sobota, 23 września 2017

Od Reker'a cd. Kiary & Erica

Czekaliśmy właśnie na korytarzu przed medycznym chcąc dowiedzieć się jak ma się stan tych dzieciaków. Wiedziałem od samego początku, że te szuje się nie zmienią i wykombinują coś jeszcze gorszego by się wyżyć na tych biednych dzieciakach, które chcą tylko zostać przecież żołnierzami! Aż się boję myśleć ile dzieci zginęło przez tych idiotów dla ich uciechy... Zrozpaczeni rodzice pewnie myśleli ciągle, iż to sprawka Trupów albo Demonów jednak prawda jest okrutniejsza niż się wydaje.
Byłem skupiony na podziwianiu białego jak śnieg sufitu, lecz nagle usłyszałem jakieś głosy należące najprawdopodobniej do jakiś rodziców oraz dziecka więc zacząłem szybko ich szukać wzrokiem co najczęściej długo nie trwało. Kawałek od nas stał wraz z matką i ojcem niski chłopiec o zielonych oczach i brązowych włosach. Na oko miał z jakieś trzynaście lat, ale mogłem się mylić. Mały bardzo się bał wejść na oddział i cały trząsł się ze strachu przed tym co się staje więc i on musiał być jednym z uczniów tamtych palantów... Dziwiło mnie trochę, że jest aż taki młody... Zresztą w tych czasach wrzuca się niektórych do jednego worka jak to się mówi. Zresztą co ja wam będę tłumaczyć, chyba wiecie o co mi chodzi.
- Mamo ja nie chce - powiedział zapłakany chłopczyk do swojej rodzicielki, która patrzyła na niego ze zmartwieniem w oczach.
- Musisz kochanie... Nikt ci tam krzywdy nie zrobi... Musi cię zbadać lekarz, bo źle to wygląda - rzekła biorąc zielonookiego na ręce przez co zapiszczał z bólu a do oczu naszły mu kolejne łzy rozpaczy.
- Nic mi nie będzie... Proszę... Nie chce tam - mówił ciągle zapłakany, ale jego rodzice chodź pewnie czuli ból w sercu to zabrali go do tego "strasznego" miejsca. Zastanawiało mnie nieco jego zachowanie. Inne dzieciaki też dramatyzowały, gdyż nie chciały tam iść za żadne skarby świata, ale on popadał, że tak to ujmę w histerię! Może to jemu się od nich najbardziej obrywało? Chyba jego psychika oberwała bardziej niż się to innym ludziom wydaje... Im młodsze dziecko tym to wszystko bardziej przeżywa. Westchnąłem na to wszystko cicho oraz spojrzałem w stronę swojej ukochanej, która też była zaniepokojona tym widokiem.
- Będziemy musieli to sprawdzić - stwierdziłem przysuwając się do niej po to by mocno ją przytulić.
- Masz rację, ale czy nam na to pozwolą? - westchnęła nieco zniechęcona również się do nie przytulając.
- Zawsze warto próbować... Chcę wiedzieć na czym stoimy - odpowiedziałem jej ze spokojem, ale też i wyczuwalnym smutkiem w głosie. Nie chciałem by ludzie uważali nas za jakieś potwory, bo przecież źli nie byliśmy... Nie byliśmy tak jak nasi rodzice, którzy chcieli wyszkolić nas tylko na posłuszne psy, które będą na ich każde skinienie palcem. Czy tak trudno nas zrozumieć? Czy tak trudno odróżnia się dobro od zła? Na poczekalni przesiedzieliśmy jeszcze z dobre dwadzieścia minut, ale martwiąc się coraz bardziej o stan młodzików postanowiliśmy wejść na oddział gdzie Edward ledwie wszystko ogarniał. Miał już biec do kolejnego pacjenta z wynikami, ale przystanął na nasz widok.
- O Kiara! Dzięki Bogu! Pomożesz mi to ogarnąć - rzekł uradowany rzucając jej fartuch medyczny - Nie pozwoliłem go nikomu tknąć... Od początku wiedziałem, że to nie prawda - dodał jeszcze idąc do tego chłopca, którego tak niedawno widzieliśmy na korytarzu - Donatello nie zrobię ci krzywdy... Nie bój się - powiedział do niego spokojnie a ja nawet nie zauważyłem kiedy Kiara zniknęła i ruszyła w stronę jednego z pacjentów. Nie wiedząc co mam robić, usiadłem sobie gdzieś z boku oraz wróciłem do wpatrywanie się w podłogę, która stawała się powoli brudnawa. Siedząc w takiej pozycji bardziej wyostrzyłem zmysł słuchu co nawet mi pomogło zrozumieć co dzieje się dookoła mnie.
- Ja nic chce - odezwał się ponownie głos tego samego chłopca, który nosił imię Donatello.
- Kochanie pan doktor cię nie skrzywdzi - starał się go uspokoić ojciec, lecz jego starania były na marne.
- Możemy już iść? Mi nic nie jest... Przejdzie mi szybko - starał się ich namówić a ja podniosłem lekko głowę by zobaczyć jego zachowanie, bo ruch ciała ma tutaj też ważną rolę. Zielonooki rozglądał się jak dzikie zwierze złapane w klatkę a inne dzieciaki patrzył na niego z wielką niechęcią. Dwa problemy w jednym dniu? - pomyślałem sobie prostując plecy oraz spoglądając na swoją żonę, która też to chyba zauważyła.

<Kiara? :3 Się zaczyna xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz