czwartek, 21 czerwca 2018

Od Leona cd. Reker'a

Zamarzałem... Traciłem powoli czucie w całym ciele od palców u nóg aż po samą głowę, a palców u rąk to już w ogóle nie czułem. Trząsłem się z zimna leżąc na zmarzniętej i skutej lodem podłodze i co jakiś czas resztkami sił stukałem lekko dłonią w drzwi by ktoś mi otworzył albo by mi pomógł, ale traciłem nadzieję z każdym kolejnym słabym stuknięciem zamarzniętymi na kość palcami. Jak zwykle jestem nic nie wartym śmieciem, który wszystkim przeszkadza swoją obecnością... pomyślałem słabawo gdyż mój umysł już się też wyłączał i nakazał mi zasypiać. Wiedziałem że jak zasnę to że już nigdy się nie obudzę dlatego starałem się walczyć ale myśl iż znowu rozpocznie się moje piekło na nowo, albo że tu i tak zamarznę bo nikt mi nie otworzy, nie dodawała mi energii, tylko wręcz mnie to jej pozbawiało. Pomocy... Pomocy... Pomocy... Ratunku... te słowa powtarzałem w myślach jak mantrę jakby ktoś miał usłyszeć moje "wołania" o pomoc. Kiedy pięć dni temu brat mnie tu zostawił, znaczy na medycznym jeszcze wtedy ale Olivier ten cały mu powiedział gdzie będę mieć pokój zanim odszedł, byłem nadal odizolowany od reszty żołnierzy czy też ludzi z tego obozu. Było mi przykro że wszyscy traktowali mnie jak jakiegoś wstrętnego pasożyta i wroga, bo ja nikomu nic złego nie zrobiłem, a wszyscy patrzyli się na mnie z nienawiścią i wręcz mordowali mnie lodowatym wzrokiem. Nie wiem ile byłem nieprzytomny i wyrwałem się z tego świata mroku ale gdy się obudziłem to zobaczyłem swojego brata który był ubrudzony krwią, co przyznam sprawiło to u mnie nie mały szok. Myślałem że coś mu się stało ale później zobaczyłem że to czyjaś krew a nie jego więc mi ulżyło. Początkowo brat nie zauważył że się obudziłem dlatego jakoś starałem się podnieść co niezbyt mi wychodziło bo moje mięśnie mnie nie słuchały. Z tego wszystkiego lekko stęknąłem z bólu co od razu zwróciło uwagę mojego starszego brata który od razu podniósł na mnie wzrok i uniemożliwił mi wstanie bardzo stanowczo mnie przytrzymując.
- Nie wstawaj.... Jesteś zbyt zmęczony braciszku - rzekł zmartwiony.
- No dobrze - odpuściłem kaszląc nieco gdyż poczułem w swoim gardle straszne drapanie gdyż miałem zupełnie wysuszone gardło z braku wody pitnej w swoim gardle które by nawilżyło moje gardło niczym rzeka ponownie płynąca przez dawno wyschnięte koryto w ziemi. Reker musiał to zauważyć bo zaraz wziął szklankę do ręki która stała na szafce szpitalnej a po chwili napełnił ją wodą do połowy z plastikowej butelki po czym pomógł mi wstać do pozycji siedzącej bym mógł się napić. Gdy tylko poczułem mokrą ciecz przy swoich zaschniętych ustach, od razu zacząłem pić będąc bardzo spragnionym, aczkolwiek w tym stanie nie potrafiłem pić szybciej. Wypiłem w sumie dwie i pół szklanki co mi w zupełności wystarczyło, po czym spojrzałem na brata.
- Nie jesteś na misji? - spytałem cicho słabym głosem.
- Byłem na niej... Martwiłem się więc kiedy nadarzyła się okazja, wsiadłem na konia z innymi z mojego obozu i tak oto się tu znalazłem - wyjaśnił mi po krótce całą sytuację na co skinąłem jedynie lekko głową czując iż przeze mnie jak zwykle musiał się martwić, a na pewno miał coś innego do roboty i to dużo ważniejszego niż ja... Nie chciałem by przeze mnie psuł sobie wolny czas czy to co ma tam do zrobienia. Owszem cieszyłem się zawsze gdy mnie odwiedzał bo będąc sam w zupełnie obcym środowisku, czułem się dosłownie jak jakiś kosmita, który wylądował na obcej planecie.
- Czemu jesteś taki umorusany krwią? - spytałem znowu przez bolące gardło, które zaciskało się na moich obolałych strunach głosowych niczym wąż boa dusiciel.
- Spokojnie brat nie przemęczaj się - powiedział szybko i bardziej mnie przykrył ciepłą kołdrą, która była dla mnie teraz istnym zbawieniem, gdyż nadal odczuwałem potworne zimno po tym jak mnie zamknięto w tamtej chłodni i pozostawiono na pewną śmierć - Niczym już się nie musisz martwić... Nikt Ci już krzywdy nie zrobi obiecuję - dodał jeszcze, a ja już domyśliłem się co zrobił.
- Rozumiem... - odparłem bardzo cicho - Przepraszam że znowu zawróciłem Ci głowę... - dodałem jeszcze.
- Nie wygaduj głupstw! Jesteś moim bratem młodszym i moim obowiązkiem jest Cię chronić, więc nie przepraszaj - rzekłszy to poczochrał mnie po moich brązowych kłaczyskach, sprawiając iż zrobił mi nieład artystyczny, na co też mimowolnie się uśmiechnąłem.
*******************************************
Minęły cztery dni po których wreszcie wypisano mnie z medycznego gdy lekarze się upewnili że na pewno mój organizm pracuje prawidło po pobycie w tym zamrażalniku. Chciałem się udać od razu do pokoju, lecz mój brat stanowczo mi na to nie pozwolił, gdyż wiedział że najchętniej bym z niego w ogóle nie wychodził. Miał teraz czysty mundur, gdyż jakoś zdołano go wyprać z plan krwi które no nie powiem zawsze głęboko wchodziła w materiał i często nie dało się jej usunąć, lecz jakoś dano radę i Reker chodził teraz czysty. Szczerze mówiąc to przez chwilę przypomniało mi się jak kiedyś do armii dostawały się młodziki... ich mundury też były jeszcze wtedy nieskazitelnie czyste i pachnące nowością, podczas gdy mundury starszych żołnierzy były poniszczone i ubrudzone piachem, kurzem, krwią i innymi rzeczami co było pozostałościami po wielu stoczonych bitwach czy też życia w trudnych warunkach pogodowych w innych krajach gdzie dane im było stacjonować. Reker właśnie teraz przez ułamek sekundy wyglądał mi na takiego świerzaka, który dopiero szykował się do służby dla kraju, ale oczywiście to była nie prawda, bo miał za sobą wiele lat walk, bitew czy też wojen. Większość ludzi która widzi go pierwszy raz zapewne nie widziała w nm niczego nadzwyczajnego i nawet nie podejrzewała o to jakim jest żołnierzem z ogromnym doświadczeniem militarnym czy też taktycznym, więc tutaj powiedzenie "nie oceniaj po okładce" bardzo się sprawdzało. Poczułem jak brat położył mi rękę na ramieniu i nieco ścisnął mnie dłonią za nie bym zwrócił na niego większą uwagę i tak też się stało.
- Chodź młody pokażę Ci gdzie tutaj jest stołówka i może się z kimś za kumplujesz - rzekł z dużą pewnością siebie i stanowczością, która nie powiem sprawiała że czułem iż muszę mu ulec, choć moja druga strona w duszy chciała uciekać czym prędzej do swojego pokoju i tam się zabarykadować na wszystkie spusty i nigdy ale to przenigdy już nie wychodzić na światło dzienne, nie mówiąc już o widywaniu się z ludźmi. 
- Muszę? - spytałem niepewnie rozglądając się odruchowo wzrokowo po okolicy, jakby to miało mi pomóc by wyjść z tej sytuacji.
- Nieee... Musisz zacząć integrować się z innymi ludźmi - rzekł spokojnie.
- Tyle że oni by mnie najchętniej zasztyletowali wzrokiem za coś, czego w ogóle nie zrobiłem i kim nie jestem - burknąłem cicho i spuściłem na chwilę wzrok, wbijając go w podłogę, która była dopiero co przetarta, więc nie było na niej ani grama kurzu.
- Właśnie dlatego musimy tam iść by wszyscy zobaczyli jaki jesteś na prawdę - rzekł stojąc na przeciwko mnie.
- Boję się tam iść - szepnąłem cicho, czego się wstydziłem, gdyż wiedziałem że żołnierz nie powinien okazywać słabości i strachu, a ja właśnie to zrobiłem, ale przecież rodzinie można powiedzieć wszystko prawda? Na tym to chyba polega...
- Wiem brat, ale tylko tak inni zobaczą że nie jesteś jak sam mówisz, tym kim nie jesteś, tylko prawdziwego Ciebie i skończą plotkować na Twój temat... - rzekł stanowczo - Cóż... przynajmniej przestaną jeśli chodzi o to że jesteś Demonem...- dodał jeszcze po chwili namysłu. Westchnąłem na to wszystko ciężko, po czym skinąłem ulegle na to głową zgadzając się z jego słowami, na co brat zadowolony poklepał mnie nieco po ramieniu dla otuchy i ruszyliśmy w stronę tej jakże strasznej dla mnie stołówki. Szczerze mówiąc to gdy tam szliśmy, moje serce waliło jak oszalałe i czułem się jakbym to ja miał stać się przystawką na tej stołówce, a nie coś innego... Normalnie jakbym szedł potulnie w paszczę lwa, który ma mnie zaraz pożreć w całości. Oni mnie tam zeżrą... pomyślałem przez ułamek sekundy w swoim umyśle, a widząc przed sobą duże grupy ludzi, zrozumiałem iż się zbliżamy do celu, co spowodowało iż zacząłem iść dużo wolniej, co było zwyczajnie spowodowane moim strachem. Miałem teraz ochotę wziąć nogi za pas i nigdy tu nie wracać i nic nie jedząc, ale wiedziałem że Reker by mi na to nie pozwolił i dopadłby mnie zanim jeszcze bym próbował uciekać... Przełknąłem ciężko ślinę, po czym cicho minąłem z bratem pierwszą grupkę ludzi, która patrzyła na nas uważnym wzrokiem przerywając na chwilę swoje rozmowy, co niezbyt mi się spodobało bo nie chciałem być w centrum uwagi. Byłem cały zestresowany i pospinany jakbym zaraz miał walczyć o życie. Byłem zawodowym żołnierzem tak jak mój brat, lecz teraz czułem się jakbym zapomniał o tych wszystkich naukach, które mi tak wpajano w wojsku i choć dużo ludzi mówi że kiedy trzeba to instynkt z samoobroną i w ogóle do walki sam się uaktywnia odruchowo, to ja jakoś nie byłem do tego do końca przekonany... Nie wiedziałem czy to też są zawodowi żołnierze czy też nie, ponieważ nie miałem takiej znajomości z tych obozów i w ich całym funkcjonowaniu, więc było mi nieco ciężej ocenić swoje szanse gdyby mnie takowi zaatakowali. Drepcząc bardzo blisko swojego starszego bliźniaka o kilka minut, weszliśmy na tą całą stołówkę gdzie zobaczyłem pełno ludzi czekających na posiłek, oraz siedzących przy okrągłych, metalowych stołach, które były poprzywierane do podłogi jak w więzieniu, by nikt nie mógł ich wywrócić i nie robić wyrozuby, lecz ławki były już normalnie i można było poprzysuwać je do danego stolika, jeśli by akurat przy takim zabrakło jakiś wolnych miejsc. Wziąłem tacę jak Reker, podążając za nim do starszych pań, które wydawały posiłki przydzielone dla każdego, który podstawi im tacę.
- O cho cho! Kogo ja tu widzę! No no no.... Nasz pan Blackfrey do nas wrócił w końcu po odejściu bez słowa - odezwała się starsza z kucharek, co mnie nieco zdziwiło - Ładnie to tak odchodzić nawet bez pożegnania hmmm? - pytała spokojnie, a z jej twarzy ni schodził uśmiech, lecz trzeba było uważać na głowę, gdyż nie do końca sobie zdawała sprawę iż wymachuje ciągle drewnianą łyżką w ręce - Jak tam wasze psiaki? Są tu z wami? Może im coś przyrządzić? - dodała z prędkością światła, gdy brat otwierał już usta by coś powiedzieć.

< Reker? ;3 kim jest ta kucharka? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz