Wiedziałem, że znowu to świństwo zaczyna działać, ale tym razem efekt eksperymentu Umbrelli był jakiś dziwny... Co jakiś czas miałem przebłyski świadomości dzięki czemu mogłem przez kilka sekund zobaczyć co ja takiego tam na dole wyczyniam. Biegnę... Ciemność... Wbijam nóż w szyję wrogowi... Ciemność... Krew... Ciemność... Walka wręcz... Ciemność... Zwłoki... Ciemność... Flaki... Ciemność... I tak w kółko i w kółko! Myślałem, że zaraz zwariuję, ale po kilku minutach wszystko ustało. Czułem nieprzyjemne zimno, które wbijało się w moją skórę niczym szpilki, których było tysiące. Chciałem od tego wszystkiego uciec, ale kiedy tylko zacząłem się szarpać ból był jeszcze większy. W końcu wiedząc, że z tym nie wygram, stanąłem na baczność oraz zamknąłem oczy co o dziwo pomogło! Nie wiedząc co się teraz wyczynia w tych ciemnościach niepewnie otworzyłem oczy i... i... i... ujrzałem tą całą ich kryjówkę! Wszędzie było pełno ciał, krwi, flaków i innych rzeczy jak po krwawej masakrze. Wiedziałem, że to wszystko co można tutaj zobaczyć to moja wina... Zrobiło mi się strasznie wstyd... Chciałem uciec, ale coś z tego potwora nadal chciało mnie wciągnąć do złego stanu. Nie potrafiłem zapanować nad swoją lewą połową ciała. Jakby to ująć... Byłem rozdarty pomiędzy dwoma światami! Nie potrafiłem się ruszać a w głowie miałem tysiące głosów, żebym się wreszcie poddał... Z jednej strony jak ktoś się dowie to w końcu mnie zabiją i wszystko się skończy... Myślałem dość nerwowo nad tym co mam zrobić a podrzucanie noża w ręce przez drugiego mnie praktycznie cały czas mnie rozpraszało. On nie przejmował się tym, że ze skóry na dłoni leci już wiele krwi po łapaniu nieumiejętnie za ostrze... Gdybym nad sobą panował z pewnością nie popełnił bym takich błędów, ale przecież co ja mam teraz do gadania? Dalej poddaj się... Przecież i tak zdechniesz w męczarniach jeśli tam wrócisz - usłyszałem ponownie chrapliwy głos w głowie, na który gdybym mógł z pewnością bym się wzdrygnął.
- Ale... - powiedziałem na głos, lecz nie zdążyłem dokończyć, gdyż do pomieszczenia weszła moja siostra! Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw ani przez sekundę... Ona przyszła tu po mnie? Jeszcze ta jej zmartwiona mina i słowa dały mi wiele do myślenia. Nie była wcale okropną siostrą tylko ja byłem okropnym bratem... Przecież nie miałem wychodzić z izolatki nawet na moment a ja zamiast to zrobić skorzystałem z pierwszej, lepszej okazji oraz poszedłem sobie na spacerek, który skończył się ucieczką przed zombie, zabraniem mnie na ileś czasu do niewoli oraz zabiciu tego marnego obozu co do jednego. W sumie to nie było mi szkoda tych skurwieli... Skoro znali Evansów i chcieli mi zrobić sami wiecie co to na pewno w śród nich dobrych ludzi nie było, a przynajmniej mam taką nadzieję.
- Wróć ze mną błagam - powtórzyła swoje ostatnie słowa widząc, że nie zareagowałem na jej słowa z samego początku żadnym ruchem. Zamrugałem kilka razy oczami jakbym chciał złapać lepszy kontakt z rzeczywistością oraz teraz już z większym trudem uchyliłem usta by coś powiedzieć.
- Tamara... Wracajmy... Nie... Gniewam... Się... I... Nie... Mów... Że... Jesteś... Złą... Siostrą... - rzekłem ledwie robiąc co po chwilę przerwy by nabrać do płuc powietrza z głośnym świstem.
- Wrócimy... - rzekła szczęśliwa moimi słowami oraz szybko podała mi jakieś leki dożylnie przez co poczułem się tragicznie słaby. Miałem ochotę upaść na ziemię oraz rozwalić sobie głowę, ale widząc, iż nie mogę już sprawiać żadnych problemów złapałem się ledwie stołu, o który wcześniej się podpierałem - Wszystko dobrze? - zapytała ze zmartwieniem na co powoli pokiwałem twierdząco głową.
- Tak... - mówiąc to lekko chrząknąłem oraz wyplułem na ziemie coś podobnego do czerwonego płatka małego kwiatu, ale kompletnie się tym nie przejąłem... Może po prostu podczas tej całej bieganiny coś mi wypadło do ust i dopiero teraz o sobie przypomniało - Jesteś najlepsza... Nie obwiniaj się Tamaruś - dodałem jeszcze całkiem spokojnie przytulając ją mocno do siebie niczym najdroższy skarb na świecie. Przez ten płyn, który dostał się do moich żył czułem się teraz bardzo dziwnie... Po prostu słuch mi się bardzo wytężył oraz nabrałem wielu obaw co chyba było bardziej związane z powrotem do ratusza niż z tą dziwną substancją. Bałem się jak na to wszystko zareagują inni ludzie... Pewnie teraz będą się mnie bardzo bali... Przecież jestem tylko potworem prawda? Tuląc tak do siebie piwnooką z oczu poleciało mi kilka łez, które dzięki policzkom dostały się na ubranie dziewczyny co stety bądź niestety wyczuła.
- Co się dzieje? - spytała zaniepokojona podrywając głowę do góry by spojrzeć na moją twarz, z której szybko wytarłem słoną ciecz, ale jej nie dało się tak łatwo oszukać na tekst "coś wpadło mi tylko do oka".
- To nic - westchnąłem, lecz ona nie dawała za wygraną przez tą swoją słodką, upartą, ale też i zadziorną minkę - Nie chce być potworem - dodałem po chwili spuszczając głowę jakbym dostał wyrok śmierci.
- Nie jesteś potworem! - wypaliła od razu patrząc mi w oczy - To przez nich tak ci się stało! Nie wiesz co się z tobą dzieje i nie robisz tego specjalnie... Będzie dobrze! - rzekła jeszcze a ja niepewnie pokiwałem głową. Miałem już coś mówić, ale w tedy usłyszeliśmy płacz małego dziecka na co zacząłem się rozglądać nie wiedząc co się dzieje. Z początku myślałem, że mi się wydawało, ale kiedy dźwięk nie ustawał wiedziałem, że coś się dzieje.
<Tamara? :3 Znajdziemy dzidzie? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz