sobota, 18 listopada 2017

Od Nick'a cd. Reker'a

- Podaj łapę-powiedział Reker, na co Klif od razu posłusznie wykonał rozkaz-Boli go... Chciał zwrócić na siebie uwagę przez to. Trzeba to wyciągnąć, ale lepiej zmieńmy miejscówkę.
Skinąłem potwierdzająco głową i pogłaskałem psa w ramach przeprosin. Skąd miałem wiedzieć, że coś mu jest? Dobrze, że Reker to zauważył. Nie wiem, jak ten kolec się tam znalazł, ale na pewno musiało go to boleć.
-Mogę zerknąć?-zapytałem, kucając i odbierając poszkodowaną łapę Klifa- Wygląda na świeże.. Musiał to zrobić przed chwilą..-stwierdziłem, po czym wstałem i ponownie podrapałem Klifa za uchem, by wiedział, że będzie dobrze.
-Umm.. Nie ma na co czekać, chodźmy!-powiedziałem po krótkiej chwili i powoli zaczęliśmy iść w stronę wyjścia.
Wiedziałem, że na upartego mogłem już tutaj, chociaż opatrzeć łapę Klifa, jednak jak dla mnie nie miałoby to sensu, wolałem zrobić to raz a porządnie, w miejscu, w jakimkolwiek stopniu do tego przystosowanym. Miałem tylko nadzieję, że stan łapy się nie pogorszy.
Szliśmy dość szybko. Reker ustalał tempo. Co chwilę zerkałem na Klifa, niezbyt skupiając się na drodze, przez co nie raz udało mi się wpaść w jakąś dziurę, czy źle postawić nogę. Nie wyglądało mi to za dobrze, za czworonogiem co jakiś czas pojawiała się dość spora, czerwona plama, która na śnieżnobiałym śniegu była jeszcze bardziej widoczna.
-Czekaj..-krzyknąłem do Rekera, po czym przełożyłem plecak tak, żeby był na moim brzuchu, a psa wziąłem na plecy. Reker patrzył na to niezbyt przychylnym wzrokiem, ale teraz jakoś nie za specjalnie interesowało mnie, co sobie pomyśli. Dopiero, teraz gdy pomagałem wdrapać się psu, na moje plecy zauważyłem, że rana naprawdę nie jest mała, a krew leci z niej dość obficie.

Po dość długim czasie wyszliśmy z miasta i byliśmy na opustoszałych obrzeżach. Było tu dużo domów, większość jednorodzinnych z dużymi ogrodami, a nawet basenami. Przez całe życie mieszkałem raczej w małym domku ze średniej wielkości ogródkiem, więc taki widok to było naprawdę coś!
Z każdym kolejnym krokiem Klif zdawał się coraz cięższy, jednak jakoś dawałem radę dotrzymać kroku Rekerowi. Dark starał się iść przy nodze pana, jednak co jakiś czas odłączał się od niego i zaczynał dziwnie piszczeć w stronę Klifa, na co ten w ogóle nie reagował. Miał zwieszony pysk na moim ramieniu i wyglądał, jakby był upolowany. Wyglądało na to, że po prostu spał.
-Dobra, powiedzmy, że tutaj jest okey..-powiedział, zatrzymując się, przy jednym z domów-Nie chce mi się patrzeć, jak się męczysz z tym psem!
Przewróciłem oczami.
-Spokojna okolica.. Zero zombie, trochę to dziwne..-stwierdziałem, kucając i ściągając z siebie psa.
-Tak.. Dość dziwne-odpowiedział, po czym zaczął wchodzić na opuszczoną posesję.
Ściągnąłem plecak, po czym ubrałem go, jak należy. Ten kawałek Klif powinien móc przejść bez problemu.
Budynek wydawał się solidny. Wyglądał masywnie, jednak nowocześnie i stylowo. Wszedłem do niego z nutą dziwnego niepokoju, który jednak prysł, jak tylko przekroczyłem próg drzwi.
-Jak tu ciepło!-prawie krzyknąłem, jednak na czas udało mi się stłumić głos. Krzyczenie w nowym otoczeniu to niezbyt dobry pomysł, tym bardziej, jak w pobliżu nie ma zombie. Rekera nie było w pobliżu, najpewniej wraz z Darkiem poszli sprawdzić dom, czy na pewno jest bezpieczny. Nie zwlekając, rozkazałem Klifowi wdrapać się, na niesamowicie wysoko sofę, po czym zacząłem zajmować się jego łapą.

<Reker?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz