czwartek, 7 września 2017

Od Tamary cd. Reker'a

Wyszłam dosłownie tylko na chwilę z izolatki żeby pójść po kawę, bo teraz jej o dziwo bardzo potrzebowałam i drugie moje zdziwko było takie, że ja w ogóle kawę chciałam, bo z reguły jej nie pijałam, gdyż zawsze smakowała mi paskudnie a tu proszę taka niespodzianka!
Wzięłam kawę z mlekiem oraz cukrem i ku mojemu zdziwieniu kolejnemu, Rekera nie było! Ja nawet nie wiem jakim on cudem z pasów się uwolnił! Niby znalazłam od niego kartkę i poczułam się jak najgorsza siostra na świecie że miałam akurat teraz takie zachcianki i go samego zostawiłam, bo pewnie sobie pomyślał że mam go gdzieś i że nie chcę z nim siedzieć.... Tamara jesteś idiotką do potęgi entej! Jak mogłaś go zostawić?! - karciłam się ciągle na siebie za głupotę w myślach. W dodatku ciekawiło mnie kto go rozwiązał, bo na pewno nie ja!
Mogłam się bardziej postawić na jego miejscu i przewidzieć że coś takiego mogło się zdarzyć oraz że mógł tak pomyśleć, ale ja zawsze muszę myśleć po pierdolonym fakcie! Bo przecież cholerna Tamara nie mogła wcześniej ruszyć swoich szarych komórek... Byłam na siebie wściekła, ale i jednocześnie było mi smutno, bo przeze mnie ostatnio były kłopoty i brat pewnie pomyślał że jest złym bratem czy coś znając go, podczas gdy to ja zachowywałam się jak jakaś cholerna małolata, która ciągle daje się komuś łapać i krzywdzić!
Normalnie obciach i poczułam się jakbym była najgorszym i najgłupszym człowiekiem na ziemi... Szybko wzięłam kartkę którą zostawił brat i pobiegłam do Edwarda zawiadomić, go że Reker zwiał i że ktoś go uwolnił z pasów, kiedy tak sobie wyszłam, co go nieźle zdziwiło, ale przyjął to do wiadomości, a ja pobiegłam szybko do stajni, osiodłałam swojego konia i ruszyłam na poszukiwania brata, prosząc przy okazji swojego wilka Faldo by w razie czego bronił mojego brata, no i oczywiście chciałam żeby go znalazł!
Z tego wszystkiego zapomniałam wziąć swojego karabinu, który pewnie sobie leżał "goły" i wesoły w schowku albo na moim łóżku, bądź parapecie, a ja jechałam jak ta wariatka poza ratusz tylko z samym glockiem, ale nie zamierzałam się wracać do ratusza gdyż wiedziałam że będę próbowali mnie zatrzymać a tego nie chciałam! Zamiast tego pogoniłam bardziej swojego karego wierzchowca, który jeszcze bardziej przyspieszył w ogóle się nie oszczędzając, a ja szukałam Rekra po śladach i w sumie to muszę przyznać iż zapuścił się cholernie daleko!
Reker braciszku, gdzie Ty jesteś? Proszę znajdź się! Wiem byłam paskudną i głupią siostrą, ale proszę znajdź się... Znajdź się proszę.... Proszę bądź cały! - myślałam ciągle, jakby go wołając w myślach, choć wiedziałam że z żaden sposób nie może mi odpowiedzieć na moje błagania w myślach. Ciągle go szukałam spoglądając to w lewo, to w prawo i końca nie było widać. Jechałam ciągle po jego śladach i nie mogłam go wypatrzyć, aż w końcu wilk w myślach nie nakierował na odpowiednią trasę i kazał mi się pośpieszyć wiec obawiałam się najgorszego!
******
Cóż... Miejscówka nie była zbyt zachęcająca, gdy pełno tu było śmieci i różnych innych dziadostw, takich jak na przykład wysypisko śmieci a w głąb wysypiska, podziemny tunel, gdzie schody prowadziły do jakiejś cholernej kryjówki. Do głowy by mi nie przyszło, że można na wysypisku śmieci zrobić kryjówkę!
Szczerze do najbardziej bałam się jakiś pająków, bo szczury to ja jeszcze jakoś zniosę, ale w sumie karaluchów też bym nie zniosła i tylko modliłam się żeby tamtych paskudztw tam nie było! Waliło tu moczem i innym jakimś guanem, co niezbyt mi się spodobało i było to zaiste bardzo odpychające miejsce, dlatego nikt się tu nie zapuszczał, ale jakoś brnęłam dalej, aż doszłam do jakiś dziwnych klatek jakby albo innych izolatek.
Wszędzie było pełno tuneli i korytarz, a w środku waliło wręcz od wilgoci, którą człowiek się dusił, będąc przyzwyczajonym do suchego powietrza. Idąc dalej, szybko wyjęłam z kabury udowej swojego glocka i go szybko odbezpieczyłam, idąc w głąb tej nieprzyjemnej placówki. Szłam za głosem wilka, więc byłam zdana na niego oraz mu zaufałam, co pewnie niektórych by zdziwiło, że ufam wilkowi.
Miałam też na wszelki wypadek przy sobie zastrzyk z tym dziwnym lekiem dla brata, więc w razie czego byłam że tak to powiem ubezpieczona na taką ewentualność, iż może mnie znowu nie poznać, lecz dla brata zrobiłabym wszystko i nie miałam zamiaru się wycofać i wiedziałam że on by zrobił dla mnie to samo, co z resztą nie raz udowadniał. Ku mojemu zdziwieniu, tych bunkrów nikt nie pilnował, a przynajmniej nikt żywy, gdyż znajdowałam samych umarlaków i kierowałam się dalej na przód.
W końcu jednak gdzieś dotarłam, do tak jakby głównego placu, o ile można to tak nazwać i otworzyłam ciężkie, metalowe drzwi, które otworzyły się ze skrzypem i trzeba było się naprawdę bardzo napracować by to cholerstwo się w ogóle ruszyło! Kiedy wreszcie się z nimi uporałam, zobaczyłam swojego brata, opartego o jaki metalowy stół i bawiącego się nożem myśliwskim w ręce, podrzucając go i okręcając, jakby w ogóle nie był niebezpieczny.
Dookoła leżały flaki martwych ludzi, rozczłonkowane kończyny i ogóle wszędzie było pełno krwi, co mnie przeraziło, lecz wiedziałam że to byli skurwiele, więc sobie na to zasłużyli! Spojrzałam zmartwionym wzrokiem na brata i postawiłam ostrożnie pierwszy krok, uważając by aby przypadkiem się nie poślizgnąć i nie zabić na tej klejącej i śliskiej cieczy jaką była krew.
- Reker? - spytałam cicho podchodząc do niego ostroznie, by aby przypadkiem go nie wystraszyć lub w razie konieczności zrobić szybki unik. Wtedy jakby się wzdrygnął i spojrzał na mnie, a ja wtedy zobaczyłam, że jedno oko ma normalne, a drugie czerwone niczym najprawdziwsza krew! W dodatku czerwone oko mu świeciło dość dziwnie, czego nie rozumiałam ale nie chciałam bardziej się nad tym zastanawiać.
- Przepraszam braciszku że wyszłam wtedy, ale poszłam tylko po kawę... Nie chciałam Cię zostawić, nigdy bym Cię nie zostawiła! Wiem jestem głupią i okropną młodszą siostrą, ale proszę wróć ze mną do obozu... Chcę Ci pomóc proszę! Wiem że to nie byłeś Ty i inni też to wiedzą, tylko po prostu się boją. Proszę wróć ze mną - powiedziałam do niego, cały czas patrząc i w razie czego, to miałam szybki dostęp do jego lekarstwa, które trzymałam w kieszeni kurtki.

< Reker? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz