niedziela, 10 września 2017

Od Erica cd. Sary & Tamary

Na Sarę i Lirę patrzyłem na pewno przez dobrą godzinę. Pewnie normalny człowiek podszedłby od razu do klaczy i ciągnąć ją za kantar zaczął prowadzić do stajni przy czym wielokrotnie by na nią nawrzeszczał przez co dereszowata wystraszyłaby się jeszcze bardziej. Chociaż to wszystko trwało bardzo długo to bardzo się opłacało. Klaczka sama dreptała u boku Sary nie uciekając oraz nie mają żadnych, głupich pomysłów. Jakoś szczególnie nie chciało mi się gadać o tym wszystkim z dziewczyną dlatego pojechałem do ratusza własną drogą, która przypadła bardzo do gustu Diablowi tak samo jak i mi.
Będąc w odpowiednim miejscu dałem sygnał Diablowi by się zatrzymał po czym rozejrzałem się ruchem głowy po opustoszałej okolicy. Może kiedyś przed wojną tętniło tutaj ludzkie życie? Sam już w sumie nie wiem... Wszystko przykrył biały puch, który z pewnością dezorientował niejednego znawce. Westchnąłem tylko na to wszystko głośno oraz poklepałem karusa po szyi dzięki czemu cicho zarżał.
- Gotowy? - zapytałem ogiera, który zastrzygł na to wszystko uszami i postawił jedną nogę do przodu po czym ją cofnął co dało mi znak, że możemy zaczynać. Przymknąłem jeszcze na chwilę oczy by całkowicie się wyciszyć, a gdy to nastało otworzyłem od razu oczy oraz bez wahania pogoniłem swojego, zwierzęcego towarzysza do galopu a następnie do cwału. Robiliśmy tak bardzo często... Tylko w tedy potrafiłem oderwać się od świata oraz w pewnym sensie poczuć, iż ja jestem nim a on mną. Diablo nigdy mi się jeszcze nie postawił co pewnie wynikało z sytuacji, z której go wydostałem. Był kiedyś koniem wyścigowym, który trafił do złych ludzi... Mówiąc w skrócie liczyły się dla nich tylko pieniądze a nie stan wierzchowca, bo dla nich konie były tylko maszynami, które miały tylko wygrywać. Kiedy nastała apokalipsa karus nie był już im potrzebny dlatego próbowali go zabić oraz sprzedać jako mięso, ale zdążyłem jakoś zareagować i tak oto stałem się jego właścicielem. Początki były trudne... Nawet bardzo trudne, ale jakoś się tak ułożyło, iż jesteśmy teraz zgranymi partnerami.
Wracając do teraźniejszości to gdy zobaczyłem ratusz od razu zacząłem zwalniać aż do kłusa by czasami Diablo na śliskiej od lodu powierzchni sobie nogi nie złamał. Jasne zawsze możemy odśnieżyć oraz posypać wszystko piaskiem, ale i tak to wszystko nie da nigdy stuprocentowego bezpieczeństwa... Cóż nawet przed apokalipsą zdarzało się, że ludzie idąc po posypanym lodzie wywijali sobie orły przy czym czasami nawet robili sobie krzywdę, lecz mniejsza już z tym. Co było to było co będzie to będzie!
Wjeżdżając na plac od razu zatrzymałem się tam gdzie zawsze po czym bez wahania wyjąłem nogi ze strzemion oraz zsiadłem z grzbietu swojego rumaka w tradycyjny sposób. Nie zapomniałem też o poklepaniu go po szyi oraz daniu kilku kosteczek cukru, które od razu z chęcią spałaszował.
- Do stajni mały - szepnąłem mu na ucho z ogromnym spokojem, ale ten i tak pobiegł do budynku niczym rakieta. No tak w końcu to konisko ma niezmierzone pokłady energii! W jednej chwili może wydawać się zmęczony a w drugiej będzie już uciekał po placu dla zabawy z czyjąś kurtką czy tam szalikiem. Nie myśląc już wiele, włożyłem zmarznięte dłonie do kieszeni płaszczu oraz zacząłem wędrować w stronę budynku. Miałem zamiar jak najszybciej zaszycie się w swoim gabinecie by nikt mnie się nie czepiał, lecz jak zwykle nie było mi to dane, ponieważ usłyszałem za sobą dudnienie końskich kopyt. Co znowu?! - warknąłem w swoich myślach obracając się w stron hałasu przez ramię i o dziwo ucieszyłem się bardzo z takiego widoku, ponieważ przyjechał Olivier z innymi ludźmi ze swojego obozu. I to mi pasuje! Mam nadzieję, że Aiden już spierdolił - pomyślałem opierając się o ścianę ratusza, ponieważ miałem no... Taki kaprys! Baby jak mają okres mogą co chcą to czemu nie faceci? Co prawda nie mam truskawkowych dni, ale to nie znaczy, iż nie możemy zachowywać się czasami tam samo jak one.
Założyciel Duchów zszedł powoli ze swojego siwego wierzchowca po czym uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, lecz w jego oczach zobaczyłem pewien błysk, który potrafiłem zrozumieć tylko ja i on. Pewnie duża część z was domyśla się o co chodzi, ale jak na razie nie będę zdradzał konkretnych szczegółów tego co wydarzy się w najbliższym czasie. Poczekałem jeszcze chwilę aż blondyn podejdzie bliżej by wreszcie się z nim przywitać.
- Witaj Olivier nie mówiłeś nic, że wpadniesz - rzekłem przyjaźnie wyciągając do niego prawą rękę, którą uścisnął oraz poklepał mnie po ramieniu.
- Wysyłałem przecież orła - zdziwił się nieco a ja w tym samym momencie spojrzałem w górę gdzie zobaczyłem ogromne ptaszysko chcące wylądować na mojej ręce dlatego wyciągnąłem ją w bok by się wreszcie zdecydowało.
- O tego ptaka chodzi? - spytałem z lekkim rozbawieniem obserwując orła, który patrzył śmiesznie na swojego właściciela nie wiedząc jak on się tutaj dostał przed nim - Może przez śnieżyce zabłądził - dodałem odwiązując z jego nogi karteczkę przy czym również puściłem go wolno.
- Mniejsza już z tym - przewrócił oczami kręcąc z niedowierzaniem głową - Gdzie Sara? - dodał jeszcze zainteresowany swoją córką.
- Pewnie w stajni zajmuje się koniem - stwierdziłem spokojnie chowając papier do kieszeni, bo i tak już w sumie nie był potrzebny - Raczej nie będzie w humorze po tym co się stało - westchnąłem jeszcze.
- A co się stało? - zapytał marszcząc nieco brwi więc zacząłem mu wyjaśniać całą sprawę z Aniołami przez co chyba się w nim zagotowało. Jasne twarz miał bardzo spokojną, ale widząc po tym jak zaciska pięści raczej nie będzie kolorowo.
- Więc pociesz ją tam czy coś - powiedziałem na koniec nieco się przeciągając.
- Jasne... Potem przyjdę - rzekł jeszcze z lekkim uśmieszkiem a potem zniknął szybko w drodze do stajni. Obróciłem się znowu twarzą w stronę wejścia i niechcący wpadłem na Kias, który skrzywił się znacznie oraz spojrzał na swojego ojca smutnym wzrokiem.
- Znowu... - westchnął tylko i wrócił do środka gdzie pogrążył się w cieniach. Nie wiedząc co to wszystko ma oznaczać poszedłem do siebie gdzie rozsiadałem się na wygodnym krześle nie zwracając kompletnej uwagi na kilka dokumentów zawadzających mi na biurku.

<Sara? :3 Tata pocieszy xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz