czwartek, 15 lutego 2018

Od Kiasa cd. Sary

Nadal nie ufałem tym ludziom, ale jakoś pod wpływem nalegań tego śmiesznego doktorka skosztowałem nieco tajemniczego napoju, który okazał się być słodki jak truskawki. Do końca nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi, gdyż lekarstwa przeważnie są gorzkie dlatego zacząłem sobie myśleć, iż chcą podać mi jakiś narkotyk ogłupiający bym nie miał sił z nimi walczyć. Myśląc coraz więcej o jednym i tym samym temacie, w końcu zapomniałem jak się poprawnie połyka ciecze i się zachłysnąłem. Nie potrafiąc nic z tym zrobić, poczułem nagle silne uderzenie między łopatkami dzięki któremu odzyskałem jakoś możliwość oddychania.
- Spokojnie... Nie tak szybko... Przecież nikt ci tego nie zabierze - stwierdził lekarzunio przyglądając się uważnie mojemu kubkowi, z którego ubyła już połowa ciepłego napoju.
- Nie chce więcej - burknąłem niezadowolony opadając z powrotem na materac, który nieco odbił moją głowę.
- Musicie solidnie wypocząć... W tedy poczujecie się dużo lepiej - stwierdził pomagając napić się również mojej siostrze, która tak samo jak ja nie była zbytnio chętna na wypicie tajemniczego roztworu wodnego, ale jakoś to przełknęła. Mężczyzna długo z nami nie siedział, ponieważ po poprawieniu nam koców od razu opuścił pomieszczenie zamykając nas na wiele spustów byśmy nie mogli zwiać głównymi drzwiami. Poczekałem jeszcze chwilę aż kroki na korytarzu ustaną po czym mimo bólu szyi i głowy jakoś się podniosłem.
- Brat? Co ty robisz? - usłyszałem cichy szept Sary, która wpatrywała się we mnie słabym wzrokiem.
- Jakoś zwiać stąd trzeba - stwierdziłem jeszcze ciszej niż ona i dopiero teraz zorientowałem się, że nie mam na sobie swoich ubrań tylko jakiś mundur wojskowy. Cholera by ich - pomyślałem czując się w pewnym stopniu nagi. Nigdy nie przepadałem za wojskiem, gdyż nawet po mimo swojego wieku w nim nie byłem. Zawsze zwiewałem przed komisją i jakoś mi się to udawało dzięki mojej kryminalnej przeszłości. Miałem już podchodzić do okna by sprawdzić jego szczelność, lecz w tedy przypomniałem sobie, że ktoś musiał mnie przebrać w te szatańskie rzeczy przez co mimowolnie pobladłem jeszcze bardziej. Macały mnie wampiry! - przeszło mi przez myśl dzięki czemu upadłem mimowolnie na tyłek, który wylądował jak na nieszczęście na podłodze. Była tu taka ciemnica, że moje oczy ledwie cokolwiek widziały... Chciałem się znowu podnieść i poluzować nieco dechy, którymi było zabite ono, ale teraz to już w ogóle opadłem z sił ledwie doczołgując się do materaca, na którym wsparłem swoją głowę - Nie cierpię wampirów - wysapałem ledwie próbując wleźć nieco bardziej na sprężysty przedmiot, od którego nie bolałby mnie aż tak kręgosłup.
- Kias spokojnie... Jesteś za słaby jeszcze - odezwała się znowu siostra patrząc na mnie za ogromnym zmartwieniem - Nie wstawaj - dopowiedziała z małym rozkazem w głosie przez co niechętnie jej uległem. Nie lubiłem się opierniczać, a poza tym byłem teraz bezużytecznym szpiegiem, ponieważ powinienem jakoś znaleźć wyjście z tej sytuacji. Zacząłem się wzrokowo rozglądać po pomieszczeniu, gdyż zdawało mi się, iż traciłem z sekundy na sekundę coraz więcej sił. Kiedy byłem już w miarę zorientowany w tym co znajduje się w pokoju, mój wzrok zatrzymał się na drzwiach, które malowały się w bardzo ciemnej barwie. Miałem już się odzywać ponownie do swojej siostry gdy nagle napadł mnie straszny napad kaszlu. Nie wiedziałem co się dzieje! Każda próba złapania oddechu była dla mnie czymś koszmarnym i ledwie osiągalnym. Myślałem, że zaraz się uduszę kiedy nagle ktoś wparował z głośnym hukiem do pokoju, lecz nadal nie wyglądało mi to na odsiecz ojca czy tam Erica.

<Sara? ;3 Dostał uczulenia na herbatkę xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz