niedziela, 29 października 2017

Od Samanthy cd. Erica

Głaskałam leżącego i słabego Pegaza w jego boksie i martwiłam się o niego bardziej niż o siebie... Był moją rodziną prawdziwą. Nie oceniał... Nie śmiał się ze mnie... Nie szydził... Nie obrażał... Zawsze cieszył się kiedy mnie widzi i wysłucha. Zabierze na swój grzbiet i nie odwróci się od Ciebie... Wolałabym już wtedy umrzeć, niż przeżyć to głupie niedotlenienie mózgu! Tak by było dla moich braci lepiej, bo tak byłam niedorozwinięta umysłowo i bardziej rodzice poświęcali mi uwagę niż im... Pewnie mieli niezłą radochę, jak nigdy już nie wróciłam do domu... Pewnie gdybym umarła, to by nawet na pogrzeb nie przyszli, skoro mnie tak nienawidzili i nienawidzą - pomyślałam smutno, ciągle głaszczą swojego złotawego wierzchowca.
Czym ja niby zawiniłam? To moja wina że miałam tak ciężkie niedotlenienie mózgu przez źle zamknięte komory w sercu? A raczej ich nie zamknięciu się? To moja wina że przeżyłam? Że się urodziłam? Zawsze chciałam im dogodzić i jak już większość moich wspomnień powróciło, to też przypomniałam sobie, jak na swoje urodziny czy święta prosiłam tylko oto by oni mnie zaakceptowali. Rozumiecie? Nie chciałam żadnych prezentów materialnych, tylko pragnęłam by oni w końcu przestali mnie ranić i odrzucać...
Byłam bardzo wrażliwa jako dziecko i nadal jestem, co jest oznaką słabości i dobrze o tym wiem... Nie ma w tym świecie miejsca dla takich jak ja... Dlaczego oni nie widzieli że tak bardzo cierpię? Dlaczego nie widzieli że boli mnie każde ich słowo, które raniło ostrzej niż najostrzejszy nóż świata? Pewnie w wigilię się cieszyli że nie ma w końcu płaczącego bachora, który jest głupi i nawet dzieci  wiedziały że była głupia... Kiedy zniknęłam, to w końcu zaczęli być prawdziwą rodziną... Bez przygłupa i mazgai jaką byłam - przeszło mi przez myśl.
Otarłam z policzka samotną łzę, która popłynęła mi ze smutku na te wszystkie myśli i wspomnienia, po czym oparłam się bardziej o ścianę w boksie swojego koniska.
- Sami? - usłyszałam nagle, przez co zesztywniałam! Nadal się ich bałam... Nadal bałam się że zrobią mi krzywdę tak jak wtedy tym zepchnięciem ze schodów... Podniosłam głowę ku górze i obaczyłam swojego brata, który był najmłodszy z rodzeństwa jeśli chodzi o tą męską stronę. Był to Alan...
- Zostaw mnie.... Wszyscy mnie zostawcie! Znowu chcecie mnie dręczyć? - powiedziałam złamana, a łza spłynęła mi po policzki.
- To nie tak Sami... - powiedział skruszony, a ja nie wiedziałam czy mam mu wierzyć czy nie - Chciałem Cię przeprosić! Wiemy że cierpiałaś... Jednak... Jednak zdaliśmy sobie z tego sprawę później, a przynajmniej Alex i David... Ja nieco wcześniej.... Sami ja po prostu byłem prze rodziców nie kochany! Nigdy! - powiedział nagle, co mnie zdziwiło.
- O czym Ty mówisz? Oni zawsze się o Ciebie martwili i o twoje serce i wszystko, tylko Ty ich unikałeś i było im z tego powodu przykro - powiedziałam prawdę, bo wiedziałam jak było - Przeprosić mnie? Wy mnie nienawidzicie! Odkąd się urodziłam, mówiliście że żałujecie że w ogóle się urodziłam! Śmialiście się, szydziliście, głodziliście i w ogóle wszystko! Co ja niby byłam winna co?! Myślisz że mnie to nie bolało?! Myślisz że nie żałowałam że się urodziłam?! Chciałam tylko akceptacji z waszej strony.... Niczego więcej! - mówiłam załamana - Nie martw się niedługo też i stąd odejdę żebyście nie musieli oglądać takiego ścierwa jak ja! - dodałam jeszcze.
- To nie prawda Sami! Proszę nie odchodź znowu! Szukaliśmy Cię.... Obwinialiśmy się... Wiem ze jestem ścierwem które nie powinno żyć... Wiem że Cię skrzywdziłem.... Jednak teraz już nigdy nie będziesz musiała mnie oglądać.... Zniknę z tego świata i tak będzie dla wszystkich najlepiej! Przepraszam Sami.. - rzekł, a wtedy zaczął kasłać krwią, zjawił się Eric, który go gdzieś zabrał, no masakra wszystko w przyspieszonym ale i zarazem zwolnionym tempie...
Później ten cały Jack pomógł mi się uspokoić w stajni i był bardzo miły swoją drogą. Pamiętałam go... zajmował się Pegazem! Niechętnie wróciłam na medyczny, gdy widok braci mnie zniechęcał do życia, bo bałam się że znowu będzie to samo albo i nawet będzie gorzej niż za dziecka.... Wszystko mnie bardzo bolało, gorączka mi nie ustępowała i czułam się jakby ktoś poobijał mi narządy wewnętrzne od środka.

< Eric? ;3 lip wiem ;c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz