Śnieg... Więcej śniegu... Jeszcze więcej śniegu... Zaspa na trzy metry ze śniegu... Czy ktoś wie jaką mamy porę roku? Oczywiście, że zimę! Przez dorosłych w tych czasach pora zazwyczaj znienawidzona a dla dzieciaków sama frajda więc czego chcieć tu więcej? Dzisiaj na szczęście był w miarę normalny dzień, gdyż nie zapowiadało się na żadną śnieżycę ani nie było aż tak bardzo zimno, bo termometry wskazywały tylko minus dwadzieścia osiem stopni a ja na dzisiejsze czasy to dobra temperatura. Oj tak... Gdyby to zdarzyło się przed wojną to dla niektórych byłby to ogromny szok i pewnie z domów by ze strachu nie wychodzili! Zresztą komu by się też chciało...
Ostatnio bardzo często dało się mnie spotkać z przywódcami Aniołów, a najczęściej z Aidenem... Nie za bardzo typa lubiłem, ale co mam poradzić jeśli mamy sojusz i potrzeba pogadania, gdyż chodzi o wrogów? Nie chciałbym, żeby niewinni ludzie zginęli przez to, że ktoś ma do siebie jakieś sapy? Zresztą i tak po mnie tego nie widać i jestem do niego nastawiony w przyjacielski sposób, ale jednak gdybym miał wybierać to z pewnością wybrałbym towarzystwo Oliviera i Billego z wieży.
Mówię wam nigdy nie sądziłem, że polubię kogoś z Duchów, bo za panowania mojego brata i Michaela to była tam jedna, wielka masakra! No Wiliam ponoć tam się zmienił i jest w niebie czy coś tam, ale ja jakoś nie umiem mu jeszcze wybaczyć... To po prostu dla mnie za dużo... Najpierw mnie nienawidzi a teraz co? Chce udawać troskliwego braciszka, bo dowiedział się, że jednak jestem biologicznym dzieckiem rodziców a nie adoptowanym jak przez cały czas myśleliśmy? Zresztą nie ważne nie będę was tym już zanudzał.
Wracając do tematu to właśnie byliśmy na przejażdżce z Aidenem. Jednak nie gadaliśmy o takich rzeczach jak pazury i sukienki jak to mają często kobiety, tylko o Demonach, które kręciły się niedaleko granicy. Nie wiedzieliśmy co te jełopy znowu kombinują, ale najlepiej było być czujnym.
- Jeśli będą dalej się tam kręcić to trzeba będzie ich jakoś przegonić - westchnąłem do kilka lat starszego ode mnie mężczyzny.
- Masz racje... Trzeba jednak z tym uważać, bo będą mogli się odegrać na ludziach a wiesz jacy oni są i to bardzo dobrze - westchnął na co stety bądź niestety musiałem skinąć głową.
- Wiem o tym, ale nie mogą uważać się też za bogów jakiś... - burknąłem niezadowolony rozglądając się niezauważalnie dookoła. Czułem na sobie czyiś wzrok a już po minucie zobaczyłem na niewielkim wzniesieniu Sarę... Wiecie tą siostrę Kiasa, córkę Oliviera... Nie chcąc jej straszyć zignorowałem ją po całości, ale uczucie gapienia się na moją osobą było niesamowicie uciążliwe. Czy ja na prawdę jestem taki interesujący? Ja rozumiem, że wyglądam niczym jakiś Lord woldemort, ale bez przesady. Przynajmniej dużo ludzi czuje przede mną respekt i jest git.
- W pełni cię rozumiem, ale ostrożności nigdy nie za wiele - westchnął brązowowłosy, który pomimo, iż miał cieplejsze ubrania niż jak niemal szczękał już zębami. Ciepłe kluchy - pomyślałem krzywiąc się w myślach. Nagle znowu poczułem, iż ktoś mnie obserwuje dlatego wnerwiony już wstrzymałem konia oraz spojrzałem żołnierskim wzrokiem na Alexa, który widząc to wszystko zwiał od razu. Sary już tu pewnie dawno nie było, bo uczyła się za Zwiadowce a oni nie gapią się długo na znajomych ludzi tylko bardziej na teren - Coś się stało? - zdziwił się założyciel Aniołów.
- Dzieciaki uczące zawodów się stały - westchnąłem w odpowiedzi na co Diablo głośno parsknął.
- To chyba dobrze nieprawdaż? - zadał następne pytanie więc pokiwałem twierdząco głową.
- Dobrze... Bardzo dobrze, ale nie lubię jak ktoś mnie obserwuje... Czuję się w tedy jak w pułapce, z której nie ma ucieczki - rzekłem po czym poklepałem swojego karego, ogiera po szyi - Muszę wracać już do ratusza... Jak coś się będzie działo wyślij orła - dodałem i bez zawahania ruszyłem przed siebie. Z tego co zdążyłem usłyszeć, brązowooki postąpił tak samo więc nie zostawiłem go w ogromnym szoku.
Igiełki zimna nieprzyjemnie wbijały się w moją twarz, ale na swój sposób mi się to nawet podobało. Wdychałem do płuc zimne powietrze, które niemal mnie w środku zamrażało. O tak proszę państwa! To jest właśnie zima dwudziestego pierwszego wieku! Nie wiedząc kiedy przeszedłem do pół siadu... Byłem niemal przytulony do szyi karego ogiera i czułem się niemal jak na jakiejś gonitwie tylko, że bez innych ludzi! Diablo uwielbiał wyścigi... Z resztą nie muszę wam tłumaczyć dlaczego. Czuliśmy się jak w siódmym niebie, a śnieg tryskał z pod kopyt niczym woda po wjechaniu w kałużę. Moja czarna jak smoła peleryna odlatywała co jakiś czas do tyłu odsłaniając nieco moich pleców, ale kto by się tym teraz przejmował? Wyciszyłem się już całkiem aż tu nagle zobaczyłem przed sobą jeźdźca na siwym koniu. Szybko usiadłem w siodle oraz pociągnąłem wodzę do siebie przez co zatrzymałem się centralnie przed Sarą! Diablo był wyższy od Figara przez co mogłem wpatrywać się w nią z góry.
- Dziecko drogie uważaj - westchnąłem, ale jej za to w żadnym stopniu nie winiłem - Skoro już tu jesteś to mi pomożesz - dodałem jeszcze nieco się rozciągając przy czym wyciągnąłem rękę w bok by usiadł na niej orzeł, który rozłożył swoje skrzydła jakby chciał wszystkich odstraszyć. Nie przejmując się jednak tym ruchem zabrałem mu szybko list oraz jej podałem. Musiałem jechać na północ by odebrać tam ważną dla mnie przesyłkę a samemu nie chciało mu się jechać więc no...
<Sara? :3 Jedziesz czy nie jedziesz? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz