poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Od Erica cd. Brajana

Budząc się po raz kolejny z przerywanego co kilka minut snu, poczułem się całkiem nieswojo. Czegoś mi ciągle brakowało, a pourywane koszmary jasno dawały znak, iż dzieje się wokół mnie coś niedobrego. Czując jak ręce mojej narzeczonej zaciskają się wokół mojego pasa, kątem oka spojrzałem w stronę łóżeczka, naszego, najmłodszego maleństwa. Chris z pewnością był typem dziecka, które uwielbiało porządnie sobie pospać, a jego dziwne pozy dało się zapamiętać przez wiele lat. Przyglądając się mu przez dłuższą chwilę, zacząłem intensywnie myśleć nad tym co robi teraz Brajan. Niby spał w pokoju obok, ale nigdy nie byłem tego w stu procentach pewny. Niedawno miał urodziny, lecz zalatany jak jak zwykle musiałem zawalić całą sprawę. Wiedząc, że na pewno go zawiodłem, postanowiłem załatwić dla niego dość spory tort oraz lepszy prezent niż sam planowałem. Moi ludzie ostatnio natrafili na małą bibliotekę, z której udało im się wykaraskać kilka ciekawych książek. Jedne były bardziej historyczne, drugie religijne, a trzecie okazały się literaturą dziecięcą bądź młodzieżową, zależy jak na to patrzeć. Najbardziej spodobały mi się dwie księgi napisane przez Johna Flanagana pod tytułem "Zwiadowcy". Widząc zieloną i czerwoną okładkę od razu na myśl przyszedł mi mój dziesięcioletni już syn. Wyplątując się jakoś z objęć swojej ukochanej, zacząłem ubierać się w swoje codzienne rzeczy, a następnie uważając, aby nikogo nie obudzić, zszedłem na palcach na piętro gdzie znajdowała się kuchnia. O prąd w tych czasach było bardzo trudno, lecz dzięki mądremu gospodarowaniu nim, mogliśmy z niego korzystać w dowolnej chwili, nie bojąc się, iż może za chwilę nam go zabraknąć. Zaglądając do białej, porysowanej od starości lodówki, wyjąłem z niej średnich rozmiarów tort składający się z ogromnej porcji bitej śmietany i trzech spodów biszkoptowych przekładanych dżemem truskawkowym. Mieliśmy dość mało składników, więc było nam trudno odwzorować ciasto z dawnych lat, które świeciło ze wszystkich stron idealnością, perfekcyjnością oraz przesadną ilością czekolady. A propo słodyczy. Jakoś udało mi się zdobyć mała tabliczkę mlecznej czekolady. Z nadzieją, że spodoba się ona młodemu, postanowiłem schować ją do swojej kieszeni, a następnie wrócić do swojego mieszkania gdzie moja przebudzona kobieta uszykowała nam przepyszne śniadanie. Przypominając sobie o papierowej kartce z życzeniami jaką drobnymi rączkami przyozdobił najmłodszy Saw, zaciągnąłem się do pustego pomieszczenia, gdzie zacząłem przeszukiwać nie dopięte teczki. Po jakiś dwudziestu minutach udało mi się znaleźć swoją zgubę, która wylądowała pod okładką pierwszego tomu, sprezentowanej przez naszą rodzinę książki. Pojawiając się ponownie w kuchni, mogłem przyuważyć jak Brajan ze skupieniem je swoją porcję śniadania. Zdając sobie sprawę, że mnie nie widzi, zbliżyłem się nieco bardziej do stołu, a następnie bez zawahania postawiłem wypiek na stole szeroko się uśmiechając.
- Wszystkiego najlepszego synuś - rozczochrałem mu włosy, powodując tym samym, iż jego zdziwione spojrzenie padło prosto na mnie - Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie mogłem - westchnąłem ociężale tuląc go mocno do siebie - Chyba nie gniewasz się na swojego staruszka co? - spojrzałem mu głęboko w dziecięce oczy, które wyrażały jedynie ogromny szok. Bez żadnego piśnięcia, spojrzał na to co zostało przez nas przygotowane, a jego usta rozszerzyły się niczym wrota od stodoły - Mam nadzieję, że książki ci się spodobają - usiadłem obok niego przyciągając jego ciało bliżej swojego - Wszystkie najlepszego.

<Brajan? :3 I jak ci sie prezenty podobają? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz