sobota, 7 kwietnia 2018

Od Reker'a cd. Kiary

Minął kolejny miesiąc, a wiosna rozkwitała już na dobre dlatego ponownie wróciliśmy do nauczania dzieciaków, które już niedługo miały zdawać egzaminy poprawkowe. Cieszyłem się, iż niedługo wszystko jakoś się ułoży, lecz ciągle w duszy słyszałem pewien głos mówiący mi o tym, że głupole jednak nie zdadzą i raz na zawsze będą musiały pożegnać się z karierą wojskowego. Racja, zawsze można przekonać Erica na komisyjkę, ale wątpię aby ten chciał, żeby edukacja w obozie miała opóźnienie. Kiedy skończyłem sprawdzać kolejne, wspaniałe zadanie jednego z chłopaków, któremu na prawdę zależało na tym by zdać na najlepszych stopniach, zabrałem się za zeszyt niejakiej Kariny Nedereve. Dziewucha wydawała się mieć od samego początku to wszystko gdzieś co doskonale można było zobaczyć po jej wynikach w nauce oraz wagarowaniu. Często zwracałem jej uwagę na lekcjach, gdyż ta w ogóle nas nie słuchała gdy tłumaczyliśmy bardzo ważne rzeczy mogące przydać się w przyszłości. Lubiłem uczyć innych, lecz nie nieuków, którzy mieli całą sprawę głęboko w dupie. Przynajmniej takie szczęście, że nie natrafiliśmy na bachory, które lubią sobie pyskować do starszych... Wtedy to bym już chyba nie wytrzymał tylko jednemu z drugim przypierdolił co poskutkowałoby rykiem, strachem, aż w końcu ciszą, ponieważ małolat nauczyłby się kultury osobistej w kilka sekund. Oczywiście nie lubiłem bić nieletnich, a swoich dzieci czy też żony bym
nigdy nie uderzył, ale czasami nerwy na takich same puszczają. To co tutaj napisałaś? - westchnąłem otwierając zeszyt, który był w takim stanie, że pożal się Boże. Nie chcąc teraz zwracać zbytnio uwagi na puste pola po nieprzepisanych lekcjach, zacząłem poszukiwać zadanego przez nas kilka dni temu zadania domowego.
Jak się okazało były to tylko dwa zdania na krzyż, które w ogóle nie miały ładu ani składu. Załamany tym co czytam, od razu skreśliłem te głupoty czerwonym długopisem zapisując tuż obok prostego polecenia dużą jedynkę. To już trzecia w tym tygodniu - pomyślałem niezadowolony zamykając własność młodej dziewuchy z cichym, lecz słyszalnym hukiem.
- Jak tam u Ciebie sprawdzanie? - usłyszałem nagle słodki głos swojej ukochanej, do której od razu powędrował mój bystry wzrok. Jak zwykle mimo potarganych włosów i brudnej buzi od ciasta malinowego, wyglądała przecudnie. Nie potrafiłem oderwać od niej swoich ślepi, czy też się odezwać, aż do momentu gdy zorientowałem się, że zadała w moją stronę pewne pytanie.
- A nawet dobrze, tylko martwi mnie sprawa z Kariną... Jej praca domowa jest bardzo... Krótka i... - mruknąłem nie wiedząc jakiego słowa użyć aby określić ten bezsens jaki mój wzrok niestety musiał zobaczyć.
- Chaotyczna? Też to zauważyłam u Natalii... Laura też mnie martwi, bo ona nie zrobiła jednego zadania, a jej reszta zadań pozostawia wiele do życzenia... - westchnęła kręcąc głową na boki oraz zapisując coś w zeszycie jakiegoś chłopaka co stwierdziłem po charakterze pisma młodego. Cóż, niby to żaden klucz, gdyż baby też potrafią strasznie gryzmolić, ale to głównie chłopakom przypisuje się tą niechlujną cechę. Ja jakoś z tego wyszedłem dzięki ciężkim lekcją kaligrafii w szkole podstawowej, lecz wątpię aby w tych czasach ktoś zwracał uwagę na pismo innych ludzi. Znudzony, podniosłem się nieco bardziej z krzesła, żeby zobaczyć ile zostało jej jeszcze pracy i na szczęście nie było aż tak źle jak myślałem.
- No... Może porozmawiamy z ich rodzicami co? Skoro mają z tym problem to chcę się dowiedzieć co za tym stoi - zaproponowałem patrząc na nią znad pozszywanych kartek oprawionych w cienki materiał jakiegoś przestarzałego ubrania. Eh... Czego to się nie wmyśli aby podkoloryzować sobie życia jako uczeń? Zresztą, chyba wolę nie wiedzieć.
- Masz rację... To samo uważam - rzekła sprawdzając ostatni ze swoich zeszytów ułożonych w idealny stos po jej prawej stronie - Pójdziemy tam po obiedzie? - dopowiedziała jeszcze nie zwracając żadnej uwagi na pozycję w jakiej przed nią stałem. No chciałem pomóc tamtym małym potworkom mającym problemy z nauką, ale sam potrzebowałem pewnej opieki ze strony mojej, kochanej pani. Odkąd urodził się Rajanek oraz zaadoptowaliśmy Timiego i Camerona dość rzadko mogliśmy pozwolić sobie na te bardziej figlarne rzeczy. Akurat dzisiaj nikogo z nami nie było, ponieważ dzieciaki poszły nocować u dziadków na kilka dni, a ja nie zamierzałem przepuścić takiej, świetnej okazji. Kiedy tylko zeszyt z ostatnim, sprawdzonym zadaniem domowym trafił na swoje właściwe miejsce, ja od razu zabrałem się do roboty, automatycznie wpijając się w smakowite usta moje żony, z których dodatkowo, z ogromną czułością starłem resztki wspomnianego już dzisiaj ciasta.
- Co ty na to abyśmy dzisiaj się nieco zajęli sobą? - wymruczałem jej kusząco do ucha akcentując dokładnie każdą literę wypowiedzianych przez siebie słów - Moja kochana lisiczko - dorzuciłem na koniec odpinając niby przez przypadek jeden z górnych guzików swojej koszuli.

<Kiaruś? :3 Zgodzisz się na małe co nie co? ( ͡° ͜ʖ ͡°)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz