- Nie ma co beczeć... Przecież wróci - mruknął siadając obok mnie - Przecież cię kocha - dorzucił jeszcze krzyżując ręce na piersi.
- Wiem, że mnie kocha, ale ty nie zrozumiesz... - stwierdziła odwracając od niego wzrok - Nie chce by mu się coś stało... Nie powinien wychodzić dzisiaj w ogóle na misję - westchnęłam wpatrując się w szalejącą za oknem śnieżycę.
- Nie rycz, bo wróci... Nie rób głupot, bo sam ją zrobi... - mruknął pod nosem zrywając się na równe nogi - Nie rób problemów - rzucił jeszcze w moją stronę po czym wyszedł zostawiając mnie tutaj samą. Nigdy taki nie był więc coś musiało się stać, ale ja już nie zamierzałam w to wnikać. Czując kolejne ukucia w brzuchu, położyłam się na łóżku nieco go rozmasowując w nadziei, iż to mi pomoże. Nie wiem ile tak leżałam, ale w końcu z niewiadomych dla siebie przyczyn zasnęłam.
*******
Mijały dni a on nadal nie wracał... Wkrótce dowiedziałam się, że odnalazł go inny obóz i leży na medycznym dlatego Reker z litości mnie tam zabrał. Zaczynałam coraz bardziej dochodzić do wniosku, że mężczyzna mnie nie lubi. Nie odzywał się do mnie w ogóle i zostawił mnie tuż przed obozem gdzie do mojego ukochanego zaprowadził mnie jeden z założycieli. Był w złym stanie... Znaleźli go ponoć w jakiejś stajni przemarzniętego do granic możliwości. Miał liczne odmrożenia oraz kilka ran co zmartwiło mnie jeszcze bardziej niż przedtem gdy nie wiedziałam co się z nim dzieje. Usiadłam zmęczona przy jego łóżku oraz zaczęłam czuwać nad jego stanem tak samo jak reszta lekarzy.
*******
Minął miesiąc a ja czułam się coraz gorzej... Will nadal się nie budził, lecz jego stan był stabilny. Powoli zaczęłam tracić już nadzieję, że kiedyś otworzy oczy i mnie przytuli. Z każdą taką myślą chciało mi się płakać coraz bardziej, lecz wiedziałam, że muszę być silna i jakoś sobie z tym poradzić. Nie wiem, który dzień już tutaj siedziałam, ale kiedy blondyn zaczynał otwierać oczy niemal podskoczyłam na krześle oraz bardziej ścisnęłam jego rękę, ale pewnie tego w ogóle nie poczuł. Ale ja głupia - pomyślałam próbując go jakoś uspokoić, gdyż ten nie wiedząc co się stało zaczął panikować. Byłam już przyzwyczajona do roli powietrza, ale nie sądziłam, że aż takiego.
- Will spokojnie... Nic się nie dzieje... - powiedziałam znowu widząc, iż na mnie patrzy.
- Co się stało? - rozglądał się nerwowo po sali jakby groziło mu jakieś zagrożenie.
- Nie wiem... Znaleźli cię w jakiejś stajni... Ledwie żyłeś - odpowiedziałam mu tym o czym było mi wiadomo.
- Przepraszam - jęknął łapiąc się za brzuch co bardzo mnie zmartwiło.
- Nie masz za co... To ja powinnam przeprosić za to, że robię tobie i Rekerowi kłopot - westchnęłam ciągle trzymając go za rękę.
<Will? Słabe wyszło mi ;c>
- Przepraszam - jęknął łapiąc się za brzuch co bardzo mnie zmartwiło.
- Nie masz za co... To ja powinnam przeprosić za to, że robię tobie i Rekerowi kłopot - westchnęłam ciągle trzymając go za rękę.
<Will? Słabe wyszło mi ;c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz