłem pokój, zamykając za sobą cicho
drzwi i oparłem się o ścianę i popatrzyłem w górę. Mój wzrok utkwił w
suficie, jednak moja głowa przepełniona była najróżniejszymi głosami.
Po niedługim czasie Trip znowu wpuścił mnie do środka.
-Masz się ubrać i być tu za 10 minut. Spotkamy się z Demonami, ty jedziesz ze mną-skwitował
i zamknął mi drzwi przed nosem, właśnie gdy miałem mu po raz kolejny
powiedzieć o moich podejrzeniach. Zły westchnąłem, chwyciłem moje rzeczy
i truchtem ruszyłem w stronę mojej nory. Była oddalona o dość spory
kawałek, więc musiałem się spieszyć. Na miejscu zrzuciłem z siebie tylko
torbę i ogarnąłem wygląd. Mimo czasów, w których żyjemy, hygienia zobowiązuje. Wracając do Tripa, zahaczyłem o pralnie, w której zajebałem czyściutki mundur, oczywiście taki sam jak mój i po chwili byłem już u Tripa.
Cierpliwie
stałem, opierając się o ścianę i czekając na dowódcę. Nie miałem ochoty
nigdzie z nim jechać, tym bardziej że nadal nie dał dojść mi do głosu.
-Właśnnie przez takie idiotyczne zachowania upadały imperia-powiedziałem do siebie, nie mogąc przypomnieć sobie zbyt dużo z lekcji historii.
W końcu drzwi otworzyły się i wyszedł z nich Trip.
-Sakura zaraz do nas dołączy- powiedział, po czym przeleciał wzrokiem po mnie od góry do dołu- Wystroiłeś się!
Podniosłem brew i lekko uśmiechnąłem się, kiwając głową.
-To bardzo dobrze- zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu.
-Pamiętaj, że to może być podstęp- rzuciłem szybko, a Trip momentalnie skamieniał.
Milczał.
-To się jeszcze okaże- rzucił jedynie, gdy Sakura już szła w naszą stronę.
<Długi okres oczekiwania, ale myślę, że to jedynie kwestia czasu kiedy się rozkręcimy!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz