sobota, 9 grudnia 2017

Od Kiasa cd. Sary

Kiedy tylko dowiedziałem co się stało z moją siostrą od razu pobiegłem jej szukać nie zważając zupełnie na mróz. Szczerze mówiąc to powinienem leżeć teraz w łóżku oraz pilnować by nowo powstała rana dobrze się zagoiła, ale teraz ważniejsze było życie mojej siostry! Szedłem pieszo z powodu tego, iż Avonem zajęli się stajenni, którzy zdążyli go jakoś opanować... Miałem przy sobie broń więc w sumie nie miałem czego się bać.
Z każdym korkiem stawianym przed siebie czułem coraz większe zimno oraz zmartwienie. Jeśli oni jej coś zrobili to ich rozszarpie! Co im w ogóle do łba strzeliło, żeby ją porywać?! Oj będą cierpieć na torturach... Nie ma litości! Tak właściwie to nawet nie wiedziałem gdzie leze, ale można stwierdzić, iż robiłem to na czuja. Cóż, ja w przeciwieństwie do ojca czy też Rekera, Kiary, Tamary i reszty bandy nie miałem swojego wilka, który mógł mnie poprowadzić w odpowiednim kierunku więc musiałem poradzić sobie jakoś sam. Znajdę cię siostrzyczko - powtarzałem sobie w myślach chcąc się zmotywować do dalszej drogi. Ojciec pewnie był już bardzo daleko w podróży więc najwyżej tutaj zdechnę jak pies przy budzie... Nikt mnie nigdy nie chciał dlatego powoli obojętnie mi jaka śmierć mi przypadnie. Żal mi tylko mojego dziecka... Bo co mu powie Alice? Tata umarł, bo był głupim cepem? Praca szpiega w sumie nigdy nie jest łatwa i śmierć może czekać mnie w każdym momencie, ale nigdy nie pozwolę sobie na to, by mój honor został splamiony przez moją nieodpowiedzialność. Będzie dobrze - mruknąłem w myślach przyśpieszając kroku by nieco się ogrzać. Nie zapadałem się w zaspy, ponieważ przez te cztery lata odkąd mamy apokalipsę nauczyłem się jak stawiać kroki by nie runąć na samo dno 5 metrowej zaspy. Byłem już chyba 10 kilometrów od naszego obozu i sam nie wiedziałem ile już szedłem. Dzień? Dwa? Szarówka jak szarówka... Słońca tutaj nie zobaczysz przez co już chyba wolę lato! Co tam, że jest w cholerę gorąco... Przynajmniej wiesz jaką porę dnia teraz masz... Z zombie radzić sobie umiem więc dla mnie akurat to nie jest problem. Nie czułem już powoli palców, ale gdyby coś mi zagrażało nie zawahałbym chwycić się za sztylet by załatwić swojego wroga. Oj trzeba pomyśleć nad cieplejszym płaszczem - rzekłem sobie w myślach niemal przewracając  się o jakiś wystający z ziemi kamień. Przekląłem cicho pod nosem i już miałem ruszać w dalszą drogę, lecz w tedy do moich uszu doszła jakaś cicha rozmowa między dwójką ludzi. W tym momencie w mojej głowie krążyło tylko jedno pytanie, a mianowicie czy to wróg czy przyjaciel. Korzystając z tego, że dookoła było pełno białego puchu, który dodatkowo sypał się ciągle z nieba, zamaskowałem się idealnie w krzakach pod jakimś łysym drzewem zaczynając nasłuchiwać.
- I co z nią? - spytał nieznajomy męski głos, który wydawał być się obojętny na panującą pogodę.
- Żyć będzie... Trzeba bardziej pilnować Fredricka, bo ostatnio dostaje pierdolca jeśli chodzi o ludzką krew... Jak zaatakuje kogoś z naszych ludzi to dobrze nie będzie... - westchnął inny nieznajomy lekko szczekając zębami co oznaczało, że jest mu bardzo, ale to bardzo zimno.
- Wiesz, że bycie wampirem nie jest proste - fuknął ten pierwszy kopiąc jakiś kamyk, który przyturlał się aż pod mój nos, lecz ja nie drgnąłem tylko ze spokojem przysłuchiwałem się dialogowi. W mojej głowie zaczęło świtać o co tu chodzi... To pewnie oni przetrzymują Sarę! I są kuźwa jeszcze wampirami... Nie no zajebiście! Normalnie coraz bardziej nienawidzę tego świata.
- Wam przynajmniej zimno nie jest! - mruknął niezadowolony mężczyzna, który nadal dzwonił zębami niczym dzwonki przy saniach mikołaja - Możemy wracać? Zamarznę tu zaraz - westchnął jeszcze stawiając krok w stronę południa.
- Jasne... Chodź bryło lodu, bo niedługo nadasz się jedynie do drinków - zażartował jego towarzysz po czym ruszyli szybkim krokiem zapewne do swojej kryjówki. Nie mogąc zmarnować takiej okazji, od razu pognałem za nimi. No może nie biegiem... Musiałem teraz bardzo uważać by nie zostać wykrytym dlatego wlekłem się dziesięć metrów za nimi jak jakiś żółw. Wampir co jakiś czas się odwracał i rozglądał się pewnie czując moją krew. Tak, czytałem nieco o tym dziadostwie i ponoć potrafią wykryć człowieka z kilometra, ale jak widać ten jest nieco tępy więc nie rzuci się na mnie z kłami. No dalej! Ruszcie się w końcu! - poganiałem ich w myślach, gdyż to ja musiałem się najbardziej wysilać i chować by mnie nie wykrył ich wzrok.
Kiedy wreszcie dwójka durni weszła do jakiegoś ogromnego domu, moje nogi z powodu przebytego dystansu zaczęły powoli odmawiać mi posłuszeństwa. Pewnie gdy pojawię się teraz w jakimś ciepłym miejscu to upadnę na pysk i tak właśnie skończy się moja historia. Czułem jak drży każdy mój mięsień, czułem ogromne zmęczenie, miałem już powoli dosyć, ale jedna myśl napędzała mnie teraz do wykonania swojego zadania. Tam gdzieś może być moja siostra, która pilnie potrzebuje mojej pomocy. Zamierzyłem czujnym wzrokiem całe domostwo chcąc się dowiedzieć jak jest zbudowane. Dach był nieco uszkodzony więc na trzecim piętrze budynku musiało piździć jak cholera... Zakładałem również, że muszą mieć też piwnicę oraz co najmniej 20 pokoi na parterze. Muszę to przeszukać - oznajmiłem w myślach oczywistą rzecz. Nie mogłem wejść frontowymi drzwiami dlatego znalazłem sobie jakąś dziurę i szczerze mówiąc, po raz pierwszy ta moja chudość mi się na coś przydała. Racja czułem na plecach nieprzyjemne drewno, które chyba rozerwało mi nieco skóry, ale kto by się tym teraz przejmował? Po tym co wywnioskowałem po tych wszystkich półkach, z których połowa była niemalże pusta, znajdowałem się w magazynie żywności, ale nie miałem zamiaru niczego tykać. Na ich miejscu załatałbym to chociaż jakimś plastikiem, ponieważ mogą tu szybko zlecieć się dzikie zwierzęta, które z głodu wywołanego zimą zeżrą im wszystko. No oczywiście jakieś tam zwierzaki zapadają w sen zimowy, ale na przykład takie sarny szukają sobie pożywienia gdzie popadnie.
Po przyzwyczajeniu się do temperatury panującej w pomieszczeniu ruszyłem w stronę drzwi. Najpierw zacząłem nasłuchiwać czy nie ma kogoś na korytarzu, a gdy byłem już nieco pewniejszy, uchyliłem lekko drzwi by rozejrzeć się dookoła. Pusto. Wyszedłem bezszelestnie na korytarz pakując się od razu do cienia gdzie czułem się bardzo bezpiecznie. Musiałem przeszukać w ciul pokoi, ale musiałem odnaleźć swoją, małą siostrzyczkę.

<Sara? :3 Uratuję cię! xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz