poniedziałek, 2 października 2017

Od Reker'a cd. Tamary

Koniec... Umrę... Zdechnę jak pies na łańcuchu przy budzie... - myślałem ze smutkiem i złością wpatrując się w rozgrzany do czerwoności pręt, który miał już niedługo zasmakować mojej skóry. Nie pierwszy raz przyłożono mi by znacznik i pozostawiono po nim ogromną bliznę, ale ból związany z wypalaniem jest zawsze taki ogromny, że nawet ja nie mogę się opanować przed krzyczeniem z tak potwornej tortury. Poligon zrobił ze mną swoje a ja robię ze swoim życiem swoje... Czym sobie do jasnej cholery zasłużyliśmy, żeby tak nas traktowano?! Jasne to nie moje pierwsze tortury przeżyte w tym życiu, ale z każdym ponownym lądowaniu w sali tortur czuję się coraz gorzej... Jakby próbowano ze mnie zrobić po raz kolejny głupiego psa, który biega za piłką od tenisa by nie dostać kary od swojego pana czy też właściciela.
Zaczynałem powoli odczuwać coraz bliższe ciepło blisko szyi co przerażało mnie coraz bardziej, ale i tak nie pozwalałem czuć temu ścierwu żadnej satysfakcji tylko patrzyłem mu prosto w oczy z ogromną hardością, której pewnie nawet po części się bał co stety bądź niestety w jakimś sensie odbijały jego oczy. Jeśli dobrze wyceluje to stracę głos na wieki - rzekłem nagle w myślach próbując odsunąć się jak najdalej od źródła ciepła, lecz to na nic się zdało. Nagle kiedy miałem już żegnać się ze swoim cennym, darem mowy do pomieszczenia ktoś wparował na skutek czego nasi kaci pospuszczali swoje oręża oraz zaczęli wpatrywać się w drzwi jakby zobaczyli tam jakiegoś ducha.
- Co tu się to jasnej cholery wyprawia?! - usłyszałem znajomy głos, który pod wpływem wrzasku jeszcze bardziej się nasilił.
- M-my tylko z-zajmujemy się wrogiem - odpowiedział mój kat wskazując na mnie rozgrzanym prętem, który niemal dotknął mojego czoła.
- Idioci! - warknął wściekle strzelając im prosto w łby przez co ich głupie cielska poupadały na podłogę, która i tak była już pokryta naszą krwią. Szczęście takie, że te cholerne pręty upadły na nich a nie na nasze nogi, bo w tedy to ciekawie by nie było - Jasna cholera - fuknął jeszcze zaczynając się do nas zbliżać, lecz ja nawet po mimo starań nie mogłem obrócić na tyle głowy by ujrzeć kim jest owy mężczyzna.
- Zostaw nas - mruknęła wściekle Tamara. Chciałem sam coś dodać, ale straciłem przytomność a grube sznury pogorszyły znowu całą sprawę. Byłem tak związany, że krew nie dochodziła mi do złamanej kończyny przez co obawiałem się, iż mogę stracić rękę! Nie wiem czy chciałbym żyć jako kaleka więc jeśli tak się stanie mogą mnie zabić niemal od razu... Robiłbym podczas braku jednej kończyny same problemy więc sami wiecie o co chodzi.
*****
Pierwsze co poczułem po przebudzeniu to to, iż leże na czymś miękkim dopiero później do tego wszystko doszło uczucie związania, lecz teraz zamiast sznurów były to pasy... W sumie to dużo lepiej, bo mniej boli no i jak się dobrze człowiek nakombinuje to nawet takie dziadostwo może się odpiąć samo z siebie. Chcąc wiedzieć w jakiej sytuacji znajduję się teraz, zacząłem powoli otwierać oczy, ale światło, które panowało w pomieszczeniu było tak ostre, że praktycznie od razu je zamknąłem i zacząłem stopniowo przyzwyczajać wzrok do nowej miejscówki.
- Ja pierdole - mruknąłem pod nosem orientując się, że znajduję się na medycznym, ale nie na tym w Śmierci tylko o cholera jasna w Trupach! Miałem ochotę już stąd zwiewać, ale powstrzymały mnie od tego pasy i rany, które niemiłosiernie zabolały. O dziwo byłem opatrzony i to w dość profesjonalny sposób tak samo jak Tamara, która nadal spała w najlepsze.
- Oho królewna się obudziła - usłyszałem nieznany głos, ale szybko namierzyłem "intruza" którym okazał się jakiś doktorek. Gościu wpatrywał się we mnie spokojnym wzrokiem stukając zamknięciem długopisu o blat - Czyli sekcji zwłok nie będzie... I git... Nie mam ochoty babrać się w waszej krwi - dodał jeszcze podnosząc się z obrotowego krzesła.
- Czego od nas chcesz?! - fuknąłem wściekle rozglądając się po pomieszczeniu niczym dzikie zwierze.
- Ja? Chce tylko was wyleczyć i nic więcej... Takie dostałem zadanie - westchnął przeciągając się nieco - Trzeba to wypierdzielić - burknął pod nosem zrywając ze ściany jakieś kartki, które po kilku sekundach wylądowały w koszu na śmieci.
- Wy chcecie nam pomóc? - prychnąłem zadzierając nosa nieco do góry - Prędzej nam coś wstrzyknęliście i czekacie na objawy! - warknąłem szarpiąc się nieco co wywołało u mnie jedynie ból.
- Uspokój kite, bo i tak to ci nic nie da - zirytował się - Jak chciałeś eksperymenty to pomyliłeś obozy i oddziały, bo ja nie zajmuję się tym od wielu lat - dodał z lekkim obrażeniem w głosie.
- Kolejny palant - burknąłem obserwując go uważnie niczym morderca swoją ofiarę.
- Palant to jest z ciebie... Grabisz sobie dzieciaku i jak tak dalej pójdzie to dam cię w śpiączkę i tyle - stwierdził przewracając oczami - Współpracuj a będzie dobrze - rzekł jeszcze spisując coś w dokumentach.
- Ja pierdole gadasz jak Edward - westchnąłem znudzony - Czy każdy lekarz tak zanudza? - dodałem bardziej dla siebie.
- Edward - powtórzył jakby w zadumie to imię - Szkoda, że nie żyje...
- Kto nie żyje? - zaciekawiłem się a on popatrzył na mnie marszcząc brwi.
- A taki znajomy... Długa historia, szkoda czasu, siostra ci się budzi więc ty się nią zajmij - powiedział odpalając sobie papierosa, którego dym szybko doleciał do mojego nosa.

<Tamara? :3 Jak tam? xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz