W końcu się podniosłam, a widząc że wujek ciągle śpi, podałam mu leki dożylnie i wyszłam z oddziału bardzo dobrze go zamykając. Szłam korytarzem a odgłos moich kroków w pustym ratuszu rozchodziło się po wszystkich korytarzach tworząc coraz to głośniejsze i donośniejsze echo. Czułam się tak jakbym była w jakimś horrorze czy filmie akcji gdzie ofiara szła samotnie korytarzem czy ciemną alejką, a ta niczego się nie spodziewa i napastnik atakuje ją od tyłu, lecz na szczęście ja nie musiałam się niczego obawiać...
Bowiem jeśli już ktoś mnie obserwuje to tylko szpiedzy ratusza, którzy dbali o bezpieczeństwo wszystkich. Później weszłam po schodach, ciągle trzymając w ręce dokumenty, po czym zaniosłam je do swojego gabinetu i schowałam do sejfu. Następnie wszystko zamknęłam i poszłam do swojego pokoju nieco odpocząć, bo chciałam być wtedy, kiedy wujek się przebudzi.
******************
Kiedy się obudziłam, szybko wstałam i wraz z Rekerem, który też chciał iść, wyszliśmy z pokoju. Dzieciaki łobuzowały u dziadków, więc na szczęście nie musieliśmy się teraz nimi zajmować, czy też martwić się że coś im się stanie czy spanikują pod naszą nieobecność. Dzisiaj wyjątkowo źle się czułam, choć to chyba nie za trafne określenie. Może lepsze by było dziwne? Tak... Dziwne pomieszane ze złym samopoczuciem.
Śnił mi się dzisiaj dziwny sen... Mianowicie wyłam w jakimś pomieszczeniu. To chyba był jeden z opuszczonych budynków tego jakże pięknego świata. Stałam dokładnie na samym środku pokoju, kiedy to nagle usłyszałam trzepotanie skrzydeł za sobą, więc gwałtownie się odwróciłam, lecz nikogo nie zobaczyłam czym się zdziwiłam i zmarszczyłam brwi, bo byłam pewna że dźwięk dochodzi zza moich pleców! Co jest grane? - pomyślałam sobie szybko, coraz bardziej wodząc wzrokiem po tym dziwnym miejscu. Było tutaj pełno porozbijanego szkła, szyby były wybite przez co łatwo można było się pokaleczyć, a firanki, które przynajmniej kiedyś nimi były i służył za zasłonięcie okna, były rozszarpane tak, jakby jakieś dzikie zwierze się na nie rzuciło i rozszarpało je na strzępy. Co jakiś czas poruszał nią lodowaty wiatr, który dodatkowo oziębiał to pomieszczenie niczym zamrażarka, jakby coś miało tu ulec roztopieniu.
Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi, więc p o prostu pomyślałam sobie że to kolejny durny sen, który po prostu przyśnił mi się z przepracowania czy coś, lecz miałam przeczucie że tu chodzi o coś więcej niż tylko durny sen. Przynajmniej czułam tak coś w środku, jakby mi to mówiło, choć to pewnie dziwnie brzmi. Znowu usłyszałam trzepotanie skrzydeł i jakby... krakanie? Co jest u licha? O co tu chodzi? Gdzie ja jestem? - myślałam gorączkowo i wtedy dostrzegłam obok siebie schody wiodące na górę.
Poczułam że muszę nimi podążyć, więc tak też zrobiłam. Schody były betonowe i wyglądało to tak, jakby ktoś po prostu stanął z budową tego budynku, a miejscowi chuligani zajęli się porządnie jego niszczeniem i przeistoczeniem jego na swoja melinę czy tam miejsce spotkań. Czułam że serce bije mi bardzo szybko. Jak nagle przyspieszyło, jakby coś miało się nagle ważnego stać.
Ponownie usłyszałam trzepotanie skrzydeł i donośne krakanie, jakby ktoś chciał mnie pośpieszyć, a konkretniej to właśnie ptaszysko, więc instynktownie przyspieszyłam i po kilku minutach znalazłam się na górze budynku. Buło tu tak samo jak na dole, tyle że było więcej pomieszczeń, oraz były nieco większe, lecz były tu tak samo wybite szyby i firanki, które były rozszarpane. Swoją drogą to chyba kiedyś były koloru czerwonego, lecz teraz wyglądały mi na ciemny brąz...
Rozejrzałam się po pomieszczeniu uważnie, chcąc zrozumieć o co tu chodzi i czemu to coś kazało mi tutaj przyjść. Wariuję... To na pewno tylko głupi i nielogiczny sen - myślałam sobie, lecz jednocześnie coś w mojej głowie krzyczało że tak nie jest i to co się stanie jest bardzo ważne. Stanęłam znowu na środku pokoju i wtedy pod swoja nogą poczułam coś. Odruchowo spojrzałam w dół i cofnęłam swoją nogę, po czym zobaczyłam... naszyjnik!
Był złoty i miał zawieszkę w kształcie kwiatu czy gwiazdy. Nie znam się na biżuterii, więc tam sorry za pomylenie pojęć... Był bardzo drobny i delikatny. Kucnęłam i wzięłam go bardzo delikatnie w ręce, zupełnie jakby miał by mi się zaraz rozpaść czy coś!
Śnił mi się dzisiaj dziwny sen... Mianowicie wyłam w jakimś pomieszczeniu. To chyba był jeden z opuszczonych budynków tego jakże pięknego świata. Stałam dokładnie na samym środku pokoju, kiedy to nagle usłyszałam trzepotanie skrzydeł za sobą, więc gwałtownie się odwróciłam, lecz nikogo nie zobaczyłam czym się zdziwiłam i zmarszczyłam brwi, bo byłam pewna że dźwięk dochodzi zza moich pleców! Co jest grane? - pomyślałam sobie szybko, coraz bardziej wodząc wzrokiem po tym dziwnym miejscu. Było tutaj pełno porozbijanego szkła, szyby były wybite przez co łatwo można było się pokaleczyć, a firanki, które przynajmniej kiedyś nimi były i służył za zasłonięcie okna, były rozszarpane tak, jakby jakieś dzikie zwierze się na nie rzuciło i rozszarpało je na strzępy. Co jakiś czas poruszał nią lodowaty wiatr, który dodatkowo oziębiał to pomieszczenie niczym zamrażarka, jakby coś miało tu ulec roztopieniu.
Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi, więc p o prostu pomyślałam sobie że to kolejny durny sen, który po prostu przyśnił mi się z przepracowania czy coś, lecz miałam przeczucie że tu chodzi o coś więcej niż tylko durny sen. Przynajmniej czułam tak coś w środku, jakby mi to mówiło, choć to pewnie dziwnie brzmi. Znowu usłyszałam trzepotanie skrzydeł i jakby... krakanie? Co jest u licha? O co tu chodzi? Gdzie ja jestem? - myślałam gorączkowo i wtedy dostrzegłam obok siebie schody wiodące na górę.
Poczułam że muszę nimi podążyć, więc tak też zrobiłam. Schody były betonowe i wyglądało to tak, jakby ktoś po prostu stanął z budową tego budynku, a miejscowi chuligani zajęli się porządnie jego niszczeniem i przeistoczeniem jego na swoja melinę czy tam miejsce spotkań. Czułam że serce bije mi bardzo szybko. Jak nagle przyspieszyło, jakby coś miało się nagle ważnego stać.
Ponownie usłyszałam trzepotanie skrzydeł i donośne krakanie, jakby ktoś chciał mnie pośpieszyć, a konkretniej to właśnie ptaszysko, więc instynktownie przyspieszyłam i po kilku minutach znalazłam się na górze budynku. Buło tu tak samo jak na dole, tyle że było więcej pomieszczeń, oraz były nieco większe, lecz były tu tak samo wybite szyby i firanki, które były rozszarpane. Swoją drogą to chyba kiedyś były koloru czerwonego, lecz teraz wyglądały mi na ciemny brąz...
Rozejrzałam się po pomieszczeniu uważnie, chcąc zrozumieć o co tu chodzi i czemu to coś kazało mi tutaj przyjść. Wariuję... To na pewno tylko głupi i nielogiczny sen - myślałam sobie, lecz jednocześnie coś w mojej głowie krzyczało że tak nie jest i to co się stanie jest bardzo ważne. Stanęłam znowu na środku pokoju i wtedy pod swoja nogą poczułam coś. Odruchowo spojrzałam w dół i cofnęłam swoją nogę, po czym zobaczyłam... naszyjnik!
Był złoty i miał zawieszkę w kształcie kwiatu czy gwiazdy. Nie znam się na biżuterii, więc tam sorry za pomylenie pojęć... Był bardzo drobny i delikatny. Kucnęłam i wzięłam go bardzo delikatnie w ręce, zupełnie jakby miał by mi się zaraz rozpaść czy coś!
Obróciłam ko kilka razy w rękach, jakbym chciała zobaczyć czy jest tm jakaś wskazówka do tej tajemnicy, lecz nic takiego nie mogłam znaleźć. Westchnęłam tylko na to niesłyszalnie, i gdy miałam już wpadać w swoje zamyślenia, usłyszałam znowu trzepotanie skrzydeł i krakanie, lecz tym razem pochodziło ono z naprzeciwka mnie.
Uniosłam szybko głowę i wtedy ujrzałam karego jak smoła kruka, który patrzył na mnie uważnie, siedząc na parapecie w którym nie było w ogóle okna. Widząc iż zwróciłam na niego całą swoją uwagę, ponownie zakrakał i zatrzepotał skrzydłami w powietrzu, jakby bił mi brawo czy coś. Kruk? O co tu chodzi? Czy to ptaszysko specjalnie mnie tutaj przyprowadziło? - przeszło mi szybko przez myśl kiedy zmarszczyłam nieco brwi i lekko się podniosłam, nadal trzymając w ręce naszyjnik. Chciałam do niego podejść, lecz wtedy nagle zerwał się potężny wiatr, który zawiał mi prosto w oczy, przez co zasłoniłam się odruchowo rękami i wszystko nagle zniknęło.
Tak... To był naprawdę bardzo dziwny sen! Kiedy szłam korytarzem, nagle poczułam jakby coś ciążyło mi w kieszeni białego fartucha lekarskiego, więc włożyłam tam rękę, by sprawdzić czy dzieciaki aby przypadkiem nie zostawiły w nim jakiejś swojej zabawki, lecz ku mojemu zdziwieniu wyczułam coś delikatnego pod palcami. Zdziwiona i zdezorientowana wyjęłam to z kieszeni i ujrzałam... Złoty naszyjnik ze snu!
Dobra.... Robi się naprawdę kurwa dziwnie! - pomyślałam sobie i schowałam naszyjnik znowu do kieszeni, ponieważ wchodziliśmy już do wujka, któremu od razu podałam silne leki widząc iż sparaliżował go potężny ból. Po chwili wszystko ustało, a ja usiadłam na krześle obok niego i pogłaskałam go po głowie jak matka, która chce uspokoić swoje płaczące i przestraszone czymś dziecko.
- Już dobrze.... Jak się czujesz? - spytałam w miarę spokojnie, uważnie mu się przyglądając - Musze Ci coś powiedzieć, choć to pewnie dziwnie zabrzmi - dodałam jeszcze nieco zmieszana.
- Fatalnie... O co chodzi? - spytał od razu bardziej się na mnie skupiając, a ja wtedy sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam ten naszyjnik i mu pokazałam go na swojej dłoni, a ten nagle znieruchomiał, przez co jeszcze bardziej nie wiedziałam o co tu chodzi!
- Skąd go masz?! - zdziwił się i od razu zabrał go w swoje ręce i uważnie zaczął go oglądać.
- No... Przyśnił mi się jakiś budynek pusty, kruk i ten naszyjnik, a jak się obudziłam i szłam później korytarzem, to znalazłam go u siebie w kieszeni - powiedziałam zmieszana, bo bałam się że uzna mnie za jakąś wariatkę, która naczytała się jakiś głupich książek fantastycznych.
< Eric? ;3 kruk przyszedł do niej xdd chciał Ci dać ten naszyjnik i niedługo wiesz co będzie xdd >
< Eric? ;3 kruk przyszedł do niej xdd chciał Ci dać ten naszyjnik i niedługo wiesz co będzie xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz