czwartek, 28 września 2017

Od Will'a cd. Rous

Kiedy było już po walce i przytuliłem do siebie Rous, poczułem się szczęśliwy że ją ochroniłem, lecz niestety jak widać odzwyczaiłem się od zadawania mi dużych ran, gdyż poczułem w pewnym momencie że robi mi się słabo...
Chciałem coś powiedzieć, lecz w tej właśnie chwili wszystkie siły mnie opuściły i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Raz widziałem mroczki, a później nastała przejmująca ciemność, więc domyśliłem się że straciłem przytomność... Byłem taki słaby! Nadal nie wydobrzałem do końca po ranach jakie odniosłem poprzednio.
Owszem wyszedłem z medycznego, lecz moje "stare" rany się też jeszcze nie zagoiły, a nabywając nowych w tej walce jak widać sprawiłem, iż mój organizm został zbyt przeciążony czy tam obciążony tym wszystkim, więc w sumie nie miałem innego wyjścia niż stracenie przytomności. Szkoda tylko ze to wszystko musiała widzieć moja ukochana, której przysporzyłem znowu kolejnych zmartwień...
Eh.... Will, Ty to po prostu umiesz działać świetnie na i tak zszargane nerwy tym porwaniem swojej ukochanej - skarciłem się w myślach. Nie wiem ile byłem nieprzytomny, ale w końcu powili coś zaczynałem słyszeć. Dźwięki powoli zaczynały się nasilać, tak samo jak i zmysły. Czułem się dosłownie jakby ktoś wyciągnął mnie ze studni, albo jakbym oberwał granatem hukowym, bo wtedy tak charakterystycznie się wszystko słyszy jak z zaświatów i człowiek się czuje jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie...
Tak się właśnie teraz czułem, ale wraz z coraz to powracającym słychem, zacząłem więcej czuć, jakby moje komórki nerwowe jednak postanowiły dalej się nie lenić i nieco popracować. Jęknąłem cicho próbując otworzyć oczy, co chyba było bardziej odruchem, niż zamierzonym działaniem, lecz na swój sposób mi to pomogło powrócić do świata żywych.
Poczułem jak ktoś przeczesuje mi włosy w bardzo charakterystyczny sposób, dzięki czemu poczułem się bezpieczniej, a i też wiedziałem że jej nic nie jest, a następnie poczułem ciepło na ręce i usłyszałem jej przepiękny, melodyjny dla moich uszu głos...
- Jestem tutaj kochanie... Nigdzie już nie odejdę - powiedziała przytulając się lekko do mojej dłoni, dzięki czemu udało mi się wreszcie otworzyć oczy i ją zobaczyć. Jej piękne oczy, twarz, usta, włosy... Cała była piękna!
- Nie martw się Rous... - rzekłem lekko ją głaszcząc - Zawsze Cię obronię i nie obwiniaj się, bo wiem że to właśnie robisz, ale gdyby nie to, to nie wiedzielibyśmy że Ci ludzie potrzebują pomocy - dodałem jeszcze lekko się uśmiechając oraz robiąc jej miejsce na łóżku, dzięki czemu się na nim położyła. Spojrzałem zza okno, gdzie zobaczyłem czerń, lecz słuch podpowiadał mi że szalała zamieć, tak wiec zapewne znowu będzie ona trwać kilka dni...
Właśnie zamieć! Damaskus! - pomyślałem szybko o swoim wierzchowcu, który ciągle był przecież na zewnątrz w taką straszną pogodę! Poderwałem się nagle z łóżka, co było błędem gdyż poczułem od razu rozrywający ból w calutkim ciele, lecz zaraz mi to nieco minęło.
 - Will? Coś się stało? - spytała zdziwiona i zarazem przestraszona ukochana. Chciała już powiedzieć jeszcze że pewnie coś źle zrobiła, lecz ja jej przerwałem głaskaniem po głowie słabo ręką.
- Nie chodzi o Ciebie kochanie... Po prostu jest zamieć, a Damaskus ciągle jest na dworze i się o niego bardzo martwię... Muszę go tutaj sprowadzić - rzekłem ledwie się podnosząc z łóżka, a wtedy usłyszałem czyjś głos.

< Rous? ;3 kto tam przylazł? xdd Co ta chabeta tam robi? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz