czwartek, 11 stycznia 2018

Od Ruvika cd. Tiji

Przez to całe chorowanie jeszcze bardziej polubiłem Tiję... Dziewczyna zajmowała się mną od początku mojej choroby i szczerze mówiąc to podziwiałem ją za wytrwałość, bo choróbsko trzymało się mnie dość mocno przez co nie odpuściło tak łatwo. Byłem leczony oczywiście w swoim pokoju, ponieważ na medycznym to bym na pewno zbzikował. Te wszystkie strzykawki i inne skalpele to było dla mnie niczym dzieło szatana. Wiedziałem, że z czasem będę musiał się przełamać co do tego miejsca, ale chyba nie nastąpi to w najbliższym czasie. Nie miałem praktycznie nic do roboty, bo sam nie wiedziałem jeszcze co chcę w życiu robić... Racja nie było już tutaj zawodów takich jak strażak czy policjant, ale i tak było można w tym przebierać. Niby żołnierz był najpopularniejszy, ale do tego biorą każdego... Przeszkolą cię tylko jak masz biegać i używać broni i to wszystko... Nie wiedząc co mam robić w tej cichej samotności, postanowiłem się ubrać oraz wyjść na plac by się nieco przewietrzyć. Jak zwykle nikt nie zwracał na mnie uwagi więc udało mi się niezauważalnie przedostać na dwór i jakoś tak wyszło, że udało mi się wymknąć do lasu. Początkowo spacerowałem jedynie po jego obrzeżach oglądając dziką naturę, która pod wpływem zimy obumarła. Szczerze mówić to nie lubiłem zbytnio tej pory roku... Wszystko było takie smutne... Dominowała jedynie biel więc nawet na ładne kolory nie można było popatrzeć. Szedłem dość uparcie przed siebie aż nagle poczułem ból w okolicach łydki! Coś zaciskało mi się w okół nogi i jakby w nią wgryzało. Kiedy tylko zdążyłem jakoś zagryźć zęby oraz się opanować, zauważyłem, że tym dziadostwem co zadało mi tak wiele cierpienia była pułapka na niedźwiedzia. Metalowe szczęki zaciskały się dość mocno w wspomnianym już miejscu więc stałem nieruchomo by jeszcze bardziej się tam nie uszkodzić. Spokojnie Ruvik na pewno będzie dobrze - pomyślałem nie wiedząc co tak właściwie mam robić. Wszyscy pewnie siedzieli w ratuszu grzejąc się w ciepłym miejscu więc na ratunek w najbliższym czasie nie miałem żadnych szans... Nie wiedziałem ile będę mógł tak wytrzymać, ani gdzie dokładnie jestem. Cóż... Nieco się zapomniałem z tym swoim "spacerkiem". Czując coraz większe ciepło na łydce wiedziałem, że krwi z rany cieknie coraz to więcej i więcej. Mimo, iż zombie nie były tak aktywne zimą to pewnie niektóre gadziny i tak będą mogły wyczuć tą woń. Zacząłem się rozglądać nieco na boki jak przestraszony dziki zwierz, ale nikogo tutaj nie było. Szlak by to - pomyślałem a na koniec niestety jęknąłem na głos.

<Tija? :3 Znajdziesz go? xd Duchem się zajmie xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz