wtorek, 19 września 2017

Od Nick'a cd. Blancy

Nie zamierzałem zatrzymywać Balncy, niech robi, co chce.
Gdy tylko dziewczyna wyszła, w spokoju dokończyłem kanapkę, dzieląc się jedną z Klifem, po czym wróciłem do pracy nad motocyklem. To był mój cel, a nagrodą był upragniony sen. Byłem na tyle wyczerpany, że ledwie doczołgałem się do miejsca, w którym stał. Tak nagle zaatakowało mnie nagłe, naprawdę bardzo silne zmęczenie. Jednak nie przejmując się tym, dalej podrasowywałem silnik.
Gdy uważałem, że już skończyłem, wstałem i na krok odszedłem od pojazdu, by spojrzeć na niego całego. Wyglądał znacznie lepiej, żeby jeszcze tylko dobrze działał. Nacisnąłem gaz i siła, z którą motocykl nagle ruszył, prawie zwalił mnie z nóg. Na szczęście nic się nie stało. Dumny ze swojego wewnętrznego zwycięstwa, bez zbędnego zwlekania położyłem się na sofie i natychmiastowo zasnąłem. W ostatnich chwilach zobaczyłem tylko, jak Klif siada, w moim pobliżu i zaczyna mnie pilnować.

Długo nie minęło, a obudziło mnie nagłe szczekanie Klifa. Powoli otworzyłem czy i przekręciłem się na drugi bok, by móc zobaczyć kto przyszedł. Nie mogła być to inna osoba, więc nawet nie chciało mi się wstawać, jednak dziewczyna wyglądała okropnie. Dopiero po chwili zauważyłem, że nie ma swojej kurtki, a cały podkoszulek ma porozdzierany. Podniosłem się, teraz siedziałem na skraju i jeszcze chwilę patrzyłem czy dziewczynie oprócz tego nic nie jest. Jednak było, Blanca nagle złapała się za brzuch i zginając się w pół, gwałtownie klękła, ściskając ranę.
Od razu wstałem i pomogłem jej wstać.
-Co ty zrobiłaś?-wrzasnąłem i zacząłem prowadzić ją w stronę sofy-Ściągaj to, zajmę się tobą..-powiedziałem stanowczo, po czym wziąłem plecak i wypakowałem z niego moją małą apteczkę podróżną. Było tam wszystko, co potrzebne było mi w tej chwili. Czysty bandaż, waciki, woda utleniona, rękawiczki, jakieś czyste kawałki szmat i mnóstwo leków, a to na stan zapalny, a to na ból.
-Chyba cię pojebało! Nie będę się przed tobą rozbierać!-warknęła nagle, a mi w tej samej chwili przypomniało się, że mam do czynienia z najprawdziwszą dzikuską, dla której pomoc to coś, czego trzeba unikać. W odpowiedzi tylko zmarszczyłem brwi i przewróciłem oczami.
Dziewczyna siedziała na skraju i plecami opierała się o tyle parcie. Położyłem obok niej wszystkie potrzebne rzeczy, a ta specjalnie nie patrzyła na nie, jakby w ogóle nie było one dla niej.
-Proszę, nie utrudniaj mi pracy..-powiedziałem, biorąc do rąk rękawiczki.
-Nie zrobię tego!-krzyczała, jednak ja tylko tępym wzrokiem patrzyłem, jak się wysila. Nagle Blance najwyraźniej złapał ostry ból, gdyż mocno złapała się za brzuch i ściskała o z całej siły.
-Daj sobie pomóc! Przecież nie..
-Dobra, dobra! Rób to!- przerwała mi i tylko wygodniej układając się na sofie, podwinęła koszulkę.
Uśmiechnąłem się lekko, po czym ubrałem rękawiczki i zacząłem ogólnie oglądać ranę. Nie wyglądała najlepiej. Była na całej powierzchni czerwona, co oznaczało zakażenie. Jednak to jeszcze nie jest wyrok. Mocne środki i dobre zadbanie o ranę, zrobią wszystko.
Po wstępnych oględzinach zabrałem się do odkażania rany, co na pewno musiało boleć, gdyż dziewczyna aż zawyła z bólu. Pierwszy raz zawsze jest najgorszy, jednak potem idzie z górki, ranę przemywałem dość długo, zużyłem aż siedem wacików, jednak ważne było, żeby wszystko było dokładnie obmyte. Zaraz po tym wziąłem szmaty i zakryłem ranę, po czym wszystko zakryłem grubą warstwą bandażu.
Gdy wszystko było gotowe, powoli zacząłem zdejmować rękawiczki i jeszcze dokładnie oglądałem wszystko, czy przypadkiem nie popełniłem gdzieś błędu. Jednak wszystko wyglądało dobrze.
-Gotowe, nie ściągaj tego tyle ile tylko można, byle jak najdłużej-powiedziałem, nadal nie odrywając wzroku od wykonanej pracy.
-Yhm, czyli jakiś tydzień?-zapytała, a ja nie mogąc powstrzymać śmiechu, wybuchłem nim.
-Nieee..-powiedziałem przez łzy-Czyli jakieś 3-4 tygodnie i to minimalnie!

<Blanca?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz