- Nigdy więcej tak nie rób - warknęłam zła siostra w stronę lekarza jakoś się otrząsając przez to ten mruknął z niezadowolenia próbując dobrze opatrzyć sobie rękę.
- Masz zbyt ostre te kielce - mruknął pod nosem spoglądając na nią nieco spode łba jakby miał jej zaraz zrobić krzywdę, ale czego mogliśmy się do cholery spodziewać po Trupach?! Na szczęście jednak dziad się szybo uspokoił więc nie musiał ryzykować stratą łba.
- O to w tym chodzi - fuknąłem spoglądając kontem oka na czarnowłosego, który oparł się plecami o ścianę i gapił się na nas w milczeniu jak jakiś kretyn, który człowieka nigdy normalnego człowieka na oczy nie wiedział.
- Trip weź ich do jasnej cholery opanuj, bo jak nie wytrzymam to tyle ich Śmierć widziała! - wrzasnął wnerwiony naszymi komentarzami co mnie wcale nie zdziwiło, gdyż ponoć dar wnerwiania mieliśmy we krwi i zdarzało nam się robić to coś przez przypadek wiele, wiele razy.
- Daj im spokój - westchnął zielonooki spoglądając na niego z lekką nutą irytacji - Dzieciarnia jak dzieciarnia... Muszą się trochę napsocić, by dostać cukierki - dodał jeszcze z wielkim rozbawieniem uśmiechając się jak głupi do sera.
- Z czego rżysz? - prychnąłem patrząc na niego z wielką powagą.
- Oh... Zapomniałem, że pan Blackfrey ma już 20 lat... - westchnął przewracając oczami - A siostrzyczka osiemnaście - dodał jeszcze w stronę młodej, która zrobiła minę niezadowolonego kota.
- I co z tego? Wolę być młodym niż starym baranem - fuknąłem marszcząc brwi, ale on nie odebrał tego jako obrażenie swojej dumy tylko niewinny żart. Boże ten człowiek na prawdę ma coś nie tak z łbem! Może obluzowała mu się piąta klepka? Albo mózg zaczął mu już powoli gnić? Zresztą mniejsza tam z tym!
- Zadziorny jesteś... - stwierdził spokojnym tonem głosu - A z zadziornymi trzeba działać na prostych zasadach - dodał nieco ostrzejszym tonem głosu, który na mnie wrażenia nie zrobił.
- Czego wy od nas do cholery chcecie?! - zabrała wreszcie głos moja siostra, która zdążyła pozbierać jakoś myśli.
- Jak na razie to uratowaliśmy wam tyłki dwa razy przed śmiercią i teraz chcemy was wyleczyć, a co dalej będzie to sami zdecydujecie - mruknął doktorek siedząc na swoim obrotowym krześle.
- Super tylko, że wy ciągle patrzycie nas zamordować! - wrzasnęła na cały głos przez co sam się nieco skrzywiłem, ponieważ ucierpiał na tym mój słuch.
- Spokojnie złotko... Przecież ja ci krzywdy jeszcze nie zrobiłem i jak na razie nie zamierzam robić - westchnął masując swoje skronie. Wiedziałem, że w siostrze już niemal kipi, ale nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ na salę wbiegł jakiś ośmioletni chłopiec, który widząc czarnowłosego od razu się w niego wlepił niczym młode w swoją matkę chcąc by ta go obroniła - Co jest Gab? - zdziwił się biorąc go na ręce.
- B-b-o-oli - wydusił z siebie zapłakany pokazując mu krwawiącą rękę. Jak na moje oko rany były zadane nożem myśliwskim, ale teraz przez utratę krwi mogłem się mylić.
- Kto ci to zrobił synku? - zapytał z troską, ale w jego oczach widziałem złość jakiej nie da się opisać słowami. No może... Nie, nie to na pewno nie to...
- Jakiś pan - odpowiedział mu zapłakany a w tedy do moich uszu doszedł odgłos kroków a raczej biegu.
- Znajdę cię gówniarzu - rzekł ktoś z zewnątrz i na pewno nie był on nastawiony przyjaźnie do tego malca.
<Tamara? :3>
- I co z tego? Wolę być młodym niż starym baranem - fuknąłem marszcząc brwi, ale on nie odebrał tego jako obrażenie swojej dumy tylko niewinny żart. Boże ten człowiek na prawdę ma coś nie tak z łbem! Może obluzowała mu się piąta klepka? Albo mózg zaczął mu już powoli gnić? Zresztą mniejsza tam z tym!
- Zadziorny jesteś... - stwierdził spokojnym tonem głosu - A z zadziornymi trzeba działać na prostych zasadach - dodał nieco ostrzejszym tonem głosu, który na mnie wrażenia nie zrobił.
- Czego wy od nas do cholery chcecie?! - zabrała wreszcie głos moja siostra, która zdążyła pozbierać jakoś myśli.
- Jak na razie to uratowaliśmy wam tyłki dwa razy przed śmiercią i teraz chcemy was wyleczyć, a co dalej będzie to sami zdecydujecie - mruknął doktorek siedząc na swoim obrotowym krześle.
- Super tylko, że wy ciągle patrzycie nas zamordować! - wrzasnęła na cały głos przez co sam się nieco skrzywiłem, ponieważ ucierpiał na tym mój słuch.
- Spokojnie złotko... Przecież ja ci krzywdy jeszcze nie zrobiłem i jak na razie nie zamierzam robić - westchnął masując swoje skronie. Wiedziałem, że w siostrze już niemal kipi, ale nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ na salę wbiegł jakiś ośmioletni chłopiec, który widząc czarnowłosego od razu się w niego wlepił niczym młode w swoją matkę chcąc by ta go obroniła - Co jest Gab? - zdziwił się biorąc go na ręce.
- B-b-o-oli - wydusił z siebie zapłakany pokazując mu krwawiącą rękę. Jak na moje oko rany były zadane nożem myśliwskim, ale teraz przez utratę krwi mogłem się mylić.
- Kto ci to zrobił synku? - zapytał z troską, ale w jego oczach widziałem złość jakiej nie da się opisać słowami. No może... Nie, nie to na pewno nie to...
- Jakiś pan - odpowiedział mu zapłakany a w tedy do moich uszu doszedł odgłos kroków a raczej biegu.
- Znajdę cię gówniarzu - rzekł ktoś z zewnątrz i na pewno nie był on nastawiony przyjaźnie do tego malca.
<Tamara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz