sobota, 7 października 2017

Od Eric cd. Samanthy

Minął kolejny tydzień a Samantha nadal się nie obudziła... No martwiłem się o nią trochę, ale lekarze mówili, że i tak powinna dać radę... Jej organizm chciał walczyć a to ponoć dobry znak czy coś tam... Nie wiem mało ich słuchałem... Mam ostatnio tyle rzeczy na głowie, że ledwie wyrabiam! Ledwie co znajduję czas na jedzenie i picie a co dopiero na kontakty z rodziną... Oczywiście staram się codziennie też przychodzić do kasztanowłosej dziewczyny i jak na razie mi to wychodzić. Jeśli chodzi o Pegaza to jest już z nim o wiele lepiej przez co wydaje mi się, że idzie mu lepiej od swojej właścicielki. Że też kurwa nikogo tam nie przypilnowałem - pomyślałem ze złością kierowaną w swoim kierunku, bo przecież gdyby nie ja to nikogo by nie otruto... Jestem jakimś idiotą a nie porządnym przywódcą... Zresztą jestem przecież najmłodszym założycielem więc wielu nie traktuje mnie na poważnie i sądzi, że praktycznie nic nie wiem! Głupi! Nawet nie wiedzą co przeżyłem przed wojną i kilka lat po niej... Ile bólu, ile łez, ile krwi, ile nie przespanych nocy... Praktycznie każdy z tych idiotów miał od początku życia zapewniony świetny start i na dodatek mieli kochających rodziców, którzy tylko głaskali ich po głowach oraz wmawiali jacy to oni nie są wspaniali! No ja dopiero po siedmiu latach mogłem mieć normalny dom, ale przynajmniej to się stało i chociaż nie wiedziałem w tedy jeszcze, iż jestem ich prawdziwym synem to ich tak traktowałem oraz nie wyobrażałem sobie jak mogłem bez nich żyć. Jeśli chodzi o tych całych założycieli to najbardziej ufam Olivierowi... Jakoś potrafię znaleźć z nim najlepszy kontakt, ale dosyć już tego gadania! Wracajmy do teraźniejszości!
Dochodziła właśnie godzina czternasta więc postanowiłem udać się na wczesny obiad, ponieważ papierków zostało mi już mało a jakby się zwaliły to pewnie bym zasłabł. Szedłem powoli korytarzem kierując się w stronę stołówki aż tu nagle obok mnie przebiegł jak huragan Alan, który jak zwykle był zalatany, ale cóż bycie na wysokiej pozycji w obozie ma swoje plusy i minusy. Kiedy niemal mnie potrącił wyleciało mu z kieszeni jakieś zdjęcie, które niechętnie podniosłem. Dzieciaki, dzieciaki, dzieciaki - pomyślałem kręcąc w niedowierzaniu głową na boki. Z początku myślałem, że może być to zdjęcie jego żony czy tam dzieciaków by zawsze o nich pamiętać, ale przeżyłem niemałe zaskoczeniu gdy na zdjęciu ujrzałem jakąś dziewczynę. Nie wiedząc o co tutaj chodzi, zmarszczyłem brwi i zacząłem przyglądać się obrazkowi z zaciekawieniem. Dziecko miało może z czternaście albo piętnaście lat... Kasztanowate włosy upadały jej na buzie falami a brązowe oczy świeciły niczym gwiazdy na bezchmurnym niebie. Samantha?! - krzyknąłem nagle w myślach zaczynając łączyć ze sobą wszystkie fakty.
- Nic nie mówili, że mieli siostrę - mruknąłem pod nosem wpatrując się jeszcze dobrą chwilę w zdjęcie, które na skutek promieni słonecznych lekko zabłyszczało. Nagle znowu dostałem kolejnego oświecenia i zacząłem sobie przypominać pewien dzień.
*****
Byłem w tedy w wojsku i cudem pozwolono nam na obejrzenie telewizji! No nie powiem Kruk postarał się jak cholera, bo zazwyczaj nawet za zobaczenie kątem oka co oglądają nasi założyciele dostawaliśmy niezły wpierdol... Byłem najmłodszy z całej drużyny, ale to nie oznaczało, iż byłem najsłabszy! Siłą dorównywałem niemal Krukowi z czego ONI byli bardzo zadowoleni więc mogłem się cieszyć, że tak łatwo mnie nie zabiją.
Leciały jakieś wiadomości czy kij wie jak to się tam zwało, ale pomimo zanudzenia wszyscy oglądali z zaciekawieniem, gdyż nie wiadomo było kiedy znowu nam pozwolą popatrzeć na to grające pudełko.
- Rodzina zrozpaczona! Jeśli ktokolwiek z was widział tą dziewczynę prosimy o pilny kontakt z rodzicami. Zaginęła dwa dni temu! Miała na sobie... - odezwał się głos fotoreporterki a na ekranie pojawiło się zdjęcie zaginionego dziecka.
- Pewnie ją porwali - zagaił Orzeł, który siedział po mojej lewej stronie i był dość niebezpiecznie blisko nie. Cóż trochę w wojsku spędziłem i moja psychika nie była zbytnio zrównoważona.
- Dużo ostatnio porwań na handel żywym towarem - poparł jego słowa Jastrząb, który kręcił się blisko kanapy, ale nie zamierzał na niej usiąść jak cywilizowany człowiek.
- Ja nie mam zdania - mruknąłem pod nosem wpatrując się w zdjęcie dziewczyny, która nazywała się Samantha Anzai, gdyż dowiedziałem się o tym po przeczytaniu latających napisów na dole ekranu.
- Jak zwykle Sokół bezstronny - fuknął znajomy głos przełożonego, który wpatrywał się naszą zgraję z wyjątkowym spokojem, lecz każdy z nas wiedział, iż jeden błędny ruch i może nam coś złamać - Dobra brać dupy w troki i na samoobronę! Za dużo obijania się jak na dzisiaj! - dodał władczym tonem a my bez wahania zerwaliśmy się z miejsca oraz pobiegliśmy do wybranej sali.
*****
- Kias! Leon! Chce widzieć za pięć minut w gabinecie Alana, Alexa i Davida! Inaczej się wnerwię i to nie nażarty! - wrzasnąłem na szpiegów, którzy wiedząc, że i tak wielka krzywda się nie stanie, popędzili niczym gazele na poszukiwanie chłopaków. Ostatecznie zrezygnowałem z posiłku oraz wróciłem do gabinetu gdzie na szczęście na biurku leżało pięć dokumentów czyli tyle ile zostawiłem ich przed swoim wyjściem. Usadowiłem się wygodnie w fotelu oraz zacząłem czekać za trójką Anzaiów.
Nie minęło pięć minut a dzieciaki już wpadły zmachane do pomieszczenia patrząc na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Mruknąłem na to wszystko tylko pod nosem i ruchem ręki kazałem im siadać co zrobili natychmiastowo, bez żadnego gadania.
- Wzywałeś? - zapytał najstarszy poprawiając włosy, które upadły mu na czoło.
- Tak - odpowiedziałem po paru sekundach podnosząc się z krzesła tylko dla tego by stanąć do nich plecami i na chwilę wpatrywać się w ośnieżoną okolicę - Nie mówiliście, że mieliście siostrę - dodałem nagle a pośród nich rozległo się ciche szemranie więc spojrzałem na trójkę mężczyzn przez ramie.
- No... Ale ona i tak zniknęła... - rzekł ze smutkiem Alex - Przez nas... - dodał jeszcze ciszej a po jego postawie ciała dało się zobaczyć, iż mu bardzo, ale to bardzo przykro.
- Mów dalej - westchnąłem zachowując się jak jakiś policjant przesłuchujący podejrzanego.
- Uciekła jednego dnia gdy jej dokuczaliśmy - odezwał się niepewnie Alan, gdyż jego brat nie potrafił się wysłuchać - Nie byliśmy dla niej dobrzy, ale chcieliśmy tylko uwagi rodziców... Skakali ciągle przy niej i kochali ją jak najdroższy skarb a nami się w ogóle nie przejmowali... Woleli byśmy nie żyli... Ojciec raz to powiedział o mnie... - dodał spoglądając w podłogę.
- Raczej źle to zrozumieliście - skrzywiłem się znacznie zasiadając z powrotem na swoim miejscu - Gdyby was nie kochali to by was dobrze nie wychowywali i z pewnością bylibyście bici codziennie albo zostalibyście oddani do domu dziecka - mruknąłem na wspomnienie Helsinga, który taki właśnie był. Ciągle patrzył tylko by mnie lać za byle mały kroczek w kierunku jedzenia czy też picia, którego tak bardzo potrzebowałem do życia.
- Ale... - zaczął David, ale ja nie pozwoliłem mu się odezwać, ponieważ uderzyłem ręką w blat biurka.
- Nie ma "ale"! Kochaliście siostrę? - zapytałem opierając się bardziej o oparcie krzesła.
- Bardzo! Chciałbym, żeby żyła... Chciałbym ją przeprosić... To nie jej wina, że taka się urodziła... Ja urodziłem się z wadą serca i mi współczuła a ja tylko się z niej wyśmiewałem - rzekł ze skruchą Alex na co odchyliłem głowę by przez chwilę się namyślić nad tym co powinienem teraz zrobić.
- Samantha żyje, ale jest w śpiączce - odezwałem się nagle a oni zrobili oczy jak pięć złoty - Nie kłamię... - dodałem pokazując im jej aktualne zdjęcie sprzed zapadnięcia w śpiączkę.
- S-sami - szepnął sam do siebie David biorąc do ręki fotografię uważając by jej nie pogiąć.
- Jak chcecie mogę was do niej zaprowadzić - powiedziałem na co od razu się zgodzili dlatego zaprowadziłem ich na odpowiednią salę prywatną gdzie niemal nogi im się po uginały, ale szybko do niej podbiegli oraz zaczęli przy niej czuwać dlatego wróciłem do swoich obowiązków. Byłem jakiś dziwnie słaby dlatego ledwie skończyłem te co leżały na biurku a już uderzyłem łbem o biurko co wiązało się z nagłym zaśnięciem.

<Samantha? :3 Będą teraz przy tobie 24/7 bez wyjątku xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz