Później chciałam się szybko dźwignąć lecz ból nogi mnie sparaliżował i zaszedł mnie szybko od tyłu, łapiąc mnie od tyłu i blokując mi ręce jedną ręką, a drugą przyłożył mi tą cholerną szmatkę do ust i nosa przez co się szarpnęłam mocniej, lecz boląca noga mi tego nie ułatwiła. Bolało bardzo i właściwie ranna kończyna mi wisiała w powietrzu bo nawet lekkie jej postawienie na podłożu sprawiało mi ogromną falę bólu.
- Spokojnie... - szepnął mi nagle za mną blisko mojego ucha, a później zobaczyłam mroczki przed oczami gdy wzięłam spanikowana jeden wdech. Cóż... dalej raczej nie muszę wyjaśniać co się stało, bo straciłam przytomność...
*******************
Kiedy się obudziłam poczułam dziwne ciepło. Nie wiedziałam co się dzieje ale zaraz otworzyłam gwałtownie oczy, przypominając sobie co miało miejsce tak niedawno. Poderwałam się szybko ku górze, lecz zaraz tego pożałowałam gdyż poczułam straszny ból w nodze. Prawie krzyknęłam, lecz jakoś zdołałam się powstrzymać. Ból trzymał mnie w swoich szponach chyba przez wieczność! A przynajmniej ja tak to czułam...Kiedy w końcu wszystko ustało, bo zesztywniałam, otworzyłam ponownie oczy i rozluźniłam szczęki. Dopiero teraz spostrzegłam zmartwionego brata bez kurtki! O nie tak się bawić nie będziemy - pomyślałam sobie szybko i zaraz zarzuciłam na brata kurtkę i pacnęłam go lekko w policzek, dając znak że jemu ma być też ciepło i nie zmienię zdania za chiny ludowe.
- Brat nie rób se jaj! Tobie ma też być ciepło, ja sobie poradzę! - rzekłam od razu, a widząc że chce zaprotestować znowu się odezwałam - Nie raz w takich mrozach przebywałam, nie martw się! Jest mi ciepło brat - zapewniłam go na co w końcu odpuścił i zapiął swoją kurtkę.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam znowu rozglądając się nieco po jaskini.
- Daleko od naszego obozu... - westchnął - Jaśnie pan ubrudził nam mundury, ale w sumie lepsze to niż kula w łeb - stwierdził.
- Musimy być ostrożni... To nie nasze tereny, a my nawet broni nie mamy - westchnęłam teraz ja - Mam nadzieję że naszym koniom nic złego się nie stało - dodałam zaraz.
- Musimy być dobrej myśli... Powinny teoretycznie wrócić do obozu, a to znak że nas powinni szukać - powiedział z nadzieją.
- Teoretycznie... - mruknęłam - Jednak wiele rzeczy mogło się zdarzyć i równie dobrze tam mogły nie pobiec, a to oznacza dla nas wyrok śmierci - rzekłam bojąc się, gdyż nie chciałam zostać rozszarpana przez jakieś cholerne zombie, zwłaszcza że uciec nie mam jak i byłam teraz zdana tylko na łaskę i nie łaskę brata, który też sam nie był w najlepszym stanie zdrowotnym.
- Musimy wierzyć że będzie dobrze - rzekł opierając się bardziej plecami o ścianę.
- Ty mnie tu przywlokłeś? - spytałam.
- Tak... Będzie dobrze Tamaruś - rzekł, lecz ja niestety nie podzielałam jego optymizmu, gdyż miałam bardzo złe przeczucia, które nie opuszczały mnie na krok można by rzec.
- Oby brat - powiedziałam niepewnie widząc na dworze zamieć - Nie mieliśmy nawet jak rozpalić ogniska, więc tylko ciepłe mundury musiały nam wystarczyć, choć wiadomo że jak się nie ruszaliśmy to nie było już nam tak za ciepło bo się nie mieliśmy jak rozgrzać.
Zamiast tego bardziej zbliżyliśmy się do siebie i brat mnie do siebie przytulił.
W ten sposób było nam znacznie cieplej i mogliśmy zaoszczędzić nieco własną energię by nieco dłużej przeżyć. Nie wiedząc kiedy, nagle oboje zasnęliśmy kompletnie wyczerpani tym wszystkim, lecz główną rolę odgrywały tutaj poważne obrażenia jakich doznaliśmy po upadku do tego cholernego szybu! Jednak oboje nie wiedzieliśmy w jakie jeszcze kłopoty się wpakujemy, zupełnie nieświadomi zagrożenia jakie było niedaleko nas.
***************************
Obudził mnie zapach wilgoci i kapanie wody. Słyszałam jak jak krople spadają gdzieś do jakiejś jakby kałuży, co wydawało wnerwiający odgłos kap, kap, kap, kap i tak ciągle! Czułam że jestem związana i to bardzo mocno, przez co prawie straciłam czucie w ciele i ciężko było mi oddychać. Otworzyłam oczy powoli, powstrzymując się od jęku i ujrzałam betonowe pomieszczenie, z metalowymi drzwiami naprzeciwko.W nich było małe okienko z kratami, zupełnie jak w więzieniu, tyle że było zasłonięte kolejną metalową częścią. Ten kto był po drugiej stronie, mógł otworzyć klapę i sprawdzać jak się mają więźniowie, czyli teraz ja i mój brat, który był przywiązany za moimi plecami. No nie... Dlaczego to musi nas spotykać? Jak oni nas złapali? To już chyba będzie nasz koniec... - pomyślałam sobie załamana tą całą sytuacją.
Rozejrzałam się nieco bardziej i zobaczyłam na drewnianym, starym stole rozłożone norze, szczypce i inne narzędzia tortur, więc za ciekawie się nie zapowiadało, a przynajmniej dla nas! Byłam tak bardzo słaba... Czułam że przez złamaną kończynę dostałam silnej gorączki, przez co głowa i uszy mnie strasznie bolały i każdy nawet najcichszy dźwięk był torturą nie do zniesienia! Jedynym źródłem światła była tutaj lampa naftowa, bo Trupy nie miały dostępu do prądu, tak jak Śmierć, Duchy, przemytnicy czy Anioły.
No chyba że coś się ostatnio u nich zmieniło i tylko nam jako więźniom czy tam niewolnikom nie jest dane zaznać tego zaszczytu siedzenia przy normalnym oświetleniu... Spojrzałam nieco w górę i ujrzałam mimo wszystko lampę, a raczej żarówkę, która kiedyś pewnie świeciła, lecz teraz już na pewno nie. Nie wiedziałam czy mam się teraz cieszyć spokojem, czy też zacząć panikować. Nie mogłam się nad tym długo zastanawiać mimo wszystko, gdyż jak na cholerne zawołanie metalowe drzwi się otworzyły i zobaczyłam dwóch Truposzy z chytrymi uśmieszkami na durnych gębach. Mój Boże jacy oni wszyscy są szkaradni i mają tępe wyrazy twarzy! Z dziada się zrobił "pan" jak to mówią - przeszło mi szybko przez myśl.
- Popatrz suka się już nam obudziła - stwierdził z uśmieszkiem do swojego towarzysza, a ja posłałam im pełne nienawiści i chęci mordu spojrzenie. Tak... Byłam już parę razy na torturach a po tym co przeżyłam jeszcze przed wojom dodatkowo mnie zahartowało.
- Suką to możesz nazywać swoją matę - warknęłam za co dostałam w pysk z liścia z całej siły lecz na mnie to nie zrobiło wrażenia, choć zapiekło mnie jak jasna cholera, a z oczu chciały polecieć łzy, lecz jakoś to wszystko w sobie zdusiłam.
- Zaraz nie będziesz taka odważna dziwko! - warknął i podszedł do stołu, podczas gdy drugi tym podszedł do mojego brata i oblał go lodowatą wodą by się obudził, co niestety podziałało, ale też i ja oberwałam lodowatą wodą. Byłam tak mocno związana że choćby jego lekkie szarpnięcie sprawiało mi straszne katusze, gdyż liny bardziej naciskały ranną kończynę.
- Pobudka kundlu! - zaśmiał się złowieszczo do mojego brata, przez co spojrzałam na niego katem oka, lecz zaraz ten tym, który wcześniej strzelił mnie z liścia, pociągnął mnie za włosy do siebie, co zabolało.
- Gdzie się patrzysz suko?! Pan nie pozwolił! - rzekł strzelając znowu mnie w twarz, a ja splunęłam mu w twarz gęstą śliną, gdyż od dawna nie piłam i byłam nieco odwodniona ale huj tam z tym! Ważne że to wykorzystałam.
- Jedyną suką jaką tu widzę jesteś Ty ćwoku - warknęłam, przez co wbił mi nóż w chorą nogę, przez co jęknęłam niestety z bólu, mocno się krzywiąc, co niestety zauważył i usłyszał, więc pokręcił mi w ranie nożem specjalnie. Zacisnęłam mocniej zęby z fali bólu jaka napłynęła do mojego ciała i zesztywniałam.
- Nie gadaj tyle, bo kiepsko Ci to wychodzi - warknął wściekle - Wygrzmociłbym Cię ale to później - dodał z uśmieszkiem, lecz ja mimo strachu spojrzałam mu w oczy z hardością i zaciętością, plus użarłam go w rękę tak mocno że aż wyczułam kość, no ale zrobił błędny ruch więc skorzystałam.
- Pierdolona franca! - wrzasnął i strzelił mnie tym razem tak mocno że prawie że przewróciłam wraz z bratem, lecz jakoś krzesła wróciły na swoje miejsce, wraz z nami.
Później wbijali nam noże gdzie się tylko da... Wrzeszczeli i pytali o informacje obozu, lecz my nic nie mówiliśmy. Nigdy nie zdradzilibyśmy swoich, nawet za cenę własnego życia! Nie byliśmy tchórzami, choć oczywiście oboje z bratem się baliśmy, gdyż byliśmy tylko ludźmi.
- Gadać! Gdzie są warty i o której?! - wrzeszczeli wbijając nam ostrza w ramiona, uda, brzuchy... Oblewali nas też często lodowatą wodą, gdy byliśmy bliscy stracenia przytomności, albo też kopali nas w złamane kończyny, co kończyło się jęczeniem z bólu.
- I tak z was to wyciągniemy suki cholerne! - wrzasnął drugi, co katował mojego brata.
- Pierdol się... - wycharczał jakoś brat - Takie małe i niedowartościowane huje jak wy nawet porządnie nie umiecie torturować - rzekł i splunął chyba krwią na betonową podłogę.
- Ci z najmniejszymi najbardziej się zawsze drą, a dają mało konkretów - dodałam swoje z uśmieszkiem lekkim, przez co zobaczyłam doskonale jak w nich zaczyna kipieć ze złości.
- Już zaraz wam damy ścierwa Erica! - wrzasnęli i wzięli do ręki rozżarzone pręty czy co to tam jest, jest mimo strachu, oboje patrzyliśmy z hardością w oczach na nich, choć oboje krzyczeliśmy w duszy Nie! Nie! Nie! Tylko nie to! Będzie boleć jak jasna cholera! Precz z tym cholerstwem! Precz durne bezmózgi! Kiedy mieli już nam zadawać zapewne poważne poparzenia trzeciego stopnia, moje serce jakby zabiło szybciej, ale i też jakby zamarło w bezruchu.
Wszystko widziałam w zwolnionym tempie, a z naszych ciał niemalże z każdego miejsca leciało pełno szkarłatnej cieczy, która kleiła nam ubrania, włosy i podłogę.
O bólu to ja nawet nie wspominam, bo był straszny, lecz czułam już coraz bardziej że to będzie nasz koniec. Że zginiemy na tej sali... Kiedy już wręcz w swojej głowie sobie jakby wyobrażałam że rozżarzona końcówka pali mi skórę, wtem nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a nasi kaci mocno się dziwiąc odruchowo zabrali bardziej do siebie rozżarzone pręty, prostując się niczym dzidy wbite w ziemię.
< Reker? ;3 Trip wbił xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz