niedziela, 11 listopada 2018

Od Ruslana cd Ana

Cały czas bacznie obserwowałem ruchy i zachowanie mężczyzn, podczas gdy dziewczyna zaczęła ich ostro opierdalać. Niezła szopka. Aż dziwne jak kobiety potrafią zdominować facetów. Mały szantaż emocjonalny połączony z wytykaniem błędów i już kolega jest cały urobiony. Ahh. Po odprawianiu kolegów dziewczyna westchnęła i spojrzała w niebo.
- Muszę się napić - mruknęła, a ja cicho charknąłem ze śmiechu.
- Może się dołączę?-zaproponowałem, chciałem, żeby w moim tonie słychać było powagę, jednak raczej średnio to wyszło.
- Jeśli to ty załatwiasz alkohol, to nie ma problemu- stwierdziła i odwróciła się w moją stronę.
Z twarzy nadal wyglądała na nieco przestraszoną i przytłoczoną całą sytuacją. Zresztą ja pewnie też, nie lubię ratować dupy innym. Niestety czasy są takie, że lepiej dbać tylko o siebie. Ratowanie komuś życia jest nie na miejscu, utrudnia całą robotę. Jeszcze jakoś się zwiążemy, wtedy będzie zupełna katastrofa. Teraz świat jest zbyt dziki i niebezpieczny, żeby dbać jeszcze o kogoś.
Po co ja w ogóle to zaproponowałem?! Jakiekolwiek bliskie związki są jaknajbardziej ważne, jednak teraz szansa na stracenie takiej osoby jest zbyt wysoka. A nie trudno jest zostać zabitym.
- Ana Balanchine-wyciągnęła do mnie rękę- i Loki-wskazała głową psa, który na momentalnie zareagował na wypowiedzenie swojego imienia i zjawił się przy nodze swojej pani. Z niechęcią spojrzałem na jej rękę, jednak nie pokazałem tego po sobie, by jeszcze bardziej jej nie dobijać.
- Jeśli dobrze pamiętam, to ty mnie wyciągnąłeś z tamtego piekła - wskazała palcem dziurę w asfalcie- A, i przepraszam za tamtych palantów. Kontakty towarzyskie nie są zdecydowanie ich mocną stroną.
-Ruslan-odpowiedziałem zdecydowanie i ścisnąłem jej dłoń. Była niezwykle gładka i delikatna sprawiła, że momentalnie cofnąłem dłoń i skrzyżowałem obie ręce na piersi-Taak, radze nosić przy sobie srebrne naboje, skoro tak boisz się wilkokrwistych i nie polegać na innych-uśmiechnąłem się lekko i rozkładając ręce, powoli ruszyłem do przodu.
Dziewczyna ruszyła za mną, jednak nie dawała mi spokoju myśl, dlaczego jakkolwiek mi zaufała i zgodziła się ze mną gdziekolwiek iść. Przecież równie dobrze, mógłbym ją zabić, zgwałcić, obrabować, zrobić dosłownie wszystko.
-Znam jedno „fajne” miejsce-mruknąłem i spojrzałem za siebie, by jeszcze raz spojrzeć na dziewczynę. Wyszukałem jej oczy i zatrzymałem na nich swoje-Masz za mną nie iść-powiedziałem łagodnie i odwróciłem się przodem do kierunku drogi. Ana zrównała się ze mną, jej pies nieco kręcił się pod nogami, jednak jego miękkie futerko, tak lekko łaskotało i miziało po nogach, że zupełnie na to nie reagowałem.
-Może przerwę tą niezręczną ciszę-zaśmiała się cicho i spojrzała na mnie.
Nie mogłem oderwać oczu drogi, jednak czując jej ciężkie spojrzenie na mnie, lekko podniosłem głowę.
-A więc jak w ogóle się tam znalazłaś?-zapytałem od niechcenia, na co Ana od razu zaczęła opowiadać całą historię od początku.

***

Na miejsce doszliśmy po przebyciu sporego dystansu. Jednak czas spędziliśmy miło. Ana okazała się, jak dla mnie duszą towarzystwa i zdecydowanie była odskocznią od ciągłych lakonicznych rozmów z innymi Trupami. Tym bardziej że od dłuższego czasu czułem się nieco samotny, gdyż oddzielili mnie od dwóch osób, z którymi się jakoś bardziej przyjaźniłem. Nasza rozmowa wyszła mi na dobre.
-Jesteśmy na miejscu!
Naszym oczom ukazał się mały budynek. Na pierwszy rzut oka niewidoczny. Rośliny wokół niego uczyniły z niego dobre schronienie, prawdziwy bunkier. Mocne pnącza objęły większość jego powierzchni, a gęste otoczenie drzew, krzewów i wysokich traw, dodawało mu tej tajemniczej magii. To wszystko wyglądało tak uroczo, że zawsze wracałem tu z uśmiechem.
Budynek ten przypominał dom moich dziadków, obrośnięty bluszczem, dzięki czemu był piękny i tajemniczy. Zatrzymałem się. Przed moją twarzą zobaczyłem postaci moich dziadków i mnie jako dzieciaka. Wszystkie te zjawy weszły do środka małego budynku. Krew zahuczała mi w uszach i zakręciło mi się w głowie, jednak szybko otrząsnąłem się i spojrzałem na Ane.

<Ana?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz