Boże jakie to było straszne! Czułam się upokorzona i jak najprawdziwsza dziwka spod latarni! Bałam się… On tak mnie bił… Kopał… Rzucał o ściany… Tłukł kijem… Przypalał papierosami i patrzył jak krzyczę z bólu z uciechą… Był nieobliczalny! Cieszyło go moje cierpienie. Podniecało go to, choć nie wiem co w tym niby fajnego patrzeć jak druga osoba cierpi katusze i błaga o litość, bo przechodzi prawdziwe męczarnie.
Jeszcze jak kopał mnie po głowie, brzuchu i plecach. Najgorsze było kopanie po głowie chyba, choć już sama nie wiem, bo czułam ból w całym ciele. Gwałt grupowy tylko cudem mnie ominął, bo wparował wujek, ale i tak się bałam wszystkich i nadal się boję. Teraz każdy kontakt z mężczyznami choćby wzrokowy, czy też przechodzenie obok nich było dla mnie przerażające. A zresztą nadal też pamiętam, jak mnie goniły Trupy, zanim trafiłam do tego obozu. Gonili mnie i chcieli na swoją ofiarę tylko dlatego że spodobałam się im, bo miałam inny kolor włosów, a resztę zabili, za nic! My byliśmy wtedy przyjaźnie nastawieni!
Nikomu nie wadzili, ani nic… Pomagali ludziom jeśli potrzebowali pomocy i trzymałam się z nimi od początku apokalipsy. A oni przyszli i zabili wszystkich od tak! Strzelili im w głowy… A mnie zaczęli ścigać. Gdyby nie to, że na chwilę się oddaliłam od nich, od ich ogniska, to by mnie na pewno złapali! Do tej pory słyszę w swojej głowi ich krzyki i dźwięk upadających ciał na ziemię… Zaczęłam uciekać, lecz mimo wszystko iż starałam się być cicho, oni i tak mnie usłyszeli i zaczęli gonić jak rozwścieczone psy!
Śmiali się że i tak mnie złapią i mogę sobie uciekać ile chce, ale i tak się mną zabawią. O tym co więcej mówili, wolę nie mówić… ale to było straszne! Przerażające! Uciekałam wtedy jak przestraszone zwierze w pułapce. Mieli też psy, które spuścili by mnie szybciej złapać, a rany jakie bym odniosła ich nie obchodziły. Było ich jedenastu i nie miałam wtedy wątpliwości, co chcą e mną zrobić, zwłaszcza po tym jak mnie gonili i wołali że się mną zabawią dopóki nie padnę trupem! Chcieli mnie za gwałcić na śmierć ku ich uciesze by tylko spełnić swoje seksualne fantazje czy jak to tam się zwie…
Dobiegłam wtedy do jakiegoś urwiska, gdzie nie miałam już drogi ucieczki i gdy już mieli mnie złapać i się cieszyli, wtem ziemia się pode mną zapadła i spadłam z urwiska kilka metrów w dół, do rwącej rzeki jak w jakiś filmach! Spadłam z krzykiem i przerażeniem do lodowatej wody, bo wtedy była zima w dodatku, więc nie było za ciepło. Czułam jakby w moją skórę wbijały się maleńkie szpileczki, przez co myślałam że się utopię w tej lodowatej wodzie i tyle sobie pożyłam, lecz jakimś cudem nurt rzeki wyrzucił mnie na brzeg.
Kiedy się obudziłam, byłam cała obolała i ledwie żyłam. Miałam pocięte ręce, nogi i w ogóle miałam pełno zadrapań i siniaków po tym jak ostre kamienie pocięły mi skórę jak masło. Rany krwawiły ale żyłam! Podniosłam się jakoś i wtedy brnęłam przez śnieg przed siebie jakoś, choć myślałam że daleko nie zajdę, bo byłam w samej bluzeczce cienkiej i cienkich spodiach. Szłam przez jakiś czas w ciemnościach nocy, lecz w końcu i tak padłam twarzą na zimny śnieg i straciłam przytomność. Kiedy zaś się obudziłam, zobaczyłam wtedy nad sobą partnera mojej siostry którą uważałam za zmarłą, tak samo jak ona zresztą myślała o mnie.
Jako jedyny mi pomógł. Okrył ciepłym kocem i zabrał w bezpieczne miejsce do ich obozu, gdzie później spotkałam siostrę i obie się rozpoznałyśmy i było w miarę dobrze. Dobra ale dobra dość już o wspominkach, bo się rozgadałam! W każdym razie wróciłam do pokoju, gdzie opadłam na łóżko zmęczona tym wszystkim i kiedy zasypiałam, zdałam sobie sprawę że nie oddałam Ruvikowi jego peleryny! W sumie był miły i nie wyglądał tak jak tamci, to chcieli mnie skrzywdzić – pomyślałam sobie i zasnęłam spokojnie.
***********************************************
Minął tydzień a ja miałam praktyki na oddziale siostry i Edwarda oraz tego nowego lekarza, a przynajmniej dla mnie był nowy, ale też bardzo miły i chętnie się uczyłam nowych rzeczy i chłonęłam wiedzę, choć niektórych rzeczy nie rozumiałam, lecz na szczęście mi wszystko spokojnie tłumaczyli a Edward wyglądał na zadowolonego, że komuś może przekazać wiedzę. W sumie było nas pięć. Byłam ja, Megi, Anna, Soraja i Kristina. Każdej z nas szło w czymś lepiej lecz wszystkie się wspierałyśmy. Byli też chłopacy, którzy byli w innej grupie na szczęście, a było ich sześciu. Tom, Kiba, Quon, Sam, Mike oraz Tsume. Każdy z nich był inny, lecz mimo iż byli mili, to wolałam ich omijać szerokim łukiem. A co jeśli chodzi o lekcje w szkole? Nie chodziłam na nie… Uciekałam z zajęć, a wujek na szczęście mnie nie złapał do tej pory więc mogłam skupić się na nauce o medycynie i anatomii człowieka oraz farmakologii, która była bardzo trudna.
Kiedy byłam na godzinie i schowałam wszystkie papiery do biurka Edwarda, kiedy to zobaczyłam na zegarze ściennym godzinę osiemnastą czterdzieści dwie. Westchnęłam tylko na to cicho i kiedy miałam już wychodzić zobaczyłam Ruvika idącego korytarzem. Postanowiłam więc, że skoro idzie na dwór, oddam mu jego pelerynę. Sistra wiedziała gdzie ma pokój i ja nieco też, więc kiedy przyszłam do swojego pokoju, gdzie ładnie złożyłam pelerynę i napisałam karteczkę „Dziękuję”. Zostawiłam wszystko w jego pokoju, na łóżku i tez zostawiłam dwa cukierki o smaku toffi i wróciłam do pokoju, gdzie zaczęłam siedzieć nad farmakologią przy biurku.
< Ruvik? Eric? ;3 nie chodzi na zajęcia u Andrewa xdd Pelerynę oddała i dwa cukierki dodała xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz