środa, 3 stycznia 2018

Od Tamary cd. Reker'a

Nie no przecież nigdy nie może być normalnie... Dlaczego nigdy nie możemy żadnej misji wykonać bez szwanku? I to jeszcze chcemy dobrze, to po pysku dostajemy jak nie wiem co. Wywiązała się niezła strzelanina, przez którą młodzi się schowali a ja strzelałam i starałam się dać nie trafić. Brat leżał na ziemi i się nie ruszał, więc przez chwile ogarnęło mnie przerażenie że nie żyje... Tamara ogar, brat jest silny na pewno żyje - skarciłam się i strzelałam dalej.
Było ciężko bo przeciwników było wiele, a kule z karabinów wroga pluły we mnie pociskami coraz bardziej. Schowana byłam za progiem drzwi, więc uderzające w nie pociski kruszyły ścianę jakby chciały z niego zrobić jakiś ser Szwajcarki. Problem był taki że nie miałam jak dostać się do leżącego nieruchomo brata, nie mówiąc o tym że coraz bardziej się wykrwawiał. Nie miałam pojęcia kto nas atakuje, ale nie wydawało mi się żeby to były Demony, gdyż że tak powiem oni tak bezmyślnie nie atakują i nie marnują amunicji, poprzez strzelanie na oślep.
Szlak by to ich wszystkich trafił - warknęłam w myślach i zabiłam trzech idiotów, którzy za bardzo się wychylili zza rozbitych okien. Musiałam jakoś dotrzeć do brata i go stamtąd odciągnąć, by aby przypadkiem jeszcze inne kule go nie trafiły, nie mówiąc o tym że potrzebował szybkiej pomocy medycznej z uwagi na rany i szybką utratę krwi. W pewnym momencie stwierdziłam że tak do niczego nie dojdę, więc rzuciłam im granat hukowy, przez co się tego nie spodziewali i przez jakiś czas było chwilowe zamieszanie, dzięki czemu zdołałam szybko dobiec do brata i go stamtąd odciągnąć w bezpieczniejsze miejsce.
Dzieciaki schowały się niedaleko nas, więc w razie czego mogliśmy ich osłaniać lepiej, a przynajmniej ja, bo brat ledwie żył. Szybko przeładowywałam broń w niecałą sekundę dzięki wyćwiczeniu. A niech ich wszystkich szlak - pomyślała zła. Kuźwa zamieć była jak cholera, a jakimś idiotom walczyć w taką pogodę się zachciało! Nawet jeśli chcieli się schronić to dookoła jest pełno innych budynków chyba że koniecznie chcieli właśnie ten nasz albo byla też możliwość taka iż chcą nas zabić, bo to jacyś płatni zabójczy czy coś.... Walka była zaciekła. Wyrzuciłam parę granatów które wybuchły szybko i w końcu poraniło obcych tak, że wystarczyło mi tylko ich dobić by gady nie cierpiały mimo wszystko. Wygraliśmy ale ja też dostałam mimo wszystko... Moje ramie było we krwi co oznaczałi że jednak te cholerne dziady mnie trafiły! Cholera nie ma spokoju nigdy.... Rozejrzałam się jeszcze po czym wyjęłam apteczkę i zaczęłam opatrywać rany brata. Tia... chcesz być żołnierzem albo coś z wojskowych to musisz wiedzieć jak podawać leki i opatrywać chociaż prowizorycznie rany co jest nowym wymogiem naszego obozu więc teraz trwają wielkie szkolenia.
- B-będzie żył? - usłyszałam nagle głos tego chłopaka który tulił swoją siostrę do siebie niczym najdroższy skarb na świecie.
- Będzie - rzekłam spokojnie wyciągając pocisk i zaszywając odpowiednio ranę lecz mróz nie ułatwiał mi zadania ponieważ ręce mi kostniały gdy tylko wyjęłam rękawiczki.
- Ty też jesteś ranna - rzekł jeszcze najwyraźniej dostrzegając moje zakrwawione miejsce, które swoją drogą nieco zamarzło z powodu temperatury. Jak na ironię losu takie zimno pozwalało nam przetrwać gdyż rana nieco zamarzały dzięki czemu tak szybko się nie wykrwawialiśmy.
- Nic mi nie będzie... To nie pierwsze nasze postrzały w życiu... W brew pozorą byliśmy jeszcze gorzej ranni - westchnęłam ciężko wydychając duże kłęby pary z płuc - Wiele już przeżyliśmy młody choć tego po nas tak nie widać - dodałam jeszcze kończąc szycie rany brata.
- Miałaś dużo postrzałów? - dopytywał co mnie nie dziwiło bo był młody.
- Z trzydzieści parę razy byłam... ale mój brat miał ich chyba ze sto jak nie więcej... To zawodowy żołnierz jeszcze z przed czasów apokalipsy - rzekłam spokojnie opiwiadając mu nieco.
- A Ty nie? Przecież masz nie byle jaką broń - zdziwił się nieco po czym spojrzał na mojego barretta.
- Mnie uczył wszystkie brat i wujek przyszywany... ale żołnierzem przed apokalipsą nie bylam - powiedzialam lekko się na to uśmiechając i przykryłam brata grubym kocem wojskowym, a on lekko skinął na to głową.
Ponieważ tamte okna przez tamtych debilów zostały zbite. Przenuosłam brata do innego pokoju z oknami wraz z dzieciakami i zamknęłam drzwi by zatrzymać nieco ciepła. Ponownie musiałam rozpalić ognisko ale na szczęście mialam w specjalnej ocieplanej butece nieco ropy którą polałam minimalnie drewno, podłożyłam ogień a drewno zmarznięte błyskawicznie się zajęło. Skąd mamy ropę? A to długa historia ale ostatnio pobraliśmy ją z zepsutych aut w lecie dzięki czemu nasi żołnierze mogli szybko się ogrzewać. Sama jeszcze się nie opatrzylam gdyż musiałam najpierw rozgrzać skostniałe palce bo już prawie nie miałam w nich czucia, a żeby wbić igłę musiałam nią dobrze operować tak samo jak i musialam czuć gdzie siedzi w moim ciele kula. Kiedy tak siedzialam i rozgrzewałam ręce wraz z dzieciakami, nagle usłyszałam ciche stęknięcie więc spojrzałam na swojego brata który powoli zaczął odzyskiwać przytomność.

< Reker? Znajdziemy niedługo resztę ludu?xdd "kruk" się czasami pojawiać będzie wiesz o co chodzi xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz