czwartek, 12 października 2017

Od Rosemary cd Nick'a

Przebudziłam się czując przeszywające mnie zimno. Rozejrzałam się po obiekcie, w którym się znajdowałam. Pomieszczenie było mroczne, wszędzie kurz, pajęczyny, okna popękane, miejscami do środka wpadywał śnieg wiedziony przez wiatr. Spróbowałam dokonać w mojej głowie retrospekcji z wczorajszego dnia. Potarłam się po karku i od razu poczułam olbrzymi ból. Zaczęłam biegać po pokoju w poszukiwaniu lustra. Przetarłam je rękawem by cośkilwiek dojrzeć. Miałam płytką ranę ciętą na szyi. Nagle zaczęło mi się wszystko przypominać. Obejrzałam swoje oziębłe ciało czy nie mam innych obrażeń. Nagle jak od strzała zaczęły przypominać mi się wczorajsze zdarzenia i opanceżony typek, który chciał mnie zabić.
Bez chwili zastanowienia postanowiłam, że muszę go znaleźć jednak nie mogę iść bez uzbrojenia. Muszę wrócić do domu... Tylko... Gdzie ja jestem?! Dzielnica w ogóle nie przypominała mojej.. Nie miałam pojęcia w którą stronę iść. Stanęłam na środku i dałam się uwieść wiatru. Szłam tam gdzie mnie prowadził. Nagle usłyszałam huki strzału. Normalny człowiek by się wycofał, ale ja martwiłam się że od tych strzałów ktoś ginął, a sumienie nie dałoby mi żyć gdybym przeszła wtedy obojętnie. Przypomniałam sobie o pistolecie przy bucie. Natychmiast go wyciągnęłam, niby nie wielki, ale jaką ma moc! Zaczęłam biec w stronę "szarpaniny". Zobaczyłam cierpiącego mężczyznę przykutego do ściany i zamaskowanego typa z wczoraj. Natychmiast wycelowałam w napastnika, który spłoszył się i uciekł. Byłam w szoku, że nie próbował się bronić... A może to nie stało się bez powodu? Może taki był jego plan? Mniejsza! Trzeba pomóc rannemu.
Podbiegłam do mężczyzny i chciałam podtrzymać go przy przytomności. Mowiłam do niego, kazałam mu sobie pomóc, gdy próbowałam go podnieść z ziemi, starał się jak mógł. W jak najszybszym czasie zbada)am wzrokowo okolicę, było "czysto". Weszliśmy do jednego z budynków i posadziłam mężczyznę na jednym z krzeseł. Nagle coś zaczeło udeżać w drzwi, było też słychać sporadyczne drapanie. Wycelowałam w drzwi, ale usłyszałam szczeknięcie. Ostrożnie wyjrzałam za okno. Zdecydowanie był to pies.. Sam pies... Gdzie twój pan molosie? Zaczęłam się zastanawiać. Zapomniałam, że przecież nie jestem sama. Gdy pies zaczał skamleć (byłam świadoma że na dworze panuje jeszcze bardziej minusowa temperatura niż wewnątrz budynku) uchyliłam lekko drzwi, a ten wparował do budynku i od razu podbiegł do chłopaka. Powąchał go i obejrzał poczym warcząc zaczął iść w moim kierunku gdy chciałam podejść do rannego mężczyzny. Odruchowo zrobiłam krok w tył.
- Uspokuj się piesku, przecież nic nie robię -okazałam mu swoje ręce, ale na marne bo nie przestawał nabierać nagle było można usłyszeć głośne
- Klif! Powinieneś być wdzięczny... - chłopak się ocknął i ledwio ledwo wydusił to z siebie, a pies natychmiastowo zmienił swoje podejście merdając ogonem podszedł do mnie, byłam w wielkim szoku.
Zastanawiałam się czy psu coś nie odjebie gdy będę probowała podejść bliżej jego właściciela, ale zachowywał się w miarę normalnie. Zaczęłam szukać apteczki po pokojach i z rezultatem. Postanowiłam opatrzeć rany mężczyzny po czym położyłam go do łóżka. Pies od razu wskoczył na łóżko i położył się na nogach swojego pana. Zobaczyłam czy na zewnątrz jest bezpiecznie... Ani żywej duszy po za nami.. Puki co nie jest źle. Sprawdziłam czy jest tu bieżąca woda chciałam omyć swoje rany. Gdy poczułam przyjemne ciepło na mojej twarzy wymalował się uśmiech. Nie dość że jest tu woda to jeszcze jest ciepła! Zauważyłam przysłonięty płachtą prysznic i postanowiłam się obmyć. Po ciepłym prysznicu znalazłam w szafie trochę za duże ale o wiele mniej uszkodzone niż moje, ubrania które sprawnie na siebie założyłam. Ubrałam buty i kurtkę, bo pogoda bywa tak zdradliwa że nie wiesz czy przy następnym podmuchu "wietrzyku" nie polecą szyby z okien... Oprócz pistoletu miałam przy sobie nóż. Postanowiłam, że stanę na straży, ale moje zmęczenie wzięło górę, już po dwóch godzinach przysnęło mi się na siedząco pod scianą...
Nagle poczułam lekkie wstrząśnięcie i zaczęłam się przebudzać. Szybko wstanęłam na równe nogi przypominając sobie o sytuacji w której się znajdywałam nim zmożył mnie sen. Na moje szczęście (być może, gorzej jak pomoc temu facetowi była nietrafna) był to koleś którego "uratowałam". Sporzał na mnie i powiedział...

Nick?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz