czwartek, 21 września 2017

Od Nick'a cd. Blancy

Nie wiem, czy Blanca miała mnie za jakiegoś niepełnosprawnego po tym wypadku, jednak byłem pewien, że pytanie ", Czy poradzę sobie bez niej" mogła sobie oszczędzić.
-Jasne, że tak-mruknąłem, jednak też nie chciałem naskakiwać na dziewczynę, więc szybko poprawiając koc, dodałem:
-Nie przejmuj się.
-Dobrze, to ja jadę-powiedziała, po czym szybko wskoczyła do wozu i równie szybko odjechała.
Teraz zostałem sam. Nie widziałem już zbyt wielu interesujących rzeczy w warsztacie, więc po jeszcze chwilowym odpoczywaniu zamierzałem się stąd zabierać. Pewnie nie na długo. Do wieczora nie później, jednak żeby po prostu coś porobić. Taki nagły brak aktywności był jakiś dziwnie nie do wytrzymania i znowu czułem się jak po tamtym wypadku. Klif przecież tez musiał wyjść, a Blanca pewnie nie pomyślała o tym, żeby go wypuścić, jednak zupełnie jej się nie dziwię i tak, zyskała u mnie wielki szacunek, że taki ciężki człowiek jak ona, zdołała przezwyciężyć swój charakter i pomóc mi. Byłem jej bardzo wdzięczny, jednak czułem, że ona nie odczuwa tego tak jak ja, tylko po tych swoich dziwnych regułach. Swoją drogą byłaby naprawdę spoko, gdyby nie ten jej dziwny charakter i sposób bycia, jednak podobno wszystko można w człowieku zmienić. Kto wie?
-Noga..-powiedziałem i klepnąłem się w udo, by przywołać psa. Nie wychodziliśmy głównymi drzwiami, tylko tylnymi. Było stamtąd bliżej do takiego urokliwego, małego lasu. Wystarczyło chwilę iść w górę rzeki i już po jakimś kwadransie było się na miejscu. Miejsce naprawdę magiczne, wszędzie gęsto porozmieszczane wysokie drzewa, miliony malutkich krzaczków i szmaragdowo-zielone zwisające pnącza. Bardzo lubiłem to miejsce. Kojarzyło mi się z "poprzednim życiem", tym normalnym. Pamiętałem, że zawsze, gdy ojciec zabierał mnie na jakieś swoje nudne wykłady, to później, w nagrodę zabierał mnie do najróżniejszych ogrodów botanicznych, które wyglądały właśnie jak ten las. Oczywiście nie wszystkie, ale były takie, gdzie modyfikowano rośliny i wyglądały one właśnie tak jak te tutaj, jednak teraz takie piękności to była codzienność, nic nadzwyczajnego, wszędzie pojawiają się mutacje.
Niezbyt zwracałem uwagę na psa, który uradowany biegał po krzakach, które zapewne przyjemnie drapały go, wzięło mnie wtedy na wspominki. Przypomniał mi się ojciec i wszystko, co z nim przeżyłem, dobre i złe chwile. Szkoda, że go tam nie było, czasem przydałoby mi się jego wsparcie.
Powracając do rzeczywistości, zauważyłem, że już się ściemnia. Poczułem też przyjemne ciepło z mojej prawej strony, które dawał mi śpiący na moim kolanie Klif. Szybko obudziłem go i jak poparzony, zacząłem biec w stronę warsztatu. Wiedziałem, że walka mi dużo nie da. Tak osłabiony nie miałem najmniejszych szans, z chordą zombie, które raczej nie poczekają, aż ja sobie odbiegnę i dopiero zaczną mnie gonić. Musiałem się stamtąd szybko zbierać.
Gdy dobiegałem do warsztatu była ich za mną już spora grupka. W końcu trzeba było zacząć walczyć. Nie mogłem pozwolić, by dostały się do środka warsztatu. Z początku dawałem sobie nawet radę, jednak zombie przybywało i powoli zaczynałem się bać, że mogę nie dać sobie rady, jednak nie dałem się zmanipulować panice i nadal trzymałem wszystko na wodzy. Nagle mnie, jak i zombie oślepiły dwie, długie smugi światła. Usłyszałem otwieranie drzwi, a potem w zasięgu mojego wzroku pojawiła się Blanca i pomogła mi powybijać, tę całą hołotę.
-Dzięki, znowu ratujesz mi skórę..-powiedziałem, lekko uśmiechając się, co prawda przez chwilę stanowczo przegrywaliśmy, jednak nawet Klif się do czegoś przydał i jakoś razem dawaliśmy radę wyrównać wynik, a na sam koniec wygrać.
-Ehh, nie ma za co-odpowiedziała nieco ozięble, a ja tylko wzruszyłem ramionami.
Weszliśmy do środka i usiedliśmy na sofie. Zmęczony oparłem się o oparcie i założyłem nogę na nogę.
-Gdzie ty w końcu byłaś?-zapytałem, biorąc głęboki wdech, jednak dziewczyna nie odpowiedziała, tylko z małego plecaka wyciągnęła książkę, którą zostawiłem w bibliotece.
-Masz ją?!-krzyknąłem uradowany, na co Klif zląkł się i podskoczył z miejsca.
-Tak, mam też inne ważne rzeczy..-stwierdziła, nadal trzymając książkę, jednak gdy chciałem ją wziąć dziewczyna, tylko lekko odsunęła ją od moich rąk, bym nie mógł jej dosięgnąć.
-No jeszcze mi powiedz, że specjalnie ją wzięłaś, żebym ja nie mógł jej dostać..-mruknąłem, po czym ponownie oparłem się o oparcie sofy i zamknąłem oczy-Proszę..

<Blanca?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz