niedziela, 1 października 2017

Od Tamary cd. Jackoba & Erica & Reker'a

Śnieg, góry, zimno, zadupie... Parę budynków rozwalających się w pobliżu mnie i wielkie, otwarte przestrzenie nieopodal. Byłam obecnie w lesie na zadupiu i to prawdziwym. Nawet nie wiedziałam że w Stanach Zjednoczonych jest tak dużo dzikich terenów, niedaleko miast! W dodatku tak górzysty teren robił wrażenie, lecz był wyjątkowo trudny dla człowieka jak i zwierzęcia.
W sumie to sama się sobie dziwiłam że zapuściłam się na takie zadupia ale cóż...
Jechałam spokojnie i nic właściwie takiego się nie działo, prócz tego że musiałam nieco przyhamować Desperada, który chciał pędzić do przodu jak wariat po tych górach, a ja wiedziałam że wtedy się zajedzie i tyle będzie. Poza tym to nie znałam tych terenów, a ja nie chciałam ryzykować że nagle trzeba będzie uciekać, a on nie będzie w pełni sił. Owszem może i miałam karabin teraz Barett'a, to w końcu go dostałam i już umiałam dobrze się nim posługiwać i miałem też na wszelki wypadek moją poprzednią broń, karabin BOR, bo nigdy nic nie było wiadomo, ale no nie powiem cieszyłam się że wreszcie mam własnego Barett'a!
No dobra ale wracając do tematu, to wstrzymałam konia i nieco uniosłam się w strzemionach by lepiej się rozejrzeć. Przedwczoraj wraz z Jackobem patrolowałam nasze tereny, odrywając go od nieco złośliwego braciszka, ale co tam! Może i im go zabrałam ale to dlatego że sama tez chcę z nim pobyć nieco czasu i tyle. Rozejrzałam się czujniej po okolicy robiąc nieco kółka, lecz jak na razie nic nie widziałam. Po co to robiłam?
Ano dlatego że coraz częściej błąkają się po zadupiach jacyś ludzie, którzy potrzebują pomocy, a przecież przetrwali powinni trzymać się razem prawda? Z resztą i tak się dziwiłam że jednak tyle ludzi przeżyło... No bo w tych czasach grupa ludzi to wielka rzadkość na ziemi, nie to co kiedyś. Teraz gdy kogoś widzisz, dziwisz się ale i też się zastanawiasz czy ten ktoś jest dobry czy zły. Czy Cię zniewoli czy nie... Czy Cię zgwałci i pobije, czy może jednak pomoże przetrwać. Kiedyś w normalnych czasach tego nie było...
Miało się zwyczajnie gdzieś każdego i każdy żył własnym życiem, nie przejmując się za bardzo innymi, nawet jeśli byli źli, bo przecież działało coś takiego jak prawo i policja! Teraz czegoś takiego nie ma i człowiek pobudził swoje wszystkie możliwe instynkty by tylko przetrwać, oraz zdajemy sobie lepiej sprawę z niebezpieczeństwa, gdy nie ma nas już kto chronić... Teraz trzeba samemu w większości sobie radzić.
Jeden ma szczęście i przeżyje kolejny dzień, drugi zaś nie...
Zabawne że kiedyś oglądaliśmy programy przyrodnicze o tym jak zwierzęta muszą sobie radzić same na wolności i oglądaliśmy jak innym się udaje przeżyć, a innym nie. Teraz właśnie byliśmy, a raczej jesteśmy jak te właśnie zwierzęta, tyle że nas nikt nie ogląda w telewizji, bo to brutalna rzeczywistość, chyba że ktoś za widzów uważa zombie pałętające się po okolicy.
W pewnym momencie usłyszałam za sobą tentend  końskich kopyt, więc gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam swojego brata, więc od razu zeszłam z gardy. Zatrzymał konia obok mnie i spojrzał na mnie z uśmiechem jak to miał w zwyczaju.
- Cześć siostra! - przywitał się klepiąc klacz po szyi.
- Cześć brat! Co tu robisz? Myślałam że zostajesz jednak w ratuszu - rzekłam patrząc na niego ciągle.
- Miałem ale ostatecznie mi się jednak bardzo nudziło i chciałem spędzić czas ze swoją siostrą - odparł na co przewróciła oczami.
- Tia... Prędzej chciałeś zobaczyć czy sobie radzę czy też nie - burknęłam na co cicho się zaśmiał - Czyli tak - dodałam jeszcze.
- Oj nie gniewaj się siostra! - rzekł czochrając mnie po głowie i robiąc mi artystyczny nie ład na głowie z czego zadowolona nie byłam, ale to były takie przeprosiny ze strony mego brata więc musiałam to znieść. Szybko poprawiłam sobie włosy i wyprostowałam się w siodle, lecz moja czujność ani troszkę nie zmalała.
- Jak widzisz radzę sobie bardzo dobrze, ale jak już się przypałętałeś to mi pomożesz - stwierdziłam, a on zrobił niezadowoloną minę kociaka.
- Dzięki siostra - mruknął.
- Ależ proszę - rzekłam z uśmieszkiem - Muszę po patrolować nieco ale w sumie nic takiego się nie dzieje... Jedziesz ze mną czy jednak żołnierzyk nie chce bo ma lenia? - dodałam zaraz.
- Ja Ci dam żołnierzyk! - fuknął, bo wiedziałam ze tego nie lubił, lecz wtedy zawsze chciał udowadniać swoje, więc to taka mała zagrywka była z mojej strony, bo nie chciałam zostawać sama...- Pojadę - stwierdził, dzięki czemu się uśmiechnęłam.
Pojechaliśmy dalej, bardziej na otwarte równiny gdzie poczułam że jakby zrobiło się ciepłej! Wiem głupio brzmi ale na prawdę tak czułam! Spojrzałam zdezorientowana na brata, który zrobił to samo co ja więc na pewno nam się nie zdawało.
- Też to czujesz? - spytałam ściszonym głosem rozglądając się dyskretnie a nasze konie stały się dość niespokojne, co tym bardziej mnie mnie niepokoiło.
- Tak - odparł równie ściszonym głosem co ja, naśladując mnie. Mimo wszystko nie zatrzymywaliśmy się, tylko jechaliśmy dalej. Co się dalej działo? Ano robiło się coraz to goręcej, więc w końcu zatrzymaliśmy już i tak niespokojne konie i lekko się porozpinaliśmy, bo się aż spociliśmy!
- Co tu jest grane? - spłatam jakby samą siebie i wtedy w lesie zobaczyłam ruch, więc mnie to bardzo zaniepokoiło. Dopiero teraz dostrzegłam ze tutaj nie ma śniegu, a drzewa i trawa uschły na wiór... Co tu się dzieje? - przeszło mi przez myśl, a wtedy zza krzaków wyskoczyły Trupy! Było ich z trzydzieści parę! Szybko chwyciliśmy broni i zaczęliśmy strzelać.

< Reker? ;3 rozwalmy ich! xdd Jest tam ten nowy? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz