środa, 4 kwietnia 2018

Od Brajana cd. Erica

Robiłem właśnie stolik ze śniegu, kiedy nagle do środka wpadł mój ojciec! No właściwie to zjechał tyłkiem na dół... Chyba zabezpieczenie nie wytrzymało ciężaru dorosłego pomyślałem sobie szybko patrząc zdziwiony na ojca. Kiedy doszedł do siebie rozejrzał się po pomieszczeniu czyli salonie jaki zrobiłem ale jeszcze miałem tu dużo do pracy. No tata zniszczył mi śniegowy fotel więc nieco było mi przykro gdyż się nad nim napracowałem. Nie zauważył mnie jeszcze więc nie wiedziałem czy mam się ujawniać czy też nie. Bałem się że na mnie nakrzyczy że zamiast się uczyć, to znowu bawię się w coś głupiego i tyle by z tego było...
Kolegów ani nikogo nie miałem więc wolałem siedzieć sobie tutaj w samotności, bo i tak nikt mnie nie lubił i byłem samotny. Z resztą wszyscy uważali że nie jestem synem Erica, bo nie jestem do niego podobny nawet w minimalnym stopniu, przez co było mi bardzo przykro, bo bardzo chciałem być podobny do swojego ojca, a tym czasem to nawet do matki nie byłem podobny! Może jestem jakimś dziwolągiem albo coś? - pomyślałem smutno. Często zastanawiałem się czy tata mnie chce mimo wszystko iż mówił nie raz że mnie kocha... tamci też mówili że kochają i mnie zostawili i nigdy mnie nie chcieli tylko wmawiali mi nie prawdę bym im nie lamentował. Może on robi to samo teraz? Pewnie jest zły w dodatku że wpadł to tego mojego podziemnego domku i że traci czas niepotrzebnie, bo pewnie miał coś ważnego do pracy.
Mój podziemny domek był dość daleko, dlatego jeszcze bardziej się dziwiłem że tu zawitał mój ojciec. Kiedy myślałem nerwowo co zrobić w tej sytuacji, wtem nagle zdradził mnie mój żołądek, w którym głośno zaburczało, a dźwięk rozszedł się po wszystkich śniegowych pomieszczeniach jakby burczało w brzuchu jakiemuś dzikiemu zwierzowi, który właśnie wyłonił się ze swojej gawry czy tam jamy. Ojciec w końcu mnie dostrzegł, a ja spuściłem wzrok spodziewając się ostrego opierdzielu z jego strony, gdyż nadal widziałem złość na jego twarzy. Jest na mnie zły... Znowu wszystko zepsułem, inni mają rację że jestem głupi - pomyślałem sobie oraz przypomniałem sobie też poprzednią lekcję u wujka Andrewa, który mnie uczył, jak nie znałem odpowiedzi na proste pytania, tyle że ja tego nie umiałem, bo nigdy czegoś takiego nie miałem! Skąd ja mam wiedzieć jaka broń jest jaka i ile mają magazynków czy tam jaką pojemność mają?
Dostałem minusa z lekcji i poczułem się jak skończony kretyn i głupek, a na przerwach dzieciaki mnie obgadywały. Cicho to robiły ale jednak wszystko słyszałem! Tata pewnie to wszystko wiedział w moim wieku... I jeszcze przyniosłem mu wstyd przeszło mi przez myśl gdy wtedy wychodziłem z klasy. Pamiętałem jak było mi przykro, a poczucie że zawiodłem było straszne. Zawsze starałem się dobrze uczyć, ale to mi jakoś do głowy nie chciało wchodzić, bo po prostu te wszystkie bronie wyglądały mi tak samo! Nie mówiąc już o tym że nie widziałem ich na żywo więc jak miałem się o tym wypowiadać? Dołączyłem do szkoły kiedy oni już byli dwa miesiące z materiałem... Jak ja mam to nadrobić wszystko skoro jestem taki głupi?
W dodatku nie wiedziałem kim chcę być, ale zapewne zostanę żołnierzem bo to ponoć potrzebne dla obozu więc mnie tam wyślą, choć pewnie znając życie to ja pierwszy oberwę na jakiejś misji od wroga kulką i po mnie. Kolejną rzeczą jaką pamiętałem z lekcji to to że jak byliśmy na dworze i inni bawili się śnieżkami, to oczywistą rzeczą jest iż chciałem do nich dołączyć, lecz gdy tylko się zbliżyłem oni mnie zobaczyli i powiedzieli że nie chcą się ze mną bawić i sobie poszli dalej... Miałem łzy w oczach bo nikt mnie nie lubił, a ja nie wiedziałem co jest ze mną takiego nie tak! Poszedłem sobie wtedy w głąb lasu by nikomu już nie przeszkadzać i mijałem inne dzieci szerokim łukiem ze spuszczoną głową i wtedy siadałem na pieńku jakiegoś drzewa i tam przesiadywałem samotnie. Kolejnym zdarzeniem było to że nikt nie chciał mnie do grup jak robiliśmy jakieś zadanie w parach ale wtedy mieliśmy lekcje z innym nauczycielem.
Musiałem robić sam cały "projekt", bo nikt mnie nie chciał więc było mi ciężko... Później kończyłem go w domu ale taty nie było więc sam sobie musiałem radzić wtedy jak zresztą ciągle, ale z drugiej strony nie chciałem mu głowy zawracać, gdyż on musiał się zajmować sprawami obozu, a moje problemy w porównaniu z jego były błahe... Jestem z przypadku, więc nikt przypadku nie chce - myślałem sobie gdy nie raz patrzyłem na Chriska, czyli mojego młodszego braciszka, którego bardzo kochano i był potrzebny i ważny dla obozu, a ja nie... Kochałem brata, ale wiedziałem po prostu że on "powstał" z kochających się obojgu ludzi, a ja tylko z przypadku i tylko z głupiego pociągu tego sekso coś tam. W napięciu czekałem czy ojciec mnie teraz zleje na kwaśne jabłko czy zacznie się na mnie drzeć jakim to ja jestem głupim gówniarzem co ja mogłem się nie urodzić i patrzyłem w podłogę ze śniegu ze strachem i smutkiem czekając na swój wyrok. Być może i nawet mnie porzuci, bo stwierdzi że nic ze mnie i tak nie będzie...

< Eric? ;3 on potrzebuje psychologa koniecznie bo sobie nie radzi i w ogóle xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz