Dzięki temu polaczkowi już wiem
co czuli moi przodkowie. Gdy przemarznięci w śnieżycy na pełnej kurwie jechali,
aby podbić Moskwę. To uczucie przeminęło jednak tak szybko, jak wybuch składu
amunicji w Tigerze 2.
Teraz gdy śnieg przestał padać, a
nasi adwersarze odpuścili strzelanie do nas, myśląc że spaliliśmy się w czołgu
mogliśmy spokojnie się przegrupować.
- Fick mir (fuck me), teraz gdy
nie mamy naszej bestyji pozostaje nam tylko albo złapać radioaktywną taryfę,
albo całą drogę przejść pieszo. Według prędkości, z którą jechaliśmy znajdujemy
się w połowie drogi między Oswego, a Syracusami, a te murzyny na których
natrafiliśmy zdają się to potwierdzać.
- To doskonała okazja, aby
rozstawić się i przy jej pomocy - wskazał na swój karabin snajperski. - oczyścić
przedpole.
Pokręciłem głową.
- Diese Wichser (Te cioty), na pewno będą chcieli sprawdzić
kto wjechał czołgiem i zrobił takie zamieszanie na ich terenie. Jest ich około
8 tysięcy, w każdym razie taką liczbę znalazłem w demonich archiwach.
Eron parsknął i powolnym krokiem
zaczęliśmy iść przed siebie.
- To Demony umieją czytać? - spytał ironicznie.
- Gdyby Evans nie umiał czytać to nie kontrolowałby całej
rzeszy, w której jest około 4 tysięcy zdolnych zabijaków. Poza tym zdziwiłbyś
się jak wiele Demonów robi to samo. Zwłaszcza wśród kobiet.
- Już nawet boję się spytać jakie książki one czytają. -
przyznał.
Wzruszyłem ramionami.
- Na ogół spędzają czas z książkami, które dokładnie opisują
powolne i bolesne procesy tortur. No wiesz, gdzie dokładnie podpiec człowieka,
aby ten wydał z siebie odpowiedni dźwięk.
- Zaciekawiłeś mnie. Mów dalej. - powiedział jakby od razu
po moich słowach.
- Cóż mogę powiedzieć... - przeciągałem, aby zostawić
najlepsze na koniec. - czytają jak kiedyś się ubierano, a przede wszystkim. -
zrobiłem dramatyczną pauzę. - Czytają o pozycjach seksualnych, aby kiedyś na
chwilę zaspokoić swoje niepohamowane, seksualne żądze. Booya.
- To było mocne wiesz? Chyba kiedyś was odwiedzę. - na jego
twarzy pojawił się uśmiech.
Przytaknąłem mu.
- Tak, tylko to 'Booya' jest za mało niemieckie. Może
'Boom'! - Eron popatrzył na mnie dziwnie. - W sumie racja, po tym co
przeszliśmy to 'Boom', też nie jest właściwe. Ale przyznaj - mój towarzysz
zmarszczył brwi, a ja stałem się tak poważny, jak tylko umiałem i popatrzyłem
mu w głęboko oczy. - bolcował byś taką demonkę, co nie?
Zapanowała cisza. Panowałaby
nadal, gdybyśmy oboje nie wybuchnęli gromkim śmiechem.
- No dobra Det, czas zorientować się gdzie doprowadziło nas
iście na oślep. - przywołał nas do porządku, gdy kończył się śmiać.
'Det', nikt mnie tak nie nazwał
od czasu mojego zamordowanego przyjaciela Jonasa. A w każdym razie nikomu
innemu nie pozwoliłem siebie tak nazywać. Ten polaczek właśnie mi podpadł, więc
postanowiłem mieć na niego oko.
- Jak już mówiłem - zacząłem. -
mamy do wyboru albo murzyńskie (przeważnie murzyńskie) Oswego, albo Syracuse
należące do Śmierci. Jedno jest pewne, jedni chcą nam posłać kulkę między brwi
bardziej niż drudzy.
Eron uklęknął i zaczął sprawdzać
rozmazane ślady butów na ziemi, a ja stanąłem i zabijałem czas sprawdzając
ilość amunicji w magazynkach moich dziewczyn. Helgi, Ingrid i Rity.
- A jakby to ich wszystkich przechytrzyć! - palnąłem nagle.
- Co masz na myśli Detlef? - spytał.
- Pójdziemy granicą dwóch terenów, bo po pierwsze to
najkrótsza droga do naszego celu, a poza tym żadna z tych frakcji nie zapuści
się tam, bo wiedzą, że ci drudzy będą do nich strzelać.
Eron wstał.
- Komm schon (No chodź!), co może pójść nie tak?
- Wpadniemy w ogień krzyżowy. - stwierdził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz