wtorek, 12 czerwca 2018

Od Reker'a & Erica cd. Brajana

Reker P.O.V

Zimna, wręcz lodowata noc otulała moją postać niemal ze wszystkich stron. Niby nie powinno mnie tutaj być, lecz poproszony o zastępstwo na zwiadach przez jednego z moich przyjaciół, nie miałem wprost serca, aby mu odmówić. Biedak... Zachorował akurat w urodziny swojej żony... Eh... Przynajmniej choroba uratowała go nieco przed tym, żeby spędzić z nią cały dzień. Byle się tylko od siebie nie pozarażali, bo znając życie takie sytuacje kończą się jedynie epidemią w danym skrzydle obozu.
- Im wcześniej to zaczniemy, tym wcześniej to skończymy - zadecydował Andrew wskakując na grzbiet swojego siwego ogiera, który na ten gest parsknął głośno zaczynając grzebać przednim kopytem w ziemi więc coś najwyraźniej go niepokoiło - Ruszamy - mówiąc to skierował w naszą stronę znak wykonany ruchem dłoni, która już po chwili opadła bezwładnie na wodze koniska. Jechałem jako druga osoba w konwoju, któremu przewodniczył starszy mężczyzna, ale przyznając się przed samym sobą, stwierdziłem, iż mógłbym być ostatni. Powolny stęp wykonywany przez nasze wierzchowce strasznie mnie nudził... Z chęcią poczekałbym, aż moi kompani nieco się oddalą przez co mógłbym nieco w ich stronę pokłusować, ale wolałem nie ryzykować opieprzem od Erica, który pewnie już smaczne spał w swojej sypialni wraz ze swoją narzeczoną i dziećmi. Odkąd Katrina wzięła się za niego nieco bardziej, zaczyna powoli regularnie spać co skutkuje u niego większą ilością energii oraz brakiem worów pod oczami. Nie ukrywam, że dzięki temu wraz z Kiarą, czyli moją żoną byliśmy bardziej spokojni o jego życie. Pewnie gdyby dalej egzystował całymi dniami przez kofeinę, w końcu padłby nam na jakiś zawał serca czy coś w tym rodzaju, a my musielibyśmy przejąć rządy całkowicie, czego raczej bym nie przetrwał. Nigdy nie wyobrażałem siebie jako prawowitego następce naszego przywódcy... Tia... Taka propozycja była złożona mi kiedyś przez Michaela, który podawał się za mojego ojca, ale jak idzie zapamiętać nie dałem mu się zmanipulować. Od tamtego czasu takie oferty "pracy" wywołują u mnie lekkie wzdrygnięcia oraz stanowczą odmowę i mam nadzieję, że zostanie tak jak najdłużej. W końcu prawowitym następcą przywódcy jest najstarszy syn Erica, a nie jego dalsza rodzina.
- Coś tu nie gra - mruknąłem sam do siebie pod nosem spoglądając dyskretnie przez swoje lewe ramie i najwidoczniej nikt nie usłyszał mojej drobnej uwagi co bardzo, ale to bardzo mnie cieszyło - Zaraz wrócę... Trzymajcie szyk - odezwałem się tym razem nieco głośniej, po czym nadałem Persefonie kierunek w lewo chcąc tym samym zmylić szpiegującego nas wroga, który nieco za głośno stąpał po ogromnych, zaspach śnieżnych. Może dla zwykłego żołnierza był to tylko niewinny szmer przemykającego gdzieś zająca, lecz dla snajpera... Ta... Inna bajka. Znajdując się w odpowiedniej odległości od konwoju, zawróciłem klaczkę robiąc tym samym dość duże koło. Na szczęście nie wyjechałem zbyt daleko, ani zbyt blisko swoich przyjaciół co zminimalizowało możliwość wykrycia. Widząc niewielkie zagłębienie w śniegu, zsiadłem nie wydając żadnego dźwięku ze swojego wierzchowca, po czym bezszelestnie zacząłem podążać za świeżym tropem swojej zwierzyny. Gdzie się chowasz cielaku? - zaśmiałem się w myślach widząc niewielką plamę czerni przesuwającą się co kilka centymetrów za rosłymi ogierami. W pewnym momencie, znalazłem się na tyle blisko naszego szpiega, który okazał się tylko dzieckiem! Wiedząc, iż z pewnością dzieciak nie da sobie tutaj rady, a nauczka z pewnością mu się przyda, złapałem go dość mocno za kołnierz i uważając, aby się nie udusił uniosłem go na wysokość swoich oczu.
- Już dawno po dobranocce... Dla czego jeszcze nie śpisz Brajan? - zapytałem przechylając delikatnie głowę w prawą stronę, oczekując tym samym jak najszybszej odpowiedzi.

<Brajan? ;3 Odpisane z innej perspektywy tym razem xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz