sobota, 25 sierpnia 2018

Od Samanthy cd. Erica

Dość długo moi bracia mi truli i spędziłam z nimi czasu, ale martwiłam się co z Alanem który został sam... Od razu powiedziałam o tym braciom bo on też był rodziną i powiedziałam że idę do niego bo nie można go zostawiać samego bo on też potrzebuje troski rodziny. Na szczęście przyznali mi rację i postanowili że przyniosą mu jego ulubioną czekoladę i coś tam jeszcze, a ja w tym czasie wróciłam na oddział medyczny, gdzie siedział przy nim Eric. Dostrzegłam że przyniósł mu jedzenie z czego się ucieszyłam gdyż Eric mimo iż przywódcą, to starał się dbać o wszystkich... Gdyby nie on to dawno już by mnie sprzedano albo bym sama sobie odebrała życie i nikt by w ogóle się o tym nie dowiedział, a ja błąkałabym się jako samotna dusza po świecie, łudząc się na o że kiedyś trafię do nieba. Teraz kiedy odzyskałam rodzinę i gdy miałam pewność że im nie uprzykrzam życia jak kiedyś, chciałam się zająć Alanem, który był bardzo smutny i nie chciał się nakłonić do zjedzenia czegoś więc podeszłam do niego spokojnie.
- Alan zjedz troszkę... chociaż dwa kęsy - powiedziałam siadając na krześle obok niego.
- No dobrze - odparł cicho i pomogłam mu nieco się podnieść by mógł coś zjeść. Powoli zaczęłam go karmić i na szczęście jadł co mnie cieszyło i zjadł nawet więcej gdyż zjadł połowę swojej porcji - Już nie mogę więcej - powiedział na co skinęłam lekko głową i pomogłam mu się napić ciepłej herbaty, po czym go ostrożnie i delikatnie położyłam i przykryłam kołdrą.
- Musisz brać leki braciszku, nie możesz sobie pozwolić na nie branie ich.. - powiedziałam zgarniając mu włosy z czoła.
- Jak umrę będzie lepiej - powiedział smutny.
- Nie prawda... Będzie mi i braciom przykro nie mów głupstw - zaczęłam go głaskać po głowie.
- Ale to prawda - dodał znowu swoje.
- Nie prawda... Skoro braciom nie wierzysz to uwierz mi ze mi by było bardzo przykro i nie chcę żebyś odchodził a tym bardziej cierpiał... - mówiłam spokojnie - Będzie dobrze teraz mamy siebie i damy radę brat - dodałam. 
- Posłuchaj siostry Alan - dorzucił swoje Eric - Daj szansę sobie jeszcze jeden raz... Teraz odnaleźliście siostrę więc na pewno wszystko na lepsze się ułoży - dodał.
- Proszę braciszku walcz... - dodałam głaszcząc go delikatnie i trzymając za rękę.
- No dobrze spróbuję - szepnął cicho.
- Obiecaj - powiedziałam patrząc na niego.
- Obiecuję... - powiedział po dłuższej chwili a wtedy przyszli nasi braci z czekoladą jaką lubi oraz z jakąś książką o koniach.
- Jak się czujesz braciszku? - spytali zmartwieni i także się przysiedli do nas.
- Lepiej nieco - szepnął cicho patrząc w kołdrę.
- Przynieśliśmy Ci Twoje ulubione czekolady dwie oraz książkę o koniach, więc jak będziesz miał siły, to możesz sobie poczytać jest Twoja - rzekli i dali mu ją do rąk czym się zdziwił.
- Lubisz konie? - spytałam spokojnie na co pokiwał głową lekko.
- Bardzo - odparł wpatrując się w książkę.
- Mamy tutaj dużo koni... Jeśli będziesz chciał, to jakiegoś dostaniesz, a jak będziesz chciał się o nich więcej uczyć, to mamy od tego ludzi - odezwał się Eric.
- Chciałbym byś kiedyś hodowcą - powiedział cicho i pogłaskał ręką okładkę pięknego gniadego konia.
- W obozie chyba są jakieś szkoły o koniach czy szkolenia prawda? - spytałam patrząc teraz na Erica.
- Owszem są i to nawet dużo, jakbyś chciał, jak wyzdrowiejesz to mogę Cię tam zapisać - rzekł spokojnie Eric.
- No nie wiem... Nie wiem czy bym się do tego nadawał - powiedział niepewnie.
- Daj sobie szansę braciszku - odezwałam się pierwsza - Nie przekonasz się czy jesteś w ty dobry jeśli nie spróbujesz, a pamiętaj że nie musisz od razu wszystkiego o nich wiedzieć, oni Ci będą przekazywali wiedzę -  dodałam.
- Sami ma rację, spróbuj Alan - odezwał się Alex, na co przytaknął i drugi brat.
- Zawsze Ci pomożemy w razie czego... Ja też mam konia, więc jak wyzdrowiejesz to mogę Ci go pokazać co ty na to? - spytałam - Jeśli będziesz chciał to będę chodziła z Tobą na te lekcje - dodałam.

< Eric? ;3 zgodzi się? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz