środa, 29 sierpnia 2018

Od Tamary cd. Reker'a

Widząc że brata długo nie ma zmartwiłam się i postanowiłam do niego zajrzeć. Trupom zrobiło się cieplej co było widać po tym jak nieco nabrali kolorów na swoich twarzach i siedzieli w miejscu by tracić jak najmniej ciepła. Nie lubiłam trupów, a wręcz ich nie cierpiałam, ale fakt faktem że nam kiedyś pomogli i wypadało by się odwdzięczyć, choć to mogło być bardzo ryzykowne posunięcie gdyż to jednak nasz wróg i nigdy nie było wiadomo co im przyjdzie do głowy... Owszem Trip ich nowy przywódca ich trzymał twardą ręką, ale nigdy nie można było być do końca pewnym czy aby przypadkiem tylko tak nie grają celowo by nas zabić... Z drugiej zaś strony już wtedy mogli nas zabić gdy u nich byliśmy ale czy to nie był plan przebiegłego Tripa by wzbudzić nasze... hm... lekkie zaufanie? Sama nie wiem... Zaufaniem jednak tego nie można było nazwać i tak gdyż Trupy wyrządziły wiele złego za czasów gdy rządziła Senso z tym drugim co teraz nie żyje. W razie czego broń miałam w pogotowiu więc gdyby chcieli nas zaskoczyć to miałam jak się obronić i innych. Poszłam do brata spokojnie no i okazało się że znowu ma problem z ranami, które na pewno się otworzyły widząc po bracie jak leży na kanapie i próbuje mnie spławić. Niestety albo stety Blackfreyowie nigdy nie odpuszczają, dlatego brat nie miał w ogóle nic do gadania. Słyszałam jego marudzenie bo nie lubił opatrywania ran, ale cóż... trzeba było to zrobić. Poszłam jeszcze tylko na szybko znowu do tamtego głównego pokoju, gdzie wzięłam apteczkę i wróciłam szybko do niego by mi czasem nie próbował zwiać, bo by to było bardzo do niego podobne.
- Nic się nie bój brat - powiedziałam spokojnie i podwinęłam mu koszulkę, gdyż mundur mu już zdjęłam. Od razu zobaczyłam bandaże przesiąknięte całe krwią, nie mówiąc o tym że pociekło mu nieco po plecach...
- Oj braciszku musisz bardziej na siebie uważać - westchnęłam i zaczęłam delikatnie zdejmować mu opatrunki.
- Nie moja wina - odmruknął do mnie wciskając bardziej głowę w poduszkę.
- Daj rękę dam Ci przeciwbólowe bo będziesz się zwijał z bólu kiedy będę Cię opatrywać - powiedziałam spokojnie szykując igłę z przeźroczystą substancją. Nawet nie zdążył zaprotestować, a już podałam mu lekarstwo, które podałam mu w całej dawce i wyjęłam dając w to miejsce opatrunek by nie leciała mu krew.
- Skąd Ty to umiesz robić? - spytał zdziwiony.
- Gdybyś chodził na zajęcia szkoleniowe jak wszyscy to też byś to umiał... to teraz wymóg... Jeśli nie pójdziesz na te szkolenia, to w krótce nie będą Cię wysyłali na żadne misje, bo po prostu nie umiesz opatrywać ludzi ani siebie - westchnęłam ciężko - Musisz to załatwić jeśli chcesz dalej na misje jeździć, Eric jest w tym nieustępliwy - dodałam oczyszczając mu ranę.
- Wymyślają jak zwykle... Dawniej w grupie był tylko jeden lekarz i był spokój - mruknął niezadowolony.
- Wiem brat, ale sam wiedz że nasi wrogowie są coraz silniejsi i coraz liczniejsi... To tylko dla naszego dobra - odparłam spokojnie zszywając mu na nowo ranę - Z resztą Kiara by Ci wszystko pokazała, ona by Cię nie zjadła - dodałam, po czym założyłam ostatni szew.
- Wiem - westchnął, a ja założyłam mu nowe opatrunki. 
- Dobra brat, teraz dostaniesz ostatni zastrzyk - powiedziałam spokojnie wyciągając malutką strzykaweczkę.
- Co?! Po co? - spytał zestresowany cały na co przewróciłam jedynie oczami.
- Nie będzie bolało... Dostaniesz lek przeciwzakrzepowy w brzuch, to nie boli - wyjaśniłam na co lekko zbladł.
- Nie chcę tego - jęknął spięty.
- Brat to na prawdę nic a nic nie boli, przecież bym Cię nie okłamała... - westchnęłam ciężko pomagając mu usiąść - Nic się nie martw - dodałam.
- Na pewno nie będzie boleć? To konieczne? - wypytywał z prędkością światła.
- Tak konieczne i nie będzie boleć bo to nie boli, zaufaj mi i zamknij oczy i nabierz powietrza powiedziałam czekając.
- Nie przebije mi to jelit ani nic? - spytał znowu.
- Nieee... Ta igiełka jest za krótka, to masz robiony zastrzyk pod skórę brat - odparłam rozwiewając jego obawy - No już, już! Zamykaj oczy i nabierz tego powietrza, to szybciej będzie po wszystkim - dodałam stanowczo.
- No dobrze... - powiedział i tak spięty cały, po czym nabrał powietrza w płuca i zamknął oczy, ale zacisnął też na wszelki wypadek ręce w pięści gdyby faktycznie bolało. Widząc to, szybko podeszłam, złapałam za fałdek jego skóry na brzuchu po czym zdezynfekowałam miejsce wkłucia i szybko wbiłam małą igłę w to miejsce po lewej stronie od pępka, bo nigdy nie można było tego robić poniżej pępka w linii prostej i zaczęłam mu podawać delikatnie cały płyn, co zajęło z pięć sekund i szybko wyjęłam igłę. Na koniec ponownie przyłożyłam wacik nasączony spirytusem tam gdzie podałam mu lek by nie było dużego siniaka.
- Już po wszystkim żyjesz - powiedziałam na co gwałtownie wypuścił powietrze z płuc, jak jakiś smok wawelski - Było tak strasznie? - spytałam na koniec zabierając wacik i pomogłam założyć mu bluzkę.
- Niby nie ale i tak tego nie lubię - mruknął i pomogłam mu się ubrać w ciepłe rzeczy - Dzięki Tamaruś - dodał na co skinęłam lekko głową.
- Chodź tam do ciepłego bo tutaj się wyziębisz - rzekłam pomagając mu wstać tak by znowu sobie nie naruszył rany na plecach, a następnie wróciliśmy do pomieszczenia gdzie znajdowali się wszyscy, gdzie wrzuciłam zakrwawione opatrunki brata w ognisko, które zaraz je stawiło szybko. Nie uszło mojej uwadze iż Trupy bardzo uważnie nam się przyglądają... Ignorowałam to jednak, gdyż trzeba było się zająć resztą ludzki. Nie mieliśmy za dużo ciepłych koców, ale za to mieliśmy dużo koców termicznych, których było dużo ze względu na to że łatwo się je pakuje. Przykryłam z bratem zmarzniętych niemalże na kość ludzi, dzięki czemu ich ciała miały szansę szybciej się zagrzać, zwłaszcza przy ognisku. Niektórym podałam leki bo byli już bardzo słabi, więc trzeba było ich wspomóc, a jeszcze innych opatrzyć. Na całe szczęście zawsze mieliśmy dwie apteczki a nie jedną, bo jedna apteczka poszła bardzo szybko. Mowa oczywiście o większych apteczkach a nie takich malutkich, gdyż dość dużo leków też ze sobą mieliśmy i to były szyte apteczki u nas w obozie, więc były duże i dużo się w nich mieściło.
Zamieć szalała w najlepsze więc nie zanosiło się żeby miała przestać szybko padać, co niezbyt mi się podobało, ale przynajmniej mieliśmy ciepłe schronienie. Drewna mieliśmy pod dostatkiem, bo tych których załatwił brat, nanieśli wcześniej duży zapas drewna, więc o tyle było dobrze
******************************************
Minęły jakieś dwie godziny. Dzięki ogniskom zrobiło się w pokoju znacznie cieplej i dało się teraz wysiedzieć w miejscu spokojnie. Pouszczelnialiśmy oczywiście drzwi i okna by ciepło nie uciekało, ani by zimno nie mogło się dostawać przez zamieć do środka. Co jakiś czas podkładaliśmy nowe drwa by ogniska się nie zagasiły, bo gdyby tak się stało to mogliśmy zamarznąć, zwłaszcza iż temperatura na zewnątrz wynosiła minus czterdzieści osiem stopni... Dzieciaki pozasypiały przy swoich rodzicach, a druga część ludzi się nie obudziła, gdyż byli zbyt słabi. Co jakiś czas patrzyłam na Trupy, którzy w sumie to ledwie żyli.
Większość z nich była ranna i leżała bez ruchu okryta jakimiś cienkimi kocami, które zapewne znaleźli w tym domu. Nie zamienialiśmy ze sobą żadnych słów, co było dobre dla obydwu stron, gdyż teraz kolejne sprzeczki i walki na nic by się zdały. każda strona oczekiwała spokoju, którego nikt i nic nie zagłuszy, więc o tyle było dobrze. W pewnym momencie zobaczyłam że jeden z trupów strasznie się wierci i kaszle zwijając się co po chwilę w kłębek. Inni starali się go uspokoić ale widać było że cierpi, więc chcąc, nie chcąc wstałam i wzięłam lekarstwa.
- Odsuńcie się - mruknęłam, po czym jakoś wbiłam wenflon w rękę wiercącego się i zaczęłam podawać lek przeciwbólowy. Mężczyzna przez sen się tak wiercił, więc o tyle dobrze że nie walczył ze mną by zachować swoją dumę że wytrzyma i że wróg i to jeszcze kobieta chce mu podać jakieś leki. Po chwili przeciwbólowe trafiły do jego układu krwionośnego, więc mężczyzna przestał wierzgać i się uspokoił, oraz zaczął lżej oddychać.
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał jeden z trupów.
- Spłacam tylko dług... Niedawno nam pomogliście, więc ja teraz wam - powiedziałam krótko.

< Reker? ;3 rozgadają się trupy? xdd zdziwko że tamarcia umie zakładać wenflony? xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz