środa, 13 czerwca 2018

Od Reker'a cd. Leona

Czując lekki chłód pomiędzy łopatkami twierdzący, że jeszcze żyję, bardzo powoli otworzyłem swoje prawe oko, które leniwie zaczęło badać wnętrze pomieszczenia, w którym stety bądź niestety się znajdowałem. Była już noc, ale mój wzrok przyzwyczajony do egipskich ciemności jakoś rozpoznał gdzie co się znajduje i jak na nieszczęście musiał powiadomić mnie o tym, iż mój młodszy brat bliźniak gdzieś zniknął! Zmartwiony, od razu zerwałem się z łóżka. Zrobiłem to oczywiście na tyle cicho, aby nie zbudzić ze snu swojego ojca, który z pewnością nie pozwoliłby mi iść samemu na poszukiwania Leona. Gdzie ty się podziewasz brat? - zapytałem sam siebie wychodząc na palcach z oddziału medycznego gdzie panowało żółte światło prawie przepalających się żarówek. Eh... Z pewnością trzeba było je wymienić na nowe, ale komu by się chciało dokonać tak "trudnego" zadania? Nie zadręczając się teraz problemami oświetlenia obcego obozu, podążałem wzdłuż plątaniny korytarzy mając nadzieję, iż natrafię jakoś na trop swojego braciszka.
- Kurz? - mruknąłem nagle pod nosem widząc szarawy pył, w którym odcisnęła się na pamiątkę podeszwa buta i to nie byle jakiego, ponieważ na moje oko były to glany. Niby nic dziwnego, w końcu praktycznie każdy żołnierz je teraz nosi, ale te miały nieco inny wzór, którego żołnierze Duchów z pewnością nie używali.
- Tak, tak rzadko sprzątają w tej sekcji - z moich zamyśleń wybudził mnie głos Oliviera, który niczym duch pojawił się tuż za moimi plecami. Dopiero w tym momencie przypomniałem sobie o czujności, którą niestety straciłem. Gdyby nasze obozy nadal były sobie wrogie, a ja znajdowałbym się we frakcji szpiegów, z pewnością już dawno straciłbym życie.
- Olivier nie strasz mnie - burknąłem z lekkim obrażeniem na co ten cicho się zaśmiał - Szukam kogoś - dorzuciłem wpatrując się dalej w świeży trop, który prowadził prosto do pomieszczeń, w których przetrzymywano tajne akta.
- Kogo? - zaciekawił się najwidoczniej nie zwracając uwagi na to, co przykuło moja uwagę - Brat ci uciekł co? - westchnął kręcąc z niedowierzaniem głowa, co niestety było prawdą więc z niechęciom pokiwałem twierdząco głową.
- Ktoś poszedł do dokumentacji - rzekłem z naciskiem na ostatnie słowo - Trzeba to sprawdzić i modlić się o to, żeby nie był to jakiś wróg - dodałem na koniec skradając się przy pomocy cieni do odpowiednich drzwi, które nie były aż tak dobrze zamknięte jak kiedyś. Mając świadomość, iż zostały otwarte czymś innym niż klucz, złapałem nieco większą ilość powietrza do płuc, po czym uważając, aby wrota nie zaskrzypiały ani odrobinę, wszedłem do środka gotowy zaatakować szperającego w szafkach wroga, lecz okazało się to zbędne, ponieważ moim oczom ukazał się nie kto inny jak Leoś, który bredził coś do siebie pod nosem.
- Mogłeś powiedzieć, że przyszedłeś pobawić się papierkową robotą - zaśmiałem się cicho przecierając prawym nadgarstkiem swoje lewe, zaspane oko - Odstąpiłbym ci jeszcze stos moich papierków, które kiedyś trzeba uzupełnić - ciągnąłem dalej wpatrując się w jego zdziwioną, wręcz zszokowaną minę, która wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Brat? Ale jak? Jak mnie tutaj znalazłeś? - zalał mnie falą pytań, na które machnąłem niedbale ręką przenosząc swój ciężar ciała bardziej na prawą nogę.
- Z początku wziąłem cię za szpiega, który chce coś ukraść, ale najwidoczniej moje przeczucia się pomyliły - stwierdziłem przeciągając się jak dziki kot w blasku księżyca - Zostawiłeś odcisk buta w kurzu... Rzadko tutaj sprzątają - wyprzedziłem jego następne pytanie, które ucichło w jego ustach niczym zabity komar.
- Rozumiem - odparł patrząc z niepokojem na Oliviera, który spoglądał na rozłożone na ziemi mapy zaszyfrowane jakimś szyfrem w postaci kropek, krzyżyków i innych gówien, których zbytnio nie rozumiałem - Nie zrobiłem nic złego - szepnął cicho jak mysz pod miotłom bojąca się strasznego kocura.
- I tak z tego nic nie będzie - stwierdził najstarszy mężczyzna przeczesując swoje jasne włosy prawą dłonią - Z tego nic nie wynika - dodał ciszej z zamiarem zwinięcia map, ale młodzik ze stanowczością go powstrzymał.
- Wynika z tego bardzo dużo - postawił na swoim nie pozwalając niebieskookiemu na dotknięcie przybrudzonego papieru - Ktoś planuje atak - wyjaśnił z szybkością światła co wywołało u nas ogromne zdziwienie. Demony chciałby napaść na Duchy? Czy oni nie robią się ostatnio zbyt śmieszni? Spoglądając wyczekująco na czarnowłosego ten zaczął wyjaśniać powoli poszczególne miejsca na mapie, które okazały się czymś innym niż moglibyśmy się domyślać.
- Więc tak to wygląda - powiedziałem z zamyślaniem wpatrując się w białą popękaną od wilgoci ścianę - Trzeba zebrać ludzi i odeprzeć atak zanim uznają, iż mają nad nami przewagę - stwierdziłem z lekkim zawahaniem, ale na szczęście przywódca Duchów również podzielał moje zadanie.
- Tak, ale to robota już dla żołnierzy z mojego obozu... Dobra robota Leon, a teraz wracajcie do łóżek! Macie odpoczywać, a nie paradować mi po korytarzach - fuknął pchając nas w stronę wyjścia przez które niechętnie wypełzliśmy.
- Dobra robota młody, jestem z ciebie dumny - rzekłem zadowolony czochrając go po gęstej czuprynie - Jesteś bardzo mądry, mądrzejszy ode mnie - oznajmiłem na koniec starając nie potknąć się o własne nogi, które i tak jak zwykle żyły własnym życiem, próbując mnie zabić od upadków czy też uderzeń o ściany.

<Leon? :3 Braciszek dumny xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz