wtorek, 6 lutego 2018

Od Leona cd. Reker'a

Nie wiem co się działo.... Wszystko było jednym wielkim mętlikiem w mojej głowie i zagadką. Nie chciałem tu być, choć było ciepło, ale z drugiej strony to też i nie miałem już żadnej broni, bo wszystko mi zabrali co posiadałem. Nie miałem też nawet pojęcia po co mi były te cholerne wspomnienia... Szczerze to moje każde wspomnienie sprawiało mi ból i nigdy nie było mi dobrze w życiu, ale ponoć inni mieli gorzej, choć nie wiem czy może być gorzej niż moja sytuacja, bo nigdy innych nie widziałem, ale jeśli mieli inni gorzej to w porządku, ale ból zawsze pozostaje ten sam. Każdy cierpi i ból nigdy się nie zmieni. Boli tak samo, ale w samotności bardziej to człowiek odczuwa, niż w towarzystwie kogoś innego kto go pociesza. Z resztą po co ja teraz o tym wspominam? Sam już nie wiem... ale po chwili znowu zapragnąłem uciec mimo iż wiedziałem ze to może się skończyć moją śmiercią. Ci ludzie mnie skopali i chcieli dać na tortury, których pewnie bym nie przeżył chyba że z poobcinanymi kończynami, albo bóg jeden wie co by jeszcze ze mną zrobili! Bałem się bardzo i nie wiedziałem w jakie kolejne bagno się wpakowałem. Przecież ja nikomu krzywdy nie zrobiłem... Ja tylko szukałem schronienia lub jakiegoś zakątka w którym mógłbym normalnie żyć i nic więcej, a w zamian zostałem skopany i zamknięto mnie w celi i przykuli do ściany jak psa. Wszystko mnie tak bardzo bolało... Mimo iż byłem w wojsku nadal jestem i będę mięczakiem ale taki niestety jestem. Może Ci którzy mieli być moimi rodzicami o tym wiedzieli i dlatego mnie oddali? Możliwe... Kto by w końcu chciał takiego kundla słabego i nie umiejącego sobie w życiu poradzić? Nikt, zupełnie nikt, co widać po tym jak byłem w sierocińcu i nikt mnie nie chciał i traktowano mnie jak śmiecia. Nigdy nie miałem urodzin, nigdy nie miałem wigilii, nigdy nie miałem imienin czy też innych świąt które są tak świętowane przez normalne rodziny. Nigdy nie jadłem czekolady, nigdy nie jadłem lodów... Nigdy nie jadłem niczego co było z tego normalnego świata. Jeśli już to jadłem w sierocińcu tylko kaszę z mlekiem i to wszystko co zapamiętałem z tego całego "luksusu". Później była głodówka bo kaszę dostawaliśmy raz na dzień, a innego jedzenia nie było już, bo szkoda im było na nas pieniędzy. Często się zmuszaliśmy do jedzenia tego by cokolwiek zjeść i mieć siły, ale prawda jest taka że po pewnym czasie już nie czuliśmy żadnego smaku, tylko jedliśmy żeby jeść i tak to właśnie wyglądało. W wojsku to też niby się co innego ale to też żadnego smaku nie miało, a przynajmniej my tak to odczuwaliśmy. Chyba że od tej cholernej kaszy tylko ja straciłem już do reszty kubki smakowe czy bym się wcale nie zdziwił... Pamiętam jak wtedy gdy przylecieliśmy do "domu" z tej wojny, jak ludzie witali się ze swoimi rodzinami. Każdy z mojej drużyny miał rodzinę prócz mnie, więc poczułem ból w sercu.Jako iż nie byłem ubezpieczony, bo nie miałem pieniędzy ani niczego, szpital nie chciał mnie przyjąć z takimi ranami nawet bo stracili by na mnie pieniądze mimo iż mój stan był poważny, to mi nie pomogli, tylko mnie stamtąd wyrzucili. Gdy błagałem ich o pomoc by chociaż mi jakieś leki przeciwbólowe dali jakieś, to oni tylko wrzasnęli że to nie schronisko dla bezdomnych.... Zatkało mnie wtedy a kolejne słowo jakie padło to ćpun. Zabolało mnie to bardzo.Pamiętam nawet że zaszkliły mi się oczy, a ona nagle ucichła i chyba żałowała swoich słów, lecz nic nie powiedziała. Dobrze... Przybłęda i niby ćpun sobie pójdzie. rzekłem wtedy tylko, gdy po policzkach spływały mi łzy bólu psychicznego jak i fizycznego, i z takimi ranami jakie miałem a ledwie szedłem, opuściłem szpital. Pamiętam że niektórzy patrzyli na mnie z zawiścią, a niektórzy w ogóle nie wiedzieli co o tym sądzić, ale tak jak chcieli nie przeszkadzałem im. Nikt mi nie pomógł... A ponoć szpital jest od ratowania ludzi! Jeszcze wtedy chodziłem okulach, bo nie potrafiłem ustać samodzielnie zbytnio. W żadnych schroniskach dla bezdomnych nie było dla mnie miejsca bo wszystko było zajęte, więc nie miałem tam czego szukać. Spałem w ciemnych alejkach, albo pod mostami cierpiąc z bólu i strasznego mrozu w zimie. Myślałem że umrę w wychłodzenia.... ale może o tym kiedy indziej bardziej opowiem... Zacząłem się w końcu budzić ponownie, bo zacząłem czuć znowu ból promenujący w całym ciele. Rozchyliłem słabe powieki i ujrzałem biały sufit. Słyszałem jakieś rozmowy w tle więc spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem tego chłopaka który mnie wcześniej niósł na ten medyczny. Siedział z nim jakiś mężczyzna i o czymś rozmawiali bardzo zaaferowani. Nie zauważyli mnie. Nie słyszałem o czym mówili, a mój wzrok zaraz powędrował na moje nogi i ręce, które były skute kajdankami do łóżka. Nie miałem jak uciec... Czyli będą tortury i zdechnę jak niechciany kundel o którym nikt nie będzie pamiętał później że ktoś taki istniał pomyślałem smutno i już zacząłem się szykować na to ze będą jakieś bolesne eksperymenty lub gorsze rzeczy. Zamknąłem znowu oczy by dali mi wszyscy spokój i odciąłem się nieco od tego wszystkiego i pogrążyłem się w swoich myślach. Ten chłopak wydawał mi się bardzo znajomy a ja nie potrafiłem sobie przypomnieć skąd ja go znam. Obrazy ciągle mi się zamazywały wiec chyba miałem poważny wstrząs mózgu.... Bo normalnie tak pamięć nie szwankuje czyli to musi być to! To tak bardzo mnie boli pomyślałem sobie czując z ran palący i rwący ból.

< Reker? ;3 wiem że słabe.... Ucieszysz się z braciszka? xdd On ma bardzo silny wstrząs módgu i inne poważne obrażenia od tych kopań i w ogóle ;c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz