wtorek, 26 września 2017

Od Rous cd. Will'a

Nie wiedziałam co ja biedna mam teraz robić! Byłam niczym zwierzyna w pułapce, która tylko czekała na swojego myśliwego i modliła się w duszy by ją wypuścił bez żadnego zabijania. Kiedy tylko wszystko ucichło, od razu otworzyłam swoje przestraszone obecną sytuacją oczy i rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowałam.
Panował tutaj taki mrok, który przerwany był w jednym miejscu przez lampę naftową powieszoną na przeciwnej ścianie. Może któryś z nich po prostu zapomniał jej zabrać? Możliwe, możliwe a nawet bardzo możliwe, bo na co ona więźniowi? Z tych wszystkich emocji zaczął powoli boleć mnie brzuch, za który bezradnie się złapałam jakby to miało mi w czymś pomóc. Nie chciałam, żeby spotkała mnie znowu jakaś krzywda... Dlaczego ja wybrałam się na tą przechadzkę?! Gdybym głupia została w pokoju to nic by się nigdy nie stało... Rous jesteś zbyt durna na szczęście więc masz znowu niewolę... Chyba to było ci pisane od samego początku - pomyślałam załamana miętosząc w prawej dłoni kawałek kołdry, który pranie widział chyba ostatni raz przed wojną. W sumie to nie miałam co narzekać... Tam to tylko przykuli mnie jak psa do ściany i od razu się mną zabawiali a teraz jest jakoś dziwnie. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, wstałam jakoś z łóżka oraz nie wydając żadnego odgłosu podeszłam do drzwi, które niestety były zamknięte... Tylko nie to - rzekłam sobie w myślach próbując jakoś bez większego szarpania otworzyć te przeklęte drzwi, ale one ani drgnęły.
- Creo que olvidé las lámparas... ¡Volveré pronto! - usłyszałam nagle jakiś głos więc od razu pędem wróciłem do łóżka próbując zasnąć albo chociaż udać, że wykonuję tą czynność, ale szło mi marnie jak na szpiega, który powinien raczej umieć wykonywać takie czynności. Kiedy drzwi otworzyły się z głośnym skrzypem a do środka wszedł jakiś facet mimowolnie cała się spięłam modląc się w myślach by już sobie poszedł i zostawił mnie w świętym spokoju - Skoro się obudziłaś to nie udawaj - usłyszałam nagle głos bardzo blisko siebie.
- Zostawcie mnie - załkałam chowając się pod kołdrą chcąc zniknąć z tego miejsca.
- Spokojnie nie zrobimy ci żadnej krzywdy - próbował mnie uspokoić łagodnym głosem, ale ja nie mogłam mu tak od razu uwierzyć, bo często ci najmilsi są okropnymi sadystami, którzy najbardziej wyżywają się na ludziach - Hej... Zaufaj mi... Nie chce ci nic zrobić... - dodał jeszcze głaszcząc mnie ostrożnie po plecach co wydawało mi się dziwne i podejrzane.
- Co wy mi chcecie zrobić? - zapytałam nadal drżąc ze strachu, lecz starałam się opanować emocje.
- Nic. Wypuścimy cię kiedy dostaniemy to co chcemy - odpowiedział mi westchnięciem - Nie musisz się nas obawiać - dodał jeszcze gdy niepewnie wyjrzałam spod kołdry.
- Zróbcie to teraz - stwierdziłam szybko, lecz on pokiwał przecząco głową.
- Nie możemy... Najpierw obóz da nam to co chcemy a dopiero później cię im oddamy - rzekł oraz wyszedł pewnym siebie krokiem z pomieszczenia ponownie zamykając je na klucz. Czułam się znowu taka bezradna... Chciałam, żeby Will był tu koło mnie i mnie obronił... A może on się wcale tym nie przejął? Nie, nie to nie możliwe! Przecież się kochamy i nigdy by tego nie zrobił. Nawet nie wiedziałem kiedy znowu zaczęłam ryczeć jak bóbr. Nie mogłam się pozbierać i nawet sama nie wiem kiedy zasnęłam z wyczerpania.
*****
Obudził mnie głośny stukot butów. Ktoś bez dwóch zdań musiał się kręcić obok miejsca, w którym stałam dlatego zainteresowana tym wszystkim otworzyłam niepewnie oczy i szczerze mówiąc to szybko tego pożałowałam, ponieważ zobaczyłam jakiegoś brązowowłosego mężczyznę, który patrzył się na mnie z pożądaniem w oczach.
- Oooo... Suczka już się obudziła? - zaśmiał się złowieszczo - Dałem ci dziesięć minut na obudzenie się i masz szczęście, że zdążyłaś - dodał nie odrywając ode mnie wzroku nawet na sekundę.
- C-czego pan chce? - zająknęłam się na samym początku odsuwając się jak najdalej od niego mogłam.
- Twojego dupy skarbie - odpowiedział mi ze śmiechem - To będzie nasza słodka tajemnica, której nikomu nie wyśpiewasz - rzekł jeszcze z warknięciem a ja mimowolnie pobladłam na twarzy niczym jakiś umierający człowiek.
- Nie proszę, nie chcę - mówiłam przerażona próbując dobiec do drzwi, ale on szybko złapał moje ręce oraz wykręcił je do tyłu.
- Skoroś taka wygadana to użyjesz gęby do czegoś innego - fuknął prosto w moją twarz odpinając pasek od swoich spodni.

<Will? :3 Zdążysz? xd Robi się niebezpiecznie xd Jego możesz zabić xd Jest zły i chcieli się go dawno pozbyć xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz