wtorek, 19 września 2017

Od Rous cd. Will'a

Czując znajomy dotyk podczas snu bez zawahania wtuliłam się z pewnością w ciało swojego ukochanego. Nie pomyliłabym go z żadnym innym! To z pewnością musiał być on i koniec kropka! Było mi przykro, że to przeze mnie stała mu się taka krzywda... Mogłabym być odważniejsza... Prawie ciągle tchórze a mam być szpiegiem... Jestem beznadziejna i pewnie będę okropną matką, która nie będzie umiała dobrze wychować dzieci! Pewnie będą się na dodatek inne ze mnie śmiały, iż jestem jakąś ladacznicą czy coś, że zaszłam w tak młodym wieku w ciążę... Przynajmniej Willek będzie zadowolony... Oby jego ojciec mnie przez to wszystko nie znienawidził... Dlaczego to zawsze ja muszę być ta najgorsza? Skot ma dziewczynę i praktycznie nigdy nie mają kłopotów... No oprócz tego, że mój brat teraz leży w śpiączce... Oby wszystko było dobrze... Przecież on nie może teraz umrzeć prawda? Zresztą co taka głupia gęś jak ja może wiedzieć? Czemu on w ogóle mnie chce? Jestem bezużyteczna... Jest wiele lepszych kobiet... - myślałam nie mogąc dostać się do właściwego snu. Ze spuszczoną głową chodziłam po pustce w nadziei, że może to wszystko będzie tylko złym snem... Że się obudzę w swoim pokoju, a mój brzuch będzie płaski niczym deska do prasowania.
*****
Obudziłam się koło godziny czternastej na łóżku mojego ukochanego, do którego cały czas się tuliłam. No niestety to nie był jednak sen z tym brzuchem i ciążą przez co nieco się załamałam, ale nie zamierzałam marudzić na to wszystko na głos, gdyż nie chciałam obudzić ciągle śpiącego Will'a, którego włosy były ułożone w artystycznym nieładzie. Po jego twarzy dało się wywnioskować, że rany go nieźle wykończyły, ale najważniejsze jest to, iż żyje! Zresztą Edward jest najważniejszym i najlepszym lekarzy w obozie więc szybko go wyleczy i będziemy mogli wrócić do codzienności. No może to złe określenie, ale jakoś żyć trzeba.
Nie wiedząc co mam właściwie robić leżałam bezczynnie u boku swojego tygryska i zastanawiałam się nad sensem istnienia w tym, złym świecie... Wszędzie zombie, źli ludzie próbujący z ciebie zrobić niewolnika, zimny śnieg, pod którym idzie się zapaść po same uda... Dlaczego świat stoczył się właśnie akurat w tych czasach na sam dół? Nasi pradziadkowie to pewnie się w grobach przewracają obserwując to co się dzieje w dzisiejszych czasach... O ile nie wyszli z trumien jak reszta zielonych stworów... Chciałam jeszcze sobie pomruczeć w myślach, ale w tym samym momencie mój ukochany "zaatakował" moje usta dłuuuuuugim całusem, którego od razu zaczęłam odwzajemniać.
- Jak się spało kochanie? - zapytał odklejając się ode mnie gdy zabrakło mu tchu.
- Wspaniale a panu? - odpowiedziałam mu z uśmiechem, za który zostałam obdarowany takim samym tylko, że szerszym.
- Przy pani zawsze świetnie - zaśmiał się cicho przyciągając mnie nieco bliżej swojego ciała.
- To się bardzo cieszę - rzekłam zadowolona, podrywając się do siadu by już po chwili się przeciągnąć - Aleś ty niewyżyty - dodałam rozbawiona widząc jak patrzy się uważnie na mój biust.
- Bzdura - próbował się obronić z niby obrażoną miną, ale ja potrafiłam go przejrzeć na wylot.
- No już... Nie gniewaj się na mnie - próbowałam go jakoś przekonać robiąc oczy kota ze szreka dzięki czemu niemal pękł ze śmiechu - Mam dar przekonywania - rzekłam dumnie.
- Oj aniołku, aniołku - powiedział kręcąc z niedowierzaniem głową.
- No co? Taka prawda! - burknęłam chcąc zachować poważną minę co stety bądź niestety słabo mi wyszło. Trochę się jeszcze ze sobą podrażniliśmy aż tu nagle usłyszałam pukanie do drzwi, w których pojawił się ojciec mojego narzeczonego wraz z Masonem, który swoją drogą miał czerwone ucho. Pora pożegnać się z życiem - jęknęłam zrozpaczona w myślach.

<Will? :3 Ojciec xd Mason też za swoje dostał xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz