Ku mojej ogromnej uldze znalazłem jakąś opuszczoną stajnię. Była nieco zniszczona ale i tak w lepszym stanie niż budynek który niedaleko niej się zawalił. Wszedłem szybko do stajni pustej po czym zamknąłem szybko drzwi. Serce waliło mi jak oszalałe z wysiłku. Byliśmy bezpieczni jak na razie przynajmniej od zamieci. Teraz musiałem sprawdzić teren. Nie chciałem by w razie snu napadło mnie jakieś charczące brzydactwo! Odbezpieczyłem broń i zacząłem sprawdzać wszystko, ale na szczęście niczego ani nikogo nie zauważyłem.
Wyczerpany tym wszystkim wróciłem do swojego koniska, które zaczynało się pokładać, co mnie zmartwiło i szybko się przy nim znalazłem. Biedy w końcu się położył, a ja chcąc mu ulżyć i by nic go nie ściskało, odpiąłem popręg i zdjąłem z niego siodło i cały ekwipunek. Widziałem jaki jest zmęczony... Dużo ryzykowałem, gdyż gdybym musiał nagle uciekać, to praktycznie nie miałbym jak, bo koń nie był osiodłany ani gotowy do ucieczki, ale z drugiej strony i tak jest zbyt słaby by zrywać się nagle, a poza tym on też czuł...
- Biedaku.... - szepnąłem i usiadłem opierając się plecami o ścianę, a muskularny łeb ogiera położyłem sobie na nogach by mógł lżej oddychać. Kantar z wędzidłem też oczywiście mu zdjąłem. Nie chciałem by miał trudności w oddychaniu przez to też. Głaskałem go po głowie i słyszałem jak ciężko oddycha. Okryłem ko kocami wojskowymi, które były duże i bardzo ciepłe. Wiedziałem że musi się zagrzać, a ja mogłem poczekać. Dodatkowo martwiłem się co jakiś czas że budynek stajni może nie wytrzymać naporu powietrza jaki uderzał w budynek z zewnątrz. Wiedziałem że jakoś muszę dotrwać i dotrzeć do domu.
Misję wykonałem oczywiście i zabiłem ścierwa jakie mi kazano z Demonów, ale teraz czekała mnie walka z żywiołami. Czekała mnie jeszcze długa podróż do domu. Ciekawe co u Rous.... pomyślałem zmartwiony. Byłem taki wyczerpany... Oczy same mi się zamykały i niestety nie potrafiłem tym razem wytrzymać i zasnąłem...
************
Ku mojemu zdziwieniu obudziłem się na czymś miękkim i to w pozycji leżącej, a nie siedzącej w jakiej zasnąłem. Otworzyłem słabe oczu i od razu rzucił mi się w oczy biało szarawy sufit. Nie wiedziałem co się dzieje i gdzie ja jestem! Przecież kiedy zasypiałem to byłem w stajni z Damaskusem! Zdezorientowany zacząłem się rozglądać i zobaczyłem że leżę... Na medycznym Ridersów! Co u licha? Co ja tu robię? - pomyślałem coraz bardziej zdezorientowany. Serce waliło mi jak oszalałe ale wtedy nagle znikąd pojawiła się Rous, czego już w ogóle nie potrafiłem zrozumieć. Przecież szedłem w dobrym kierunku, w stronę obozu naszego! Co ja tu do cholery robię?! - pomyślałem zdenerwowany.- Spokojnie Will, spokojnie.... - starała się mnie uspokoić, lecz dopiero leki uspokajające jakie mi podali lekarze i wtedy jakoś zacząłem się uspokajać i wyciszać.
< Rous? jak on się tam znalazł? xdd Był nieprzytomny prawie miesiąc, odmrożenia i te sprawy xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz