czwartek, 21 września 2017

Od Kiasa cd. Sary & Tamary & Erica

Super znowu narobiłem tylko samych kłopotów... Pewnie tylko do tego się nadaję... Może lepiej by było gdyby złapały mnie w tedy Demony? Uciekłem ostatnimi siłami z ich zasadzki i byłem dziurawy niemal jak ser szwajcarski! Ojciec nic nie wiedział, ponieważ nie chciałem go zmartwić... Poza tym ma zbyt wiele spraw na głowie związanych z wieżą... Powinien spędzać właściwie więcej czasu z Sarą a ja sobie jakoś tam poradzę. Dawałem radę gdy byłem młodszy to i teraz powinienem dać. Trochę mnie uspokoiła rozmowa na medycznym z tatą, ale wolałbym, żeby się aż tak mocno nie martwił, bo to może mu tylko zaszkodzić. Ja rozumiem, że się o mnie troszczy i chce naprawić te wszystkie stracone lata, które zostały zniszczone przez moją "matkę", ale jak już mówiłem Sarze się to bardziej przyda niż mi. Ona chyba bardziej przeżyła jego stratę, bo przebywała z nim baaardzo długo przed wojną... Cieszy mnie zawsze to, iż jej się udało i trafiła do taty przez wygraną rozprawę sądową, gdyż na to zasługiwała i los jej jak zwykle sprzyja, a mi jest pisane najwidoczniej co innego.
Kiedy ojciec poszedł do mojej siostry ja od razu zerwałem się z łóżka wyrywając sobie przy tym kroplówkę oraz próbowałem jak najszybciej zwiać. Cholerny Mason musiał mnie wywrócić przez co spadłem po tych schodach oraz rozbiłem swój durny łeb! Ale w sumie nie powinienem go obwiniać, gdyż moja równowaga jak na drugiego, najlepszego szpiega powinna być dużo, dużo lepsza. Miałem już wybiegać z oddziału, ale stety bać niestety wpadłem na Edwarda, który jak na złość skuł mnie do łóżka pasami jakbym był jakimś wariatem. Super, normalnie zajebiście - mruknąłem niezadowolony w myślach próbując znaleźć wzrokiem coś co mogłoby mnie zainteresować. Patrzyłem, patrzyłem i zanudziłem się niemal na śmierć! Jedynym wybawieniem była moja siostra, która weszła na oddział bez żadnego wahania.
- Hej brat – przywitała się siadając obok mnie – Znowu siew coś wpakowałeś? - spytała jeszcze, a wtedy nagle usłyszeliśmy z korytarza krzyki ojca. Tatuś był bardzo wnerwiony... Sam bym się chyba nie odważył teraz do niego podejść w obawie przed silnym uderzeniem.
- Wy jełopy cholerne! Jak mogliście tak biednego konia skrzywdzić i oskarżyć moją córkę?! Ona chce jej tylko pomóc a jak widać wam nie zależy na zwierzętach! Widać, że macie pstro w głowach i wasz obóz schodzi powoli na psy! Najpierw zostawiacie żołnierza na pewna śmierć, bo szkoda wam leków by go leczyć, potem zabijacie dwójkę dzieci, bo były ciekawe broni palnej a tera zabieracie się do cholery jasnej za krzywdzenie zwierząt?! Jesteście popierdoleni i jak tak dalej będzie to jestem zmuszony zerwać sojusz między Duchami a Aniołami! Zaczynacie upodabniać się do Demonów, których ponoć się boicie, ale raczej zaczynacie się z nimi powoli bratać - zadrwił wściekle ojciec a ja nie ukrywam, że się nawet wystraszyłem. Cóż tata zazwyczaj jest opanowany i spokojny, ale gdy wybucha to lepiej się nie zbliżać. Byłem za równo ciekawy jego miny w tym momencie, ale wiecie co? Wolałbym tego nawet nie widzieć... Olivier pewnie jeszcze coś tam na nich pokrzyczał, lecz ja wolałem tego nie słuchać. Moje biedne uczy i tak już przez to mocno oberwały. Kiedy wszystko ucichło spojrzałem na lekko uśmiechającą się siostrę.
- To się wkurzył... Tata cie zawsze obroni - stwierdziłem spokojnie co zatwierdziła ruchem głowy.
- Ciebie przecież też - rzekła patrząc prosto w moje oczy z ogromną pewnością siebie.
- Mam nadzieje - westchnąłem próbując się jakoś przeciągnąć co marnie mi wyszło.
- Nie żadne "mam nadzieję" tylko to zrobi w razie czego - fuknęła na mnie z lekkim obrażeniem przez co mimowolnie się uśmiechnąłem.
- No dobrze, dobrze - przyznałem jej racę dzięki czemu zadowolona się napuszyła, dumnie wypinając pierś do przodu zachowując się jak jakiś paw czy co tam było za zwierze.
- Boli cię coś? - zapytała nagle, lecz ja pokręciłem na to przecząco głową.
- Czuję się dobrze... Nie martw się Saruś... Jak idzie ci z klaczką? - zapytałem spokojnie rozluźniając wszystkie mięśnie by wygodniej mi się leżało.
- Jest bardzo skrzywdzona - westchnęła i zaczęła mi opowiadać co jej się przytrafiło przez co i mnie teraz ogarnęła złość. Jak można zrobić coś takiemu zwierzęciu, które się tylko boi?! Konie to zwierzęta płochliwe i najpierw uciekają a potem zadają pytania, że tak to ujmę. Racja sam się ich bałem, ale nigdy bym takiego batem nie uderzył. Nawet Avona, który przedtem próbował mnie zabić milion razy.
- Skurwiele - mruknąłem pod nosem i gdybym mógł to zaplótł bym ręce na swojej klatce piersiowej.
- Masz racje - powiedziała młoda powoli podnosząc się z mojego łóżka - Potrzebujesz czegoś? - dodała jeszcze a ja chwilowo się zamyśliłem.
- Raczej nie - mówiąc te słowa oczywiście musiało mi zaburczeć w brzuchu dzięki czemu miałem ochotę uderzyć się mocno w łeb. Poza tym jak na zawołanie przyczłapał się też ojciec, który spojrzał na mnie z niedowierzaniem w oczach. 

<Sara? :3 Tamara? :3 Trochę wena złapała xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz