czwartek, 15 lutego 2018

Od Sary cd. Kiasa

Usłyszałam bardzo głośne hałasy zaraz po ich spokojnych rozmowach co sprawiło że otworzyłam słabe oczy nie wiedząc co się dzieje ale i tak byłam zbyt słaba by się na razie ruszać. Nie było już tamtej dwójki, która jeszcze przed chwilą się kłóciła, lecz był sam doktorek, który dotknął mojego czoła i zmarszczył nieco brwi. Bałam się go bo nie wiedziałam co zechcą jeszcze z nami zrobić, a poza tym nawet nie wiedziałam czy ojciec wie że tu jestem... Słyszałam krzyki na korytarzu, więc coś musiało się dziać, ale to na pewno nie był wjazd ojca ani tym bardziej Erica... Spojrzałam na tego lekarzunia słabo, który właśnie sięgał po jakąś strzykawkę, przez co się bałam że zaraz mi wstrzyknie jakiś narkotyk czy też truciznę. Chciałam się odsunąć jakoś, ale złapał mnie za rękę szybko, a że sił nie miałam, to nie miałam jak się wyszarpać.
- Nie bój się - rzekł spokojnie wbijając mi nieznaną, przeźroczystą substancję do mojego krwiobiegu, a następnie położył moją rękę na łóżku i założył jakiś opatrunek w miejscu gdzie się wbił wtedy igłą. Było mi zimno bardzo, co musiał zauważył, bo przykrył mnie bardziej kocem którym byłam okryta i dodał mi kolejny, po czy wziął drewienko jedno i włożył do pieca kaflowego, coś tam poruszał jakimś haczykiem, po czym włożył jeszcze kolejne dwa drewienka i zamknął niewielki piecyk.Kiedy chciał coś powiedzieć, nagle usłyszałam jak go wołają więc ten szybko wyszedł zamykając drzwi porządnie, a ja nie mając sił przymknęłam powieki nieco. Leżałam tak może z pięć minut, kiedy to znowu usłyszałam jak drzwi się otwierają i wnieśli jakiś materac, czym się zdziwiłam. Ktoś będzie mnie tu pilnować? - przeszło mi przez myśl i patrzyłam słabo jak położyli obok mojego łóżka owy materac, lecz nieco bliżej drzwi z dala od piecyka by w razie co ten kto tu miał leżeć ze mną się nie poparzył. Od otwierających się drzwi też był dalej wiec ten kto miał wchodzić nie walnął by leżącego. Chwilę się siłowali z materacem, a później dali małego jaśka i koc.
- Dawajcie go - rzekł lekarzunio ten sam i ku mojemu zdziwieniu oni wnieśli Kiasa! Tak mojego brata, tyle że nieprzytomnego i strasznie bladego! Boże co oni mu zrobili? - pomyślałam szybko, dość nerwowo. Położyli go ostrożnie na materacu, po czym go przykryli kocem starannie. Był słaby bardzo co widziałam po jego twarzy. Podali mu jeszcze jakiś zastrzyk, po czym wyszli i zamknęli drzwi na kilka spustów, co dało się słyszeć po zamykaniu licznych zamków. Martwiłam się o brata bardzo, lecz z tego co widziałam oni nie chcieli nam wyrządzić większej krzywdy, a przynajmniej miałam taką nadzieję, bo przecież nie musieli kłaść mnie na łóżku, ani Kiasa na materacu, ani okrywać kocami...
~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
Nie mogłam spać więc jedyne co mogłam robić to gapić się w sufit albo na brata, który spał wyczerpany i chyba mu też wypili nieco krwi jak wtedy jakiś wampir mnie. Kias się bardzo długo nie budził ale kiedy w końcu usłyszałam jego cichy jęk, jakoś zmusiłam się do siadu i patrzyłam na brata zmartwiona. Widziałam jak powoli rozchyla powieki, a następnie próbuje wstać. Odezwałam się do niego zmartwiona bardzo, a po jego głosie wywnioskowałam iż nie czuje się za dobrze...
- Chyba umieram - wydusił z siebie jakoś starając się nie jęczeć - Wypił chyba ze mnie litr - dodał jeszcze próbując się jakoś podnieść, ale wszystko szło mu bardzo marnie.
- Ze mnie też jeden raz wypił ktoś krew, wiem jakie to uczucie - rzekłam słabo, po czym opadłam na łóżko, a po chwili znowu usłyszałam jak szereg zamków się otwiera za dole drzwi, na środku i u góry. Kuźwa więcej zamków się zamontować nie dało? - pomyślałam sobie, a po chwili wpuszczono do nas doktorka, za którymi drzwi się zaraz zamknęły. Miał w rękach dwa parujące kubki, który jeden postawił na jakby stoliku, a drugi postawił na podłodze i uniósł nieco ledwie żywego brata, który jakoś chciał się sprzeciwić, lecz nie miał na to sił, a ten podstawił mu pod nos kubek. 
- Napij się tego, to Ci pomoże odzyskać nieco sił - rzekł ze spokojem.
- Nie chcę - powiedział jakoś brat, który zapewne się obawiał jak ja że to jakaś trucizna.
- Nie bój się... Gdybyśmy chcieli Cię zabić już dawno byśmy to zrobili... Śmiało pij, to dobre - rzekł znowu spokojnie zachęcając go. Brat wahał się przez chwilę co ma robić w tej sytuacji.
- No śmiało! - rzekł łagodnie nadal go podtrzymując prawą ręką za plecy - Wiem przecież że zaschło Ci w gardle i boli Cię szyja, to też pomoże na to - rzekł jeszcze, co najwyraźniej przekonało nieco brata i zaczął powoli pić, na co mężczyzna lekko się uśmiechnął.

< Kias? ;3 coś słodkiego to do picia jest więc dobre xdd jakieś ziółka wzmacniające z czymś tam xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz