Czemu to wszystko nie ma smaku? - warknąłem niezadowolony w myślach grzebiąc w talerzu. Zazwyczaj jem w swoim gabinecie, ale dzisiaj mam tak bardzo spierdolony humor, że robię różne, niecodzienne dla mnie rzeczy. Najpierw zalane papiery, później wkurwiający ptak za oknem, następnie mój koń prawie doznał kontuzji co jeszcze może się dzisiaj wydarzyć?! No oprócz tego, że Katrina w końcu wróci z moim drugim synem od Duchów... Ta to ma pomysły... Rodziców chciała odwiedzić! Praktycznie nigdy nie ma na to ochoty to teraz jej się nagle zachciało. Zresztą... Kto te kobiety zrozumie? Kiedy już się na jadłem, a raczej tego nie zrobiłem, z powrotem wróciłem do biura gdzie zasiadłem za biurkiem zaczynając wpatrywać się w ścianę. Czegoś mi brakowało, ale sam już nie wiedziałem czego. Zbyt dużo nerwów... Zbyt dużo stresu... Za mało odpoczynku i spokoju... Powoli zacząłem czuć się jak jakiś student, który co godzinę ma do napisania kolokwium, na które nie zdążył się nauczyć. Spokojnie Eric, przecież nic się takiego nie dzieje - pomyślałem odchylając się bardziej w fotelu by choć nieco odsapnąć. Wiedziałem, że nie mogę pozwolić sobie na wiele rzeczy, ale mogłem się zbytnio wykańczać. Przecież obóz beze mnie nie da sobie rady... Owszem mam tam swoich zastępców, ale oni sami nie opanowaliby sytuacji tak jak robię to ja. Wracając do tematu to siedziałem tak z dobre dwadzieścia minut, aż w końcu wstałem by iść do Brajana. Znowu go trochę zaniedbałem. Powoli zaczynam się zastanawiać czy ja w ogóle nadaję się na ojca. Muszę zacząć sobie to wszystko jakoś dzielić, ale nie wiem jak... Ojciec ty zawsze byłeś i będziesz ode mnie lepszy - przeszło mi przez myśl gdy naciskałem klamkę od drzwi prowadzących do pokoju Brajana.
- Synek? - zawołałem wchodząc do środka, ale małego jak zwykle nie było. Nie wiedząc co o tym sądzić, wyszedłem z tamtego miejsca idąc po swój płaszcz. Zapewne siedział na dworze a ja nie miałem zamiaru teraz przeżywać kolejnej grypy w swoim życiu albo zapalenia płuc. Byłem już w połowie drogi aż nagle usłyszałem rozmowę jakiś dzieciaków. Chciałem to jak zwykle zignorować oraz przejść obojętnie obok tej zgrai gdyby nie to, że wypowiedzieli imię mojego najstarszego syna. Od razu zaczaiłem się gdzieś za rogiem zaczynając przysłuchiwać się ich paplaninie. Może i dla zwykłego słuchacza nie trwało to zbyt długo, ale dla mnie trwało na tyle długo, że byłem gotów ich tutaj rozszarpać. Znowu ktoś dokuczał Brajanowi a ja oczywiście o tym nie wiedziałem... Widząc, iż chcą się rozejść, zatrzymałem ich z prędkością światła łapiąc każdego za kark na tyle silnie, że aż zaczęli piszczeć z bólu niczym ślepe szczeniaki zabrane od swojej psiej matki - Zachciało się dokuczać młodszym co? - warknąłem niczym rozwścieczony pitbull nie puszczając ich ani na chwilę.
- My nic nie zrobiliśmy - próbowali się wymigać oraz mi wyszarpnąć, ale tym zagraniem gwarantowali sobie jeszcze więcej bólu.
- Tak jasne, a ja jestem święty Walenty - burknąłem zaciskając rękę coraz mocniej - Niewychowane bachory... Ja wam kurwa dam dręczyć mojego syna, który jest od was silniejszy... Stado baranów, które nie umie ani powiedzieć me ani be - warknąłem i oddałem ich swoim ludziom - Przetrzepać im tak skórę by nie usiedli na dupach przez ruski rok! - dodał jeszcze odchodząc po swój płaszcz, który na szczęście leżał w widocznym miejscu. Prędko się ubrałem i zacząłem poszukiwania młodego, którego nigdzie nie mogłem wywęszyć. Wiedziałem, że nie mogę się poddać dlatego błądziłem tak w tym śniegu raz po raz zapadając się w zaspach nie potrafiąc dobrze rozrzucić swojego ciężaru ciała. Muszę się jakoś nauczyć łażenia po zaspach jak szpiegi - przeszło mi przez myśl a w tedy runąłem nagle w dół oblepiając się całym śniegiem. Ku mojemu zdziwieniu znalazłem się w czymś na wzór pokoju i chyba niechcący coś rozwaliłem - Kurwa - mruknąłem pod nosem podnosząc się jakoś z ziemi. Musiałem się dodatkowo otrzepać z tego białego dziadostwa i znaleźć jakoś stąd wyjście. Dodatkowo było tu dość nisko a ja przy swoim wzroście miałem dość spore problemy z poruszaniem się.
<Brajan? :3 Ojciec się nie złości xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz