- Skąd wiesz gdzie mamy iść? - mruknął Edward, który nawet w najmniejszym stopniu nie był zadowolony z naszej wycieczki.
- Przemeblowania raczej nie robili nigdy a dzieciaki są ranne więc leżą z pewnością na medycznym - odpowiedziałem mu od niechcenia.
- Oby nie było dużo roboty - skrzywił się nieco - A jak który jełop im krzywdę zrobił to chyba go zamorduję - dodał jeszcze z warknięciem.
- Czyli ci na nich zależy też? - zapytałem z lekkim zdziwieniem a on posłał mi zirytowane spojrzenie.
- Czasami mnie wnerwiają, ale to nie oznacza, że ich nie lubię... To dobre dzieciaki i moje ulubione... - westchnął przeczesując ręką włosy - Lubie ich i tyle! Cichaj - dodał z burknięciem przyśpieszając nieco kroku, lecz ja dogoniłem go od razu.
- Nie dąsaj się już tak - uśmiechnąłem się łagodnie - To dobrze, że masz z nimi dobry kontakt - rzekłem jeszcze, ale widząc, iż jesteśmy już blisko odpowiedniej sali, zamilkłem i z wkurzeniem oraz zmartwieniem o swoje dzieciaki wpadłem tam niczym huragan nie przejmując się nikim ani niczym.
Tamara i Reker nie byli w najlepszym stanie co jeszcze bardziej mnie wnerwiło, lecz też i zmartwiło, iż ich zbytnio nie przypilnowałem... Mieli w cholerę ran przez co miałem ochotę wbić Senso nóż w krtań na tyle mocno by widzieć go po drugiej stronie jej szyi. Najchętniej to bym ja nawet wypatroszył jak wiewiórkę i rzucił ją na pożarcie tym zielonym, nie umarłym pokraką pragnącym ludzkiego mięsa.
- Wujek jak obaczę choćby ryzy na moim Barretcie to ukatrupię tego kto to zrobił - mruknęła pod nosem Tamara - Co tu robisz? I czemu nie ma grunwaldu jak zawsze? - spytała jeszcze szybko.
- Wypoleruje się go - stwierdziłem głaszcząc ją po głowie - No list przyszedł... Od jakiegoś Tripa, że mam po was przyjechać... Nie atakowali nas więc robimy to jakby pokojowo - dodałem wyjaśniając kolejne jej pytanie.
- Wariat jakiś - mruknęła pod nosem nieźle się krzywiąc a ja do końca nie rozumiałem co tu się właściwie dzieje.
- Wytłumaczy mi ktoś kim jest ten gościu? - zapytałem spokojnie nie chcąc bardziej pogłębiać swojego zdenerwowania. Młoda miała mi już opowiadać na pewno zacnie długą historię, ale w tedy wstał z krzesła jakiś typ, który usadzając jakiegoś malca na swoim miejscu podszedł do mnie pewnym korkiem.
- Nazywam się Trip Cervantes i jestem nowym założycielem Trupów... Miło mi poznać pana... pana? - nie wiedział ja ma dokończyć swoją wypowiedź.
- Eric Saw dawniej Helsing - podpowiedziałem mu krzyżując ręce na piersi - Jeden zły ruch a stracisz wszystkich ludzi - dodałem z burknięciem głaszcząc Tamarę po głowie.
- Nie chcę kłopotów - przyznał od razu unosząc ręce w pokojowym geście - Nie chcieliśmy ich skrzywdzić... Miałem złych ludzi w szeregach, lecz to się zmieni - dodał jeszcze z ogromną szybkością na co skinąłem głową, ale nie dałem mu się omamić.
- Mam nadzieję - mruknąłem niechętnie pod nosem obserwując dokładnie każdy jego ruch. Oby nie był kolejnym ścierwem do mojej chciejlisty - pomyślałem sobie dostrzegając kątem oka Barretta Tamary, który miał na lufie bardzo widoczną rysę - Edward do roboty - westchnąłem na co blondyn skinął głową i najpierw zajął się Rekerem, który nie był w najlepszym stanie. Nie chcąc jakoś dużo czekać, podszedłem szybko do broni, której uważnie się przyjrzałem.
- Daj mi go! - krzyknęło niemal od razu Tamarciątko robiąc niezadowoloną minę wiewiórki.
- No dobrze, dobrze - westchnąłem podchodząc do niej nieco wolniejszym krokiem. Kątem okna spojrzałem także na Edwarda, który patrzył z niedowierzaniem na brązowowłosego doktorka - Tylko nie dostań zawału - rzuciłem jeszcze w jej stronę oddając dziewczynie jej własność.
<Tamara? :3 Mam nadzieje, że jakoś wyszło ;c>
- Wytłumaczy mi ktoś kim jest ten gościu? - zapytałem spokojnie nie chcąc bardziej pogłębiać swojego zdenerwowania. Młoda miała mi już opowiadać na pewno zacnie długą historię, ale w tedy wstał z krzesła jakiś typ, który usadzając jakiegoś malca na swoim miejscu podszedł do mnie pewnym korkiem.
- Nazywam się Trip Cervantes i jestem nowym założycielem Trupów... Miło mi poznać pana... pana? - nie wiedział ja ma dokończyć swoją wypowiedź.
- Eric Saw dawniej Helsing - podpowiedziałem mu krzyżując ręce na piersi - Jeden zły ruch a stracisz wszystkich ludzi - dodałem z burknięciem głaszcząc Tamarę po głowie.
- Nie chcę kłopotów - przyznał od razu unosząc ręce w pokojowym geście - Nie chcieliśmy ich skrzywdzić... Miałem złych ludzi w szeregach, lecz to się zmieni - dodał jeszcze z ogromną szybkością na co skinąłem głową, ale nie dałem mu się omamić.
- Mam nadzieję - mruknąłem niechętnie pod nosem obserwując dokładnie każdy jego ruch. Oby nie był kolejnym ścierwem do mojej chciejlisty - pomyślałem sobie dostrzegając kątem oka Barretta Tamary, który miał na lufie bardzo widoczną rysę - Edward do roboty - westchnąłem na co blondyn skinął głową i najpierw zajął się Rekerem, który nie był w najlepszym stanie. Nie chcąc jakoś dużo czekać, podszedłem szybko do broni, której uważnie się przyjrzałem.
- Daj mi go! - krzyknęło niemal od razu Tamarciątko robiąc niezadowoloną minę wiewiórki.
- No dobrze, dobrze - westchnąłem podchodząc do niej nieco wolniejszym krokiem. Kątem okna spojrzałem także na Edwarda, który patrzył z niedowierzaniem na brązowowłosego doktorka - Tylko nie dostań zawału - rzuciłem jeszcze w jej stronę oddając dziewczynie jej własność.
<Tamara? :3 Mam nadzieje, że jakoś wyszło ;c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz