Czyli jednak jest nowym założycielem Trupów... Tia... Ciekawe czy to po prostu nie podstęp z jego strony, bo Trupy słyną z tego i nie raz nam to pokazały. Z resztą i tak ich nie lubię. I nic tego nie zmieni nawet nowy założyciel Trupów - pomyślałam sobie stanowczo. Nie raz było tak że atakowali naszych i niewinnych ludzi albo ich zabijali czy brali do niewoli, więc takie blizny raczej prędko się nie zagoją, a raczej łatwo nie zostaną przykryte.
Uważnie obserwowałam tego całego Tripa, lecz nie ukrywałam że przy wujku czułam się bezpieczniej. W razie czego wiedziałam że są tutaj jego szpiedzy więc nie pozwolą by stała nam się jakakolwiek krzywda. Zawsze za nim chodzili więc to już stali się wręcz jego normalnym cieniem. Szpiedzy zawsze będą dla mnie chodzącą zagadką. Niby w pomieszczeniach jest jasno, a oni i tak ukrywają się tak że w ogóle ich nie widać.
Wzięłam swoją broń na której zobaczyłam dużą rysę przez co się skrzywiłam, bo poczułam się jakbym zrobiła jakieś przestępstwo! Kurde brat ma swoją broń wiele lat i ma prawo mieć jakieś ryski a moja? Moja jest niby nowa i już zdołałam ją zniszczyć... Czułam się okropnie... W dodatku ta pomoc trupów wydawała mi się dziwna i czułam się jakbym zdradziła własny obóz! Jestem taka beznadziejna... Zły ze mnie snajper i nie zasługuje na tą broń skoro do tego dopuściłam - przeszło mi przez myśl i dokładnie sprawdziłam czy jest zabezpieczona.
Edward tam rozmawiał z tym lekarzuniem i wyglądali tak jakby się oboje dziwili że żyją, lecz mało mnie to obchodziło. Chciałam już wrócić do domu i zapomnieć o Trupach. Nie chciałam już ich nigdy widzieć na oczy! Już miałam dość siedzenia tutaj. Nigdy nie wiadomo co strzeli tym baranom do łbów! Nie czułam się tutaj za grosz bezpieczna, no chyba że był przy mnie wujek, lecz i tak wolałam uważać. Z resztą Trupy to bestie bez uczuć, które są bezwzględne i patrzą tylko aby to im było dobrze, a innych wykorzystują.
Dużo by z resztą o tym opowiadać! Doktorki sobie później rozmawiały, a ja wstałam z łóżka szybko, bo nie chciałam już tutaj siedzieć. Brat też się przebudził i niezauważalnie wstał, więc szybko czmychnęliśmy jakoś instynktownie na dół, gdzie za pomocą cieni wydostaliśmy się na dwór. Tam byli nasi żołnierze z obozu, którzy byli uzbrojeni po zęby i bardzo czujnie obserwowali Trupy by się nie zbliżały. Było widać że oni też woleli by już wracać, lecz czekali dzielnie na swojego przywódcę i Edwarda, którzy zostali na medycznym.
Wyszliśmy z cieni i jakoś pokuśtykaliśmy do swoich koni, które swoją drogą też przydreptały do nas szybko, przez co je pogłaskaliśmy po łbach i poklepaliśmy je po szyi. Spojrzeliśmy po sobie z bratem, przez co zgodnie pokiwaliśmy głowami i szybko wsiedliśmy na grzbiety naszych wierzchowców, które były gotowe do biegu, lecz ja nie zamierzałam długo galopować, bo wiedziałam ze w moim obecnym stanie i tą noga, było to nie możliwe, więc postanowiliśmy czekać, aż wujek wyjdzie z Edwardem z tego budynku.
< Eric? ;3 Doszliście do jakiegoś porozumienia tam? xdd wiem ze słabe ;c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz