czwartek, 21 września 2017

Od Reker'a cd. Nick'a

Zima to wredna pora roku... Niby ja lubisz niby nie, ale zabawa śnieżkami zawsze jest fajna i nie zmienia się to ze względu na wiek. Do dzisiaj pamiętam jak z kumplami po szkolę nie raz urządzaliśmy sobie wojnę na białe, zimne kulkę, które gdy wpadały pod kurtkę powodowały grymas na twarzy i śmieszne tańce by to jakoś wytrzepać i się nie rozchorować. Nasze psy też miały niezłą zabawę, ale gdy dostawały w zad to od razu uciekały nie wiedząc co się dzieje. Dark chyba powoli zaczął rozwiązywać tą całą zagadkę, ponieważ patrzył co jakiś czas z niezadowoleniem na Nick'a. Jeśli chodzi o Klifa to ten pies jakoś długo nie rozpaczał nad oberwaniem, zabójczą bronią i w łbie miał większą ochotę na bawienie się niż rozmyślanie nad tym co się właściwie dzieje.
- I tak mnie nie trafisz - zaśmiałem się zza drzewa strzepując lekko śnieg z kurtki. Bawiliśmy się już długo więc moje ręce, które nie miały na sobie rękawiczek zaczęły powoli robić się czerwone i nawet powoli szczypały. Nie mogę dostać odmrożeń - pomyślałem sobie jeszcze wypatrując swojego celu siedzącego w nagich krzakach.
- Jeszcze zobaczymy! - zaśmiał się chłopak rozglądając się dookoła jak dzikie zwierze, gdyż widocznie nie wiedział gdzie jestem. Nie chcąc tracić teraz dobrej okazji, odchyliłem szybko rękę do tyłu i z precyzją snajpera rzuciłem śnieżką prosto w nos przyjaciela. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, iż śnieżna kula się na niego nadziała przez co wydarł się niesamowicie z zimna oraz od razu ją ściągnął dotykając ze strachem swojego nosa sprawdzając czy czasami mu nie odpadł.
- Orientuj się bardziej Princesso - zażartowałem oddalając się nieco bardziej. Kiedy byłem już poza zasięgiem jego wzroku, wspiąłem się na wysokie drzewo oraz rozejrzałem się po całym terenie czy czasami przez naszą zabawę nie zwołaliśmy tutaj jakiś kłopotów. Park w dzisiejszych czasach nie był już taki ładny jak dawniej, ale to miejsce nadal miało jakiś swój urok... Wiecie zawsze lepiej poznać nowe rzeczy i chwilę posiedzieć w jakiś miejscach, niż cały czas robić to samo i wpadać w nieustanną monotonię. Raczej czysto - mruknąłem sobie w myślach zeskakując z jednej z gałęzi na ugięte nogi by nie zrobić sobie żadnej krzywdy.
Zacząłem powoli wracać do miejsca gdzie zostawiłem Waltera z nadzieją, że nigdzie nie polazł i się nie zgubił... Cóż nie chciało mi się zbytnio go szukać a poza tym czy ja wyglądam na pasterza, który szuka owcy? No właśnie... Na szczęście chłopak został na swoim miejscu i o dziwo leżał na śniegu, ponieważ "zaatakował" go Klif swoim lizaniem.
- No już, już! - mówił dziewiętnastolatek próbując go jakoś od siebie odgonić, ale samiec nie miał zamiaru od niego odejść. Dark usiadł przy mojej prawej nodze przekręcając śmiesznie głowę na ten widok, bo chyba nawet sam nie wiedział o co może chodzić - Klif! - warknął jeszcze ostrzegawczo a pies podkulił ogon oraz szybko się wycofał zaczynając lizać swoją prawą łapę. Westchnąłem na to wszystko oraz ukucnąłem przy psie wyciągając rękę w jego stronę.
- Podaj łapę - rzekłem spokojnie co wykonał od razu a moim oczom ukazał się kolec róży, który utkwił dość głęboko w poduszce łapy psiaka - Boli go... Chciał zwrócić na siebie uwagę przez to - dodałem jeszcze oglądając uważnie zranienie - Trzeba to wyciągnąć, ale lepiej zmieńmy miejscówkę.

<Nick?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz