Kiedy ojciec poszedł do mojej siostry ja od razu zerwałem się z łóżka wyrywając sobie przy tym kroplówkę oraz próbowałem jak najszybciej zwiać. Cholerny Mason musiał mnie wywrócić przez co spadłem po tych schodach oraz rozbiłem swój durny łeb! Ale w sumie nie powinienem go obwiniać, gdyż moja równowaga jak na drugiego, najlepszego szpiega powinna być dużo, dużo lepsza. Miałem już wybiegać z oddziału, ale stety bać niestety wpadłem na Edwarda, który jak na złość skuł mnie do łóżka pasami jakbym był jakimś wariatem. Super, normalnie zajebiście - mruknąłem niezadowolony w myślach próbując znaleźć wzrokiem coś co mogłoby mnie zainteresować. Patrzyłem, patrzyłem i zanudziłem się niemal na śmierć! Jedynym wybawieniem była moja siostra, która weszła na oddział bez żadnego wahania.
- Hej brat – przywitała się siadając obok mnie – Znowu siew coś wpakowałeś? - spytała jeszcze, a wtedy nagle usłyszeliśmy z korytarza krzyki ojca. Tatuś był bardzo wnerwiony... Sam bym się chyba nie odważył teraz do niego podejść w obawie przed silnym uderzeniem.
- Wy jełopy cholerne! Jak mogliście tak biednego konia skrzywdzić i oskarżyć moją córkę?! Ona chce jej tylko pomóc a jak widać wam nie zależy na zwierzętach! Widać, że macie pstro w głowach i wasz obóz schodzi powoli na psy! Najpierw zostawiacie żołnierza na pewna śmierć, bo szkoda wam leków by go leczyć, potem zabijacie dwójkę dzieci, bo były ciekawe broni palnej a tera zabieracie się do cholery jasnej za krzywdzenie zwierząt?! Jesteście popierdoleni i jak tak dalej będzie to jestem zmuszony zerwać sojusz między Duchami a Aniołami! Zaczynacie upodabniać się do Demonów, których ponoć się boicie, ale raczej zaczynacie się z nimi powoli bratać - zadrwił wściekle ojciec a ja nie ukrywam, że się nawet wystraszyłem. Cóż tata zazwyczaj jest opanowany i spokojny, ale gdy wybucha to lepiej się nie zbliżać. Byłem za równo ciekawy jego miny w tym momencie, ale wiecie co? Wolałbym tego nawet nie widzieć... Olivier pewnie jeszcze coś tam na nich pokrzyczał, lecz ja wolałem tego nie słuchać. Moje biedne uczy i tak już przez to mocno oberwały. Kiedy wszystko ucichło spojrzałem na lekko uśmiechającą się siostrę.
- To się wkurzył... Tata cie zawsze obroni - stwierdziłem spokojnie co zatwierdziła ruchem głowy.
- Ciebie przecież też - rzekła patrząc prosto w moje oczy z ogromną pewnością siebie.
- Mam nadzieje - westchnąłem próbując się jakoś przeciągnąć co marnie mi wyszło.
- Nie żadne "mam nadzieję" tylko to zrobi w razie czego - fuknęła na mnie z lekkim obrażeniem przez co mimowolnie się uśmiechnąłem.
- No dobrze, dobrze - przyznałem jej racę dzięki czemu zadowolona się napuszyła, dumnie wypinając pierś do przodu zachowując się jak jakiś paw czy co tam było za zwierze.
- Boli cię coś? - zapytała nagle, lecz ja pokręciłem na to przecząco głową.
- Czuję się dobrze... Nie martw się Saruś... Jak idzie ci z klaczką? - zapytałem spokojnie rozluźniając wszystkie mięśnie by wygodniej mi się leżało.
- Jest bardzo skrzywdzona - westchnęła i zaczęła mi opowiadać co jej się przytrafiło przez co i mnie teraz ogarnęła złość. Jak można zrobić coś takiemu zwierzęciu, które się tylko boi?! Konie to zwierzęta płochliwe i najpierw uciekają a potem zadają pytania, że tak to ujmę. Racja sam się ich bałem, ale nigdy bym takiego batem nie uderzył. Nawet Avona, który przedtem próbował mnie zabić milion razy.
- Skurwiele - mruknąłem pod nosem i gdybym mógł to zaplótł bym ręce na swojej klatce piersiowej.
- Masz racje - powiedziała młoda powoli podnosząc się z mojego łóżka - Potrzebujesz czegoś? - dodała jeszcze a ja chwilowo się zamyśliłem.
- Raczej nie - mówiąc te słowa oczywiście musiało mi zaburczeć w brzuchu dzięki czemu miałem ochotę uderzyć się mocno w łeb. Poza tym jak na zawołanie przyczłapał się też ojciec, który spojrzał na mnie z niedowierzaniem w oczach.
<Sara? :3 Tamara? :3 Trochę wena złapała xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz