niedziela, 18 listopada 2018

Od Rafaela cd. Lennox

Przemieszczając się po nieznanych sobie terenach, starałem znaleźć sobie nową kryjówkę, dzięki której mógłbym przeżyć nadchodzącą zimę. Wszyscy, których znałem i na których mi zależało umarli już bardzo dawno temu, więc jedyne co mi teraz pozostało to szukanie swojej siostry, która i tak zapewne radzi sobie teraz lepiej ode mnie. Spacerując po dachach leżących na obrzeżu miasta, które jeszcze kilka lat temu tętniło życiem, zacząłem zastanawiać się jak potoczyłoby się moje życie, gdybym posiadał normalną rodzinę. Przeżyłbym? A może jednak zamienił się w zombie? Ciekawa sprawa. I co Joseph? Ja niby nie miałem dać rady przeżyć na własną rękę? - pomyślałem wspominając słowa, swojego opiekuna, który jeszcze nie tak dawno rezerwował mi miejsce w kostnicy. Ciekawe co się z tym dziadem w ogóle stało... Niby nie był najgorszy, ale i tak za widokiem jego okropnej twarzy jakoś specjalnie nie szalałem.
- Przydałoby się coś zjeść - rzekłem cicho w stronę zdechłego szczura, jakbym oczekiwał, że opowie mi historię swojego życia, albo wskaże gdzie znajduje się najbliższe KFC - Zabawne zwierzęta - skomentowałem jeszcze, zeskakując na niższy budynek, którego dach był nieco mniej stabilny niż ten, po którym jeszcze nie tak dawno stąpałem. Przemieszczając się na wschód, przyświecała mi nadzieja, nie wdania się w interakcje z żadnym zombie. Wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie lina nastawiona zapewne na jakieś głupie zwierze, która pociągnęła mnie w dół. Na moje szczęście, bądź nieszczęście, pętla zaciskająca się na moich kostkach, utrzymała mnie kilka centymetrów nad ziemią - Mógłbym już zdechnąć - warknąłem, próbując wierzgać swoimi kończynami, ale dawało to opłakane efekty. Potem akacja działa się dość szybko. Przybyła jakaś dziewucha, która postanowiła zabawić się w spider girl, a po chwili przed moimi oczami zatańczył obraz bijatyki z kiloma zombie.
- Dobrze ci poszło chłopczyku - zaśmiała się, przystawiając postarzałą piersiówkę do swoich ust - Na pewno nie chcesz się napić? - dorzuciła jeszcze, kołysząc biodrami to w prawo, to w lewo.
- Stronię od alkoholu na służbie - odtrąciłem jej rękę, która próbowała dotknąć mojej twarzy - Nie jesteś przypadkiem za młoda na to świństwo? - zmrużyłem swoje oczy, niczym dziki jaszczur chcący pożreć jej dusze. Nie żebym się martwił o wychowanie współczesnego społeczeństwa, ale to chyba nie bezpiecznie dla nastolatek, aby pozostawały bez opieki dorosłego podczas stanu upojenia alkoholowego.
- Mam dwadzieścia dwa lata więc chyba mogę robić z sobą co chce prawda? - zapytała ze spokojem, wpatrując się ze spokojem w moje oczy - Jak ci na imię? - zmieniła temat, odwracając się do mnie plecami. Jej głos był bardzo pewny siebie, ale czy dusza też taka była? Znałem wiele osób, które potencjalnie zgrywały twardzieli, lecz tak na prawdę były miękkimi kluskami, bojącymi się gniewu swoich opiekunów.
- Rafael - mruknąłem w odpowiedzi, chcąc załapać z nieznanym sobie odludkiem jakiś kontakt - A ciebie jak zwą?
- Lennox, wystarczy Lennox - odpowiedziała z lekką oziębłością - Jaki jest twój cel? Dokąd zmierzasz? - dopytywała, chcąc uzyskać jak najwięcej odpowiedzi. Zamyślając się na chwilę, zacząłem zastanawiać się czy warto ufać tej niewielkiej istocie, dla której byłem prawdziwym wieżowcem. Teoretycznie nie była dla mnie żadnym problemem, ale warto byłoby zyskać jakiegoś towarzysza broni. Zresztą dawno nie rozmawiałem z żadnym człowiekiem więc w jakiś sposób mogłoby mi to pomóc w uspołecznieniu się.
- Sam nie wiem. Moim celem jest przeżycie, ucieknięcie od przeszłości... Nie mam zamiaru płaszczyć się przed byle kim więc nie wiem czy gdziekolwiek znajdę sobie nowy dom. A ty? Czego chcesz od życia?

Lennox? ^^ 
Takie nijakie, ale jeszcze się rozkręcę :v 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz